Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

O tej, która dawała życie

Katarzyna Czarnecka 11-04-2011, ostatnia aktualizacja 12-04-2011 20:51

O Irenie Sendlerowej opowiadają w swoim najnowszym spektaklu aktorka Ewa Dąbrowska i reżyser Maciej Wojtyszko. Premiera „Muru” w Teatrze Żydowskim we wtorek o godz. 19.

autor: Zborowski Bartłomiej
źródło: Fotorzepa
*Irena Sendlerowa
autor: Zborowski Bartłomiej
źródło: Fotorzepa
*Irena Sendlerowa

Wiedziała jedno: kiedy ktoś potrzebuje pomocy, należy mu jej udzielić. Bez względu na okoliczności. Bez oglądania się na ryzyko. Dzięki niej 2500 dzieci zostało wyprowadzonych ze skazanego na zagładę warszawskiego getta. Podarowała im życie.

– Ale wiele lat żyła w ciszy – mówi występująca w roli Ireny Sendlerowej Ewa Dąbrowska. – Nie przypominała się, nie chwaliła. Nie tylko dlatego, że czasy były trudne i wspominanie o ratowaniu Żydów nie wiązało się z wyróżnieniami, a raczej z odrzuceniem. Była po prostu niezwykle skromna.

Może także z tego powodu literatura, kino i teatr tak długo jej nie zauważały. Pierwszy poświęcony jej spektakl – napisany przez amerykańskie uczennice z Uniontown „Holocaust. Życie w słoiku” – powstał w 1999 roku. Książka „Matka dzieci Holocaustu. Historia Ireny Sendlerowej” w opracowaniu Anny Mieszkowskiej ukazała się w 2004 roku. Nakręcony na jej podstawie amerykański (w koprodukcji z Polską) film Johna Kenta Harrisona „Dzieci Ireny Sendlerowej” wszedł na ekrany pięć lat później.

Dzięki tym opowieściom poznaliśmy fakty, metody działania, liczby. Realizatorzy przedstawienia „Mur” chcą sięgnąć jeszcze głębiej.

– Ratowanie dzieci przez panią Irenę wiązało się z zimną kalkulacją, doskonałą organizacją – mówi Dąbrowska. – Ale przecież ona nie była z kamienia. Pod chłodem i determinacją były ogromne emocje.

Jednak o tym Sendlerowa nie mówiła właściwie w ogóle.

– Scenariusz to więc materiał dedukcyjny – tłumaczy reżyser spektaklu Maciej Wojtyszko. – Pomiędzy słowami pani Ireny i tymi usłyszanymi od ludzi, którzy ją znali, Ryszard Marek Groński odnalazł klucz do opowieści o ludzkim wymiarze jej czynów.

Tym tekstem Ewa Dąbrowska mówi o cierpieniu, rozpaczy, bólu, których tyle Sendlerowa widziała. O rozterkach, dylematach, pytaniach, które musiały jej towarzyszyć i w czasie wojny, i później.

– Na przykład co stało się ze światem, że odbieranie matkom dzieci stało się koniecznością? – opowiada aktorka. – Jak uwierzyć i przekonać, że to jedyna szansa na przeżycie? Dlaczego uznawać za bohaterstwo coś, co powinien zrobić każdy przyzwoity człowiek?

O Irenie Sendlerowej twórcy mówią także przez pryzmat jej codzienności. A ta miała różne oblicza.

– Bardzo zależało mi na dostrzeżeniu może nie humoru, ale groteskowości w niektórych wydarzeniach – mówi Wojtyszko. – W każdej tragedii jest coś zabawnego, kłopotliwego, niezręcznego. I to czyni tamtą rzeczywistość bardziej zrozumiałą dla współczesnego widza. Nie chciałem, żeby nasza bohaterka stała na pomniku i wygłaszała komunały. Ten spektakl ma być spotkaniem z człowiekiem.

Spotkanie będzie bardzo bliskie, bo realizatorzy wybrali dla niego – ilustrowaną muzyką Jerzego Derfla – formę monodramu.

– Ona pozwala na bardzo analityczne podejście do tematu – mówi Maciej Wojtyszko. – Daje luksus intymnej, spokojnej – w tym wypadku kilkumiesięcznej – pracy.

– To możliwość rozmowy w cztery oczy z widzem – dodaje Dąbrowska. – Niezależnie od tego, ile osób przyjdzie na spektakl, ja zwracam się poniekąd do jednej: „tobie opowiem, jak to było, jak się to wszystko działo”.

Aktorka ma nadzieję, że w ten sposób uda jej się przekazać jak najwięcej prawdy o Sendlerowej. I że ta godzina w teatrze coś w widzach zmieni. Tak jak w niej.

– Wielu rzeczy dowiedziałam się o sobie dzięki pani Irenie. Jeszcze może nie umiem ich zdefiniować, ale to się stało – mówi Dąbrowska. – A że takich autorytetów jak ona mamy niewiele, musimy ich pamiętać. I mówić o nich. Jak najczęściej.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane