Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Gargamel do ścięcia

Monika Górecka-Czuryłło 11-05-2009, ostatnia aktualizacja 12-05-2009 18:36

Tylko dwa z sześciu pięter Czarnego Kota z ul. Okopowej mogą zostać. Resztę samowoli nadzór budowlany każe rozebrać.

Nareszcie – zaciera ręce burmistrz Woli Marek Andruk. I dodaje, że będzie kibicował rozbiórce. – Niestety, tylko to mogę robić – przyznaje. – Decyzje w tej sprawie należą do nadzoru budowlanego.

Rozebrać cztery piętra

Restauracja z hotelem Czarny Kot przy ul. Okopowej od kilkunastu lat pączkuje niemal w oczach. Pokraczny budynek z dobudówkami, łukami, skosami i półpięterkami powstaje w miejscu stojącego tu niegdyś prostego pawilonu. Ostatnim elementem była kilkupiętrowa przybudówka mieszkalna, o której właścicielka rok temu mówiła, że to tylko klatka przeciwpożarowa. Wolscy urzędnicy przyznają, że większość kolejnych części hotelu powstawała nielegalnie. – Ale potem właściciel przynosił odpowiednie dokumenty i kolejne wieżyczki czy werandka były legalizowane – mówi jeden z urzędników.

Teraz Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego nakazał całkowitą rozbiórkę pięter od trzeciego do szóstego.– Ale nie jest to decyzja ostateczna – zastrzega kierownik terenowego oddziału PiNB Artur Banaszek. – Właściciel może jeszcze odwołać się do mazowieckiego inspektoratu.

Banaszek przyznaje, że inwestor miał czas na dostarczenie dokumentów, które umożliwiłyby zalegalizowanie budowli. – Nie zdążył, ale zanim sprawę rozpatrzy inspektor wojewódzki, to potrzebne dokumenty mogą się pojawić. I budynek będzie legalny. Takie jest prawo – dodaje Banaszek.

Urbanista Grzegorz Buczek przyznaje, że jest tendencja do legalizowania samowoli. – Zwłaszcza, jeśli chodzi o kontynuację budowy, a tak jest w tym przypadku – mówi. – Jeśli uznano, że część budynku stoi zgodnie z przepisami i prawem, to trudniej odmówić legalizacji kolejnych części.

Właściciele nie chcieli rozmawiać o decyzji PINB. Ale jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, prawdopodobnie odwołają się od decyzji.

Już nie taki straszny

Architekci i urbaniści przyznają, że wielu z nich na brzydotę budynku machnęło już ręką. – To specyfika Warszawy. Tu nic do niczego nie pasuje – żartuje urbanista Krzysztof Domaradzki. I dodaje, że jest przeciwny spojrzeniu czysto architektonicznemu. – Trzeba spojrzeć na ten teren całościowo. Zaproponować jego formę. Stworzyć wizję ronda Babka i okolic. A potem zastanawiać się, co do czego nie pasuje – tłumaczy architekt

– Ja trzymam kciuki za likwidację budynku, bo ekstremalnie zaprzecza ładowi przestrzennemu – mówi Buczek. Ale przyznaje, że uciążliwość wizualna hotelu jest jakby mniejsza. – Właściwie już nie zauważamy kolejnych wieżyczek czy łuków. To trochę jak z brzydkim zapachem. Po pewnym czasie przebywania w nim przestajemy go odczuwać – żartuje Buczek.

Przeczytaj komentarz "Do brzydoty nie przywykniemy" Moniki Góreckiej - Czuryłło

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane