Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Bulletstorm *****

Przemysław Pawełek, Polskie Radio 10-03-2011, ostatnia aktualizacja 10-03-2011 16:11

Po spędzeniu paru godzin z najnowszą produkcją studia People Can Fly mogę z całą pewnością przyznać dwie rzeczy. Po pierwsze – nie spodziewałem się że dzika przemoc utopiona w wiadrach krwi może dawać aż tyle frajdy. Po drugie – Polacy potrafią robić gry na światowym poziomie.

Z klasą i bez kompleksów. Wiemy to już od dawna, ale „Bulletstorm” może pomóc przekonać co do tego resztę świata
źródło: materiały prasowe
Z klasą i bez kompleksów. Wiemy to już od dawna, ale „Bulletstorm” może pomóc przekonać co do tego resztę świata

Z klasą i bez kompleksów. Wiemy to już od dawna, ale „Bulletstorm” może pomóc przekonać co do tego resztę świata.

Studio Adriana Chmielarza postanowiło podbić świat łobuzerską bezczelnością . Tak postrzegam zarówno rzucenie przez Polaków rękawicy rynkowym gigantom, jak i brak oporów w przekraczaniu granic przyzwoitości.

Główny bohater „Bulletstorma” to futurystyczny były agent, który postanawia zemścić się na swoim dawnym szefie za krzywdy wobec ludzkości. Nieskomplikowany pomysł na fabułę to pretekst do dynamicznego strzelania, połączonego z eksploracją opuszczonej planety-widma. Po drodze nie brakuje ani oszałamiających widoków, ani spektakularnych zwrotów akcji, ani mutantów do wymiany ognia.

Rodzynkami, którymi napchano ten przekładaniec, jest nowatorski pomysł Polaków na system sill-shotów, czyli specjalnie punktowanych zabójstw. Nie chodzi o przeżycie, ani nawet o sianie śmierci, ale o pomysłową eksterminację. Strzał w głowę jest lepiej punktowany niż zwykłe zabicie przeciwnika. To jednak nic wobec przyciągnięcia kogoś do siebie po to, by zrzucić go kopniakiem w przepaść, albo strzałem ze śrutówki nadziać na sterczące kolce. Specjalne strzały można łączyć w kombinacje, dla których jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia. A tej panom z PCF nie zabrakło.

Całość daje mieszankę złożoną z krwi, testosteronu i wysokooktanowej benzyny. Osoby o słabszych żołądkach może ta mikstura zemdlić, mnie jednak wybuchanie, rozstrzeliwanie i masakrowanie mutantów, karmienie nimi rosiczek i niszczenie wszystkiego co się da ubawiło po pachy. Postapokaliptyczny kosmiczny kurort mnie zafascynował. Grafika ujęła. Muzyka napędzała do ciągnięcia za cyngiel.

Może tylko troszkę zmęczył mnie patetyczny finał. Ale i tak bawiłem się znakomicie – zarówno przechodząc grę, jak i ustanawiając, a potem bijąc rekordy w dodatkowym trybie. I pewnie w celu zażycia relaksu w rytm wybuchów i agonalnych dźwięków sięgnę po „Bulletstorm” jeszcze nie raz.

Ceny: 134,90 (PC), 199,90 (PS3 i X360)

zyciewarszawy.pl

Najczęściej czytane