Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Jest wyrok, ból pozostał

Janina Blikowska 11-02-2011, ostatnia aktualizacja 12-02-2011 11:07

Mordercy policjanta Andrzeja Struja spędzą w więzieniu 25 i 15 lat. To, co spotkało ofiarę, mogło spotkać każdego, kto stanąłby na ich drodze – mówił sędzia Ireneusz Szulewicz, ogłaszając wyrok.

autor: Kuba Kamiński
źródło: Fotorzepa
autor: Kuba Kamiński
źródło: Fotorzepa
autor: Kuba Kamiński
źródło: Fotorzepa

Mateusz N., który rok temu na przystanku przy Forcie Wola zadał policjantowi śmiertelne ciosy nożem, został skazany na 25 lat więzienia. Jego kolega Piotr R., który przytrzymywał Andrzeja Struja, dostał 15 lat więzienia.

– Oskarżeni będą mieli czas, by zrozumieć zło, jakie uczynili, zwłaszcza córkom zabitego policjanta – mówił sędzia.

Prokuratura domagała się dla obu oskarżonych po 25 lat więzienia. Obrońca N. chciał zmiany kwalifikacji czynu z zabójstwa na zagrożone niższą karą pobicie ze skutkiem śmiertelnym, a z kolei obrońca R. uniewinnienia.

– To sprawa, która wywołała ogromne wzburzenie opinii publicznej. Dwaj 17-latkowie w biały dzień dokonali zabójstwa niewinnego człowieka. Nie ma wątpliwości, że Piotr R. podtrzymując policjanta, pomógł koledze w jego zabójstwie – mówiła prokurator Izabela Dołgań-Szymańska.

Pełnomocnik córek Struja Leszek Cichoń, który też chciał najwyższego z możliwych wyroków, mówił, że ofiara nie chciała się szarpać z oskarżonymi, a tylko podjąć interwencję. – Teraz reprezentuję całe policyjne środowisko, które tym wyrokiem dostanie sygnał, jaką ochronę daje mu nasze państwo – mówił mecenas Cichoń.

Wiedzieli, że to policjant

Uzasadniając wyrok, sędzia Szulewicz odtworzył wydarzenia sprzed roku. Policjant i nastolatkowie stali na przeciwległych przystankach. Między N. a Strujem doszło do pyskówki. Policjant pokazał legitymację. Wsiadał do tramwaju linii 26. Wtedy N. wziął kosz i wybił nim szybę w pojeździe. Struj wyskoczył z wagonu, by podjąć interwencję. Obezwładnił chuligana. Jednak na pomoc nastolatkowi przyszedł kolega, który odciągał funkcjonariusza. N. kilkakrotnie ranił nożem Andrzeja Struja. – Zamiar zabójstwa u Mateusza N. był nagły. Skoro zadawał ciosy nożem, musiał się liczyć, że zabije. To był jego wybór. Mógł uciec – tłumaczył sędzia Szulewicz. Dodał, że między N. a drugim oskarżonym nie było porozumienia w sprawie samego zabójstwa, ale R. przytrzymując policjanta, umożliwił koledze zadanie ciosów.

– Tym samym godził się na ewentualność śmierci policjanta – tłumaczył sędzia. Tak odniósł się do argumentów obrony R., że przy zdarzeniu, które trwało chwilę (według świadków 10 – 15 sekund), oskarżeni nie mieli czasu, by się porozumieć w sprawie zbrodni.

Sędzia Szulewicz podkreślił też, że rola R. była mniejsza, dlatego dostał niższy wyrok.

– Ponieważ ustawodawca przewidział, że będzie to 15 lat, nie można było ogłosić więcej – tłumaczył sędzia. Przypomniał też opinię biegłych o N., która mówiła o wysokiej agresji chłopaka. – To, co spotkało policjanta, mogło dotknąć każdego, kto stanąłby na drodze oskarżonego – mówił sędzia.

Śmiech i przeprosiny

Przed ogłoszeniem wyroku Mateusz N. śmiał się. Potem przeprosił rodzinę zabitego za ból i cierpienie. To samo zrobił jego kolega. Kiedy ogłoszono wyrok, najbliżsi oskarżonych byli przerażeni, część z nich zaczęła płakać.

Po rozprawie rodzina policjanta nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Żona Anna wyszła z sali tylnymi drzwiami.

– Nie powinni się państwo dziwić, bardzo to przeżywa – tłumaczył Leszek Cichoń. Dodał, że nie będzie apelował, bo jego zdaniem, to sprawiedliwy wyrok. – Obaj oskarżeni zostali uznani za winnych zabójstwa – tłumaczył. Obrońca N. nie chciał komentować wyroku. – Jest nieprawomocny – rzucił tylko. Z kolei Radosław Baszuk, pełnomocnik R., zapowiedział złożenie apelacji. – Sąd nie uznał wszystkich naszych argumentów – mówił. – Przeprosiny skazanych nie były szczere – uważa mecenas Cichoń.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane