Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Poniedziałek: ja, wtorek: ty

Agnieszka Rataj 22-12-2010, ostatnia aktualizacja 27-12-2010 23:57

Po „Opisie obyczajów III” Mikołaj Grabowski ze sprawdzoną już ekipą poszerzoną o Magdalenę Cielecką i Piotra Adamczyka kolejny raz dobiera się do polskich kompleksów.

*„Dzienniki”  Witolda Gombrowicza  w reżyserii Mikołaja Grabowskiego są spektaklem nierównym, momentami zbyt zbliżającym się do kabaretu politycznego. Zrealizowane zostały jednak  z pomysłem,  a wykonane  z klasą
autor: Jakub Ostałowski
źródło: Fotorzepa
*„Dzienniki” Witolda Gombrowicza w reżyserii Mikołaja Grabowskiego są spektaklem nierównym, momentami zbyt zbliżającym się do kabaretu politycznego. Zrealizowane zostały jednak z pomysłem, a wykonane z klasą

Jak z opasłych, trzytomowych „Dzienników” wykroić sceniczną całość? Z czego zrezygnować? Mikołaj Grabowski ma prostą odpowiedź – rezygnuje z pojedynczego Gombrowicza.

Nie usłyszymy w jego przedstawieniu słynnego fragmentu „Poniedziałek: Ja. Wtorek: Ja. Środa: Ja. Czwartek: Ja” rozpoczynającego „Dzienniki”. Wielowątkowość przekłada na obsadę. Każdy aktor staje się nośnikiem innej twarzy autora „Ferdydurke”. Od wymuskanego Piotra Adamczyka z wyższością wygrywającego sonatę na dymiących polskością głowach, przez przegrywającego walkę z instynktami Jana Peszka, po Magdalenę Cielecką usiłującą zrozumieć dziwność egzotycznego świata.

Jest i Gombrowicz muzyczny. W przedstawieniu pojawia się Olga Mysłowska z zespołu Polpo Motel, przenosząca widza wraz z wyśpiewanymi fantastycznie frazami w inny świat. Statek, na którym Gombrowicz płynie do Argentyny, to klaustrofobiczny krąg, w którym tym mocniej kotłują się jego myśli. Przedstawienie Grabowskiego sprawia wrażenie pękniętego na dwie części. Pierwsza z nich zdecydowanie skupiona jest na polskich kompleksach. To w niej rozbrzmiewa monolog manifest Iwony Bielskiej przeciw wyborom, w których głos głupca ważny jest tak samo jak głos inteligenta. Również tu mamy zebranie emigrantów „oczadziałych“ polskością, wykrzykujących jak refren nazwiska Mickiewicza czy Skłodowskiej-Curie.

Mimo drażliwości i nośności tematu właśnie ta „polska” część zbytnio nie imponuje. Chwilami trudno oprzeć się wrażeniu, że zmierzamy w stronę średniej miary kabaretu politycznego.

Znacznie ciekawiej robi się, kiedy Grabowski podejmuje bardziej uniwersalne wątki. Obnaża powierzchowne snobizmy intelektualistów spędzających życie na kartkowaniu albumów z reprodukcjami, pustkę ideologii w zetknięciu z cierpieniem umierającego zwierzęcia, upadek intelektu wobec triumfującej cielesności.

I kończy słynnym monologiem o daremnych próbach ratowania żuków, pozostawiając nas z obrazem człowieka wciąż bezradnego wobec świata.

„Dzienniki” wg Witolda Gombrowicza, reż. M. Grabowski, wyk. I. Bielska, M. Cielecka, J. Peszek, teatr IMKA, ul. Konopnickiej 6, bilety: 70 – 90 zł, kolejne spektakle: 13 – 14 stycznia, godz. 19

Życie Warszawy

Najczęściej czytane