Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Mordowanie zabytku

Agata Sabała 15-04-2009, ostatnia aktualizacja 16-04-2009 15:48

Budynek zbudowany w dwudziestoleciu międzywojennym dla króla warszawskich kuśnierzy Arpada Chowańczaka miał być wpisany do rejestru zabytków. Może tego nie doczekać, bo jest systematycznie podpalany. Celowo?

autor: Gardziński Robert
źródło: Fotorzepa
źródło: Życie Warszawy

Wracałem z pracy o trzeciej w nocy i już się paliło – opowiada jeden z sąsiadów kamienicy. – Ten budynek palił się już wiele razy. Ma być uznany za zabytek, a deweloper chce tu wybudować apartamentowiec. – Zobaczyłam pożar z okna i przyszłam zobaczyć, co się stało – mówi nam mieszkająca niedaleko kobieta. – Rano podjechały tu dwa drogie samochody i panowie wyszli robić zdjęcia. Dwie sąsiednie kamienice już zburzono. A ten budynek odcina drogę do inwestycji. Grunt w tym miejscu jest wart majątek.

Willę wybudował w okresie międzywojennym Arpad Chowańczak, właściciel słynnej firmy futrzarskiej. Jego prawnuczka Marta Chowańczak jest wstrząśnięta tym, co dzieje się z kamienicą. – Nie jestem w stanie zrozumieć pobłażania władz dla takich aktów wandalizmu. Nieważne, czy to było celowe podpalenie, czy zaniechanie właściciela – mówi Chowańczak. – W czasie wojny w budynek uderzyła bomba i zniszczyła dach, w murach są ślady kul z powstania. A teraz, żeby zarobić, właściciel niszczy albo pozwala na niszczenie!

Willa jest dobrze znana strażakom, bo paliła się już nieraz. – To niepokojąca zbieżność, że podpalane lub rozbierane są budynki, które mają być wpisane do rejestru zabytków – mówi Tomasz Merta, główny konserwator zabytków. – Mamy przeświadczenie o wartości tej kamienicy i na pewno nie zmieni się ono nawet wtedy, jeśli zostanie ona zniszczona.

W ostrzejszym tonie wypowiada się Tomasz Markiewicz, przewodniczący Zespołu Opiekunów Kulturowego Dziedzictwa ZOK. – To skandal. Wojna nie zniszczyła tej części Mokotowa, komuna nie zniszczyła, a niszczy je trzecia Rzeczpospolita – mówi. – Niestety nie znam precedensu, żeby deweloper odstąpił od budowy apartamentowca w atrakcyjnym punkcie – dodaje.

Właściciel budynku, firma Torca, zapewnia, że dbała o obiekt. I zaprzecza, jakoby miała jakikolwiek związek z pożarem. – Wynajmiemy firmę ochroniarską do pilnowania budynku – mówi TVN Warszawa prezes firmy Henryk Folek. – Zabezpieczymy również zgliszcza tak, by budynek dalej nie niszczał. W sąsiedztwie willi Chowańczaka stały jeszcze dwa budynki. Rozebrano je dwa lata temu w ciągu dwóch dni. Torca stara się uzyskać pozwolenie na budowę na tych działkach.

Sprawa kamienicy jest bardziej skomplikowana. Wojewódzki konserwator zabytków odmówił wpisania budynku do rejestru w 2006 roku. Organizacje społeczne zaangażowane w ochronę zabytków odwołały się od tej decyzji do Ministerstwa Kultury. – Decyzja została uchylona, jednak willa nie trafiła do spisu, bo od decyzji odwołali się właściciele – mówi Barbara Jezierska, wojewódzki konserwator zabytków. – W tej chwili postępowanie toczy się w sądzie administracyjnym. Minister zapewne wyda ponownie decyzję o wpisaniu willi do rejestru zabytków, a my z pewnością to zrobimy, bez względu na to, w jakim stanie się zachowa.

Konserwator podkreśla jednak, że od decyzji znowu mogą być odwołania. Właściciel może dowodzić, że zniszczenia są zbyt duże, by obiekt uznać za godny ochrony. – Stołeczny konserwator zabytków ma podstawy wystąpić do prokuratury z podejrzeniem popełnienia przestępstwa i niewłaściwego zabezpieczenia obiektu – dodaje Jezierska.

To niejedyny przypadek, kiedy budynek mający trafić do rejestru zabytków nagle się pali albo zostaje szybko zburzony. – Powstało nawet określenie „system konstanciński“ – ironizuje Jezierska. – W podwarszawskich miejscowościach, gdzie grunt ma wysoką cenę, podpala się albo szybko rozbiera budynek bez uzgodnienia.

W listopadzie ubiegłego roku spłonęła willa Zbyszek w Konstancinie. W 2003 roku zburzono willę Hell. Po awanturze w mediach prywatny inwestor obiecał odtworzyć zgruzowany oryginał, ale zamiast tego wybudował nowobogacki pałac. A deweloper związany ze współwłaścicielem koncernu ITI Janem Wejchertem zburzył bez zgody przedwojenną willę Julisin.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane