Gombrowicz musi czekać
Z Warszawy, gdzie do 1939 r. mieszkał Gombrowicz, przenosimy się do Vence, gdzie pisarz osiadł na pięć ostatnich lat życia. Powstanie jego muzeum jest wciąż we mgle.
Na te wyprawy śladami Witolda Gombrowicza wykorzystuję co roku pobyt na Międzynarodowych Targach Muzycznych MIDEM w Cannes. Wygodę i szybkość umożliwia mi pożyczony motocykl, leciwy, ale technicznie niezawodny bmw-350. Dystans jest niedługi – niespełna 30 km. Jadę teraz ku głównemu placowi, Grand Jardin, przy którym jest Villa Alexandrine. Tu właśnie w 1964 r. po długiej emigracji w Argentynie i rocznym stypendium w Berlinie Zach. zamieszkał autor „Ferdydurke“ wraz z poznaną w Royaumont pod Paryżem Kanadyjką Ritą Labrosse, późniejszą żoną.
Pisarz zajmował tylko II piętro, ale nazywał dom pałacem. „Mieszkanko przyjemne, pięć balkonów, cztery widoki, trzy kominki...“ – pisał.
Zaniedbany pałac
Bywałem w tym mieszkaniu wielokrotnie. Nie miało lokatorów. Kuchnia, która była scenerią słynnego gotowania makaronu przez Gombrowicza, Miłosza i Mrożka, pełniła funkcję graciarni jakichś biur miejskich. Ostatnimi czasy mocno zaniedbany gmach świecił pustkami.
Na frontonie tablicę z informacją „Dans cette maison a vecu l’ecrivain Witold Gombrowicz 1964 – 1969“ umieścił sąsiad Gombrowiczów – Jim Ritchie. Ten 82-letni dziś kanadyjski rzeźbiarz wciąż doskonale pamięta Witolda i Ritę.
– Poświęciłem im ładnych kilka kartek w biografii „Sculptural Life“ („Rzeźbione życie“) – mówi teraz Jim i obiecuje, że przyśle książkę, która ma się wkrótce ukazać. Sam nie mieszka już dawno w Villa Alexandrine, ale z niepokojem śledzi coraz bardziej mglistą przyszłość muzeum Gombrowicza, mającego powstać w dawnym mieszkaniu pisarza.
– Pomysł Rity Gombrowicz rzucony po śmierci jej męża strona polska wsparła ostatnio wykonaniem inwentaryzacji i ekspertyzami w Villa Alexandrine – mówi Jolanta Pol, kierownik działu naukowo-oświatowego warszawskiego Muzeum Literatury. – Dokumentacja jest w naszym Ministerstwie Kultury, jej kopię dostały władze w Vence. Czekamy na sygnał, aby włączyć się w naszą część prac na II piętrze, zagospodarowanie innych pięter i parteru to sprawa gospodarzy.
Do niedawna wydawało się, że prace ruszą bardzo szybko, Muzeum Literatury dostało nawet we wrześniu 2010 r. zlecenie na przygotowanie aranżacji gombrowiczowskiej dla Vence. Teraz w sprawie przyszłej ekspozycji zapadła cisza, być może związana ze zmianami w zarządzie miasta po wyborach.
Podjeżdżam do merostwa w Vence. Niełatwo od ręki zdobyć informacje od urzędników. Dowiaduję się jednak, że pochodzącą z początku XX w. i od 1988 r. należącą do miasta Villa Alexandrine czeka teraz długi, dawno potrzebny remont.
Muzeum tak, ale później
– Gdy byłam niedawno w Vence, nowy mer zapewniał mnie o niezmienionej życzliwości dla planów upamiętnienia Gombrowicza, ale podkreślał, że pierwszeństwo mają prace konserwatorskie i rewitalizacyjne zabytkowego domu, gdzieśmy z Witoldem mieszkali – mówi w rozmowie telefonicznej mieszkająca w Paryżu Rita Gombrowicz.
– Przeznacza się na ten etap – jak mnie poinformowano – co najmniej 200 tys. euro rocznie przez cztery lata. Czy po czterech, pięciu latach w Vence wróci się do mego pomysłu gombrowiczowskiej ekspozycji w odnowionym gmachu? Chciałabym, żeby się tak stało, ale jestem realistką, więc pragnę cieszyć się tym, co już jest: wspaniałym Muzeum Gombrowicza we Wsoli k. Radomia, będącym oddziałem Muzeum Literatury w Warszawie. Wszak tam jest tyle pamiątek, m.in. słynna waliza Witolda i nasze fotele z Vence – dodaje pani Gombrowicz.
Z Gombrowiczem w Vence można spotkać się na cmentarzu. Na grobie z jasnoszarą płytą, czarnym krzyżykiem i napisem: „Witold Gombrowicz 1904 – 1969“, zapalam znicz. Przypominają mi się słowa pisarza: „Mikrokosmos-makrokosmos. Mitologizacja. Dystans. Echo“. Niedaleko za cmentarzem rzucam jeszcze okiem na willę Val Claire, do której Gombrowiczowie przenieśli się pół roku przed śmiercią Witolda. Ruszam w dół, przyrzekając sobie po powrocie do Warszawy pojechać na Chocimską 35, pod jego ostatni polski adres.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.