Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Monstrualna edukacja

Jolanta Gajda-Zadworna 05-09-2008, ostatnia aktualizacja 10-09-2008 20:31

Historia, geografia czy matematyka nie muszą wywoływać uczniowskiej alergii. A szkoła – stresu. Wydawnictwa na początek roku proponują edukację z pieprzykiem. Lub na wesoło. Z Jolantą Choińską-Miką, konsultantem historycznym Rozmawia Jolanta Gajda-Zadworna.

Czy historia musi być „strrraszna”, a erudycja „monstrrrualna”, by zainteresować młodych ludzi?

Jolanta Choińska-Mika, Instytut Historyczny UW: Taka oprawa intryguje, a jeśli choć jeden czytelnik, np. „Paranoi panujących”, zapragnie sprawdzić w innych źródłach, jak naprawdę było z tymi paranojami, będzie OK.

To ocena pracownika naukowego czy nauczyciela historii w liceum?

Także osoby obserwującej młodych ludzi na różnych historycznych akcjach. Konia z rzędem, jeśli wśród tych, często subkulturowo wyglądających, prawdziwych znawców tematu znajdują się prymusi. Szkoła to zaledwie jedno z miejsc przekazywania wiedzy. Pasja rodzi się i rozwija najczęściej poza lekcjami.

„Strrraszna historia” to...?

Na pewno nie seria podręczników. Raczej sygnał, że historia, czy w ogóle wiedza, bywa fascynująca, ma zaskakujące momenty, o których w szkole się nie mówi, bo np. z punktu widzenia dziejów świata nie miały istotnego znaczenia. Dla zrozumienia tła zdarzeń, charakteru epoki itd. są jednak bardzo przydatne.

Komiksowa formuła, humor rysunków, slang... nie rażą pani?

Jako nauczyciel nie przesadzam z eksperymentami, ale każda forma, która – zachowując standardy – promuje wiedzę, prowokuje do jej poszerzenia, jest przydatna. Dziś w formie komiksów opowiada się np. o „Solidarności”. Co do języka, nie wiem, czy to slang, ale z założenia tekst miał być żywy i przystępny. Z pewnością bez obraźliwych słów czy wulgaryzmów.

Na czym polegała praca konsultanta przy seriach?

Trochę informacji – czytelnych dla Brytyjczyków czy ludzi wychowanych w kręgu kultury anglosaskiej – trzeba było wyjaśnić, a niekiedy uzupełnić. Zarówno w tytułach tłumaczonych, jak i pisanych w Polsce dokładnie sprawdzane były też wszystkie podane w seriach fakty.

Co sprawiało najwięcej kłopotów?

Tytuły. Obowiązkowo dwuwierszowe i zaczynające się na tę samą literę. Ten wymóg sprawiał, że powstawały czasami karkołomne konstrukcje. Ale zabawne i chwytliwe. Tak jak teksty ze środka, które intrygującej lektury mogą dostarczyć nie tylko uczniom.

Serie wychodzą od dziesięciu lat. Ukazało się już 25 tomów "Monstrrrualnej erudycji” i 32 „Strrrasznej historii“. Do końca roku planowanych jest jeszcze pięć książek.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane