Rok z miastem i aparatem
Kończymy nasz fotograficzny konkurs. Od naszych Czytelników dostaliśmy setki zdjęć. Wspólnie pokazaliśmy, jak wielkie zmiany zaszły w stolicy przez powojenne lata.
Gdy w styczniu 2009 roku publikowaliśmy pierwsze konkursowe ujęcie ulicy Złotej, nawet nie wyobrażaliśmy sobie, jak ciekawą i inspirującą podróż po historii stolicy odbędziemy razem z uczestnikami naszego fotokonkursu. W każdy piątek przez 37 tygodni jury miało do przejrzenia kilkadziesiąt prac. Bywały tygodnie, kiedy konkurencja była szalona – nie wiedzieliśmy, którą fotografię nagrodzić. Najważniejsze jednak, że mieliśmy do czynienia ze zdjęciami zrobionym z zaangażowaniem i pomysłem.
Czytelnikom i uczestnikom konkursu jesteśmy winni ostatnie rozwiązania. Tematem zagadki z 19 grudnia był, co nie trudno rozszyfrować, pl. Trzech Krzyży (przeczytaj tekst Jerzego Pytko o pl. Trzech Krzyży). W kategorii „historycznej“ (należało wiernie powtórzyć ujęcie Leopolda Pytko) zwycięzcą został Andrzej Cichy, który otrzyma książkę Frantza Vaillanta „Roland Topor. Zduszony śmiech“ oraz trzypłytowy album „Jazz obowiązkowy“. Natomiast w kategorii „współczesnej“ (dowolna fotografia danego miejsca) wygrała Danuta Pietraszek. Autorka będzie mogła uczestniczyć w profesjonalnych warsztatach zorganizowanych przez Warszawską Szkołę Fotografii.
Ostatnią zagadką opublikowaną w świątecznym numerze był kadr przedstawiający panoramę lewego brzegu Warszawy sfotografowanego spod mostu Śląsko-Dąbrowskiego (przeczytaj tekst autorstwa Jerzego Pytko). W ocenie jury najlepsze zdjęcie w kategorii „historycznej“ zrobił Andrzej Osiak (nagrody: książka o Toporze i jazzowy album). Komisji redakcyjnej najbardziej spodobało się „współczesne“ zdjęcie Rafała Leonarcika (dołączy do grupy uczestniczącej w warsztatach).
Przyznaliśmy także nagrodę miesiąca w kategorii „historycznej“, a otrzyma ją za kadr z pl. Trzech Krzyży również Andrzej Cichy, który otrzymuje aparat fotograficzny Casio EX-H10.
I wreszcie ostatnia nagroda w konkursie – najlepsze zdjęcie „współczesne“ wybrane z tych wyróżnionych w ostatnich trzech miesiącach. Laureatką w tej kategorii została Danuta Pietraszek za swoje ujęcie pl. Trzech Krzyży. Autorka otrzymuje również aparat Casio EX-H10.
Nagrodzone prace znajdą się tradycyjnie na stronie konkursu www.zyciewarszawy.pl/retrowarszawa. Chcemy, aby strona nadal pokazywała zmiany jakie zaszły w Warszawie przez kilka powojennych dziesięcioleci. Planujemy także umieścić reportaż z warsztatów fotograficznych, w których będą uczestniczyć nasi laureaci.
Zdjęcia, na których nie widać autora
Anna Beata Bohdziewicz, fotograf. Absolwentka studiów etnograficznych, reżyserka, publicystka. Autorka wydanego wiosną albumu i wystawy „Kapliczki Warszawskie“
Jak ocenia pani zdjęcia nadesłane na konkurs Retro Warszawa?
Anna Beata Bohdziewicz: Niezależnie od konwencji, w jakiej są utrzymane, widać, że autorzy się starali. Efekty są różne... Na pewno dla autorów było trudne odnalezienie się w tak dziś zabałaganionej, chaotycznej przestrzeni miasta. Topografia Warszawy zmieniła się do tego stopnia, że czasem nie sposób już nawet ustawić się w tym samym miejscu, co przed laty.
Która kategoria – „historyczna” czy „współczesna” – bardziej do pani przemawia?
Zdecydowanie „historyczna”. Uświadamia nam, jak bardzo Warszawa się zmienia. Przyjechałam tu w latach 60. Nie znałam miasta w ogóle. Z czasem zaczęłam się szwendać z aparatem, odwiedzałam m.in. Wolę. Fascynowała mnie nie tyle topografia miasta, ile stare kamienice. Wtedy w Warszawie wciąż były ślady wojny, które dobrze widać na zdjęciach Pytków. Jestem pod wrażeniem ich archiwum. Pomysł na taką rodzinną pracę jest fenomenalny.
W prezentowanych i nadesłanych zdjęciach na pierwszy plan wysuwa się funkcja dokumentalna. Jakie ma ona znaczenie?
Dla mnie fotografia dokumentalna to taka, na której nie widać fotografa, lecz obiekt. Ma ona ogromnie znaczenie, bo pozwala uchwycić zmiany. Dzięki niej powracamy w przeszłość. Gdy spojrzałam na zdjęcia z placu Powstańców z 1954 r. z drewnianą chałupką, podobno mieszkaniem budowniczych Domu Chłopa, od razu przypomniały mi się opowieści ojca, który podczas powstania mieszkał w kamienicy Wedla. Fotografia dokumentalna pobudza i utrwala pamięć. To jej funkcja nieśmiertelna, pomimo że wiarygodność tej sztuki została już podważona przez nowe technologie cyfrowe.
Od dziesięcioleci fotografuje pani warszawskie kapliczki, prowadzi „Fotodziennik, czyli piosenkę o końcu świata”. To taki dokumentalny sposób na obserwację zachodzących wokół zmian?
Fotodziennik to subiektywny zbiór wrażeń, refleksji, ale też sporo zapisu tego, co się działo. Moja dokumentacja kapliczek też jest raczej subiektywna, tak bardzo mnie one zauroczyły. Jeśli chodzi zaś o dokumentację fotograficzną, to wzorem może być album Wojciecha Wilczyka „Niewinne oko nie istnieje” – zbiór zdjęć budynków dawnych synagog. Bardzo przemyślane, jednorodne zdjęcia, których stylistyka nie przesłania tematu.
A wracając do konkursu. Co tydzień do redakcji spływało kilkadziesiąt fotografii. Czy powodów takiego zainteresowania fotografią amatorską można upatrywać tylko w cyfryzacji?
Dzięki niej fotografia stała się medium bardziej demokratycznym – podobnie jak wtedy, gdy się rodziła. Wówczas okazało się, że każdy może mieć swoje zdjęcie. Dziś okazuje się, że prawie każdy może je zrobić. Oczywiście zdjęć powstaje za dużo. Ale tak samo za dużo jest ludzi na świecie czy śmieci, które produkują. Najważniejsze, że część z tych zdjęć pozostanie jako dokument czasu. Taką rolę spełniają także konkursowe zdjęcia. Warszawa to miasto szczególne. Jej powojenna odbudowa i dzisiejsza rozbudowa wzbudzają wiele kontrowersji. Dlatego te zmiany musimy wciąż utrwalać.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.