Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Ocalić od zapomnienia – panorama Warszawy 1960

Jerzy Pytko 08-01-2010, ostatnia aktualizacja 10-01-2010 21:07

Kończymy konkurs fotograficzny RETRO WARSZAWA, przez prawie rok zachęcaliśmy do spacerowania po mieście, odnajdywania fragmentów przeszłej architektury miasta, zapoznania się z historią starszą i niedawną, także z łamów archiwalnych wydań „Życia Warszawy”.

Zdjęcie pochodzi z lat 60-tych.
autor: Leopold Pytko
źródło: Archiwum rodziny Pytko
Zdjęcie pochodzi z lat 60-tych.

Mam nadzieję, że chociaż kilka osób spróbuje na stałe zająć się systematycznym, fotograficznym dokumentowaniem zmian w Warszawie. Miasto wielokrotnie powstawało ze zgliszczy, dzisiaj kolejny raz zmienia swoje oblicze. Powstają nowoczesne arterie, piękne centra handlowo-usługowe i osiedla mieszkaniowe. Obszar miasta ciągle się poszerza. I tak jak kiedyś Beyer, Brandel tak i dzisiaj każdy z nas, aktualnie fotografujący, ma szanse zaistnieć na firmamencie dokumentalistów Warszawy.

Konkursowe zdjęcia drukowane w sobotnich wydaniach „Życia Warszawy” i te prezentowane w elektronicznej wersji gazety wybrałem w większości z niepublikowanego jeszcze materiału fotograficznego albumu „WARSZAWA DAWNA … I WCZORAJSZA – konfrontacje fotograficzne obrazów powojennych zniszczeń Warszawy z aktualnym stanem odbudowy i rozwoju miasta” autorstwa Leopolda Józefa Pytko. Może przygotowane jeszcze w 1995 roku materiały znajdą wkrótce godnego wydawcę.

Prezentując zdjęcie ostatniej odsłony konkursu RETRO WARSZAWA, nocną panoramę stolicy z praskiego brzegu Wisły z września 1960 roku, dołączam fragmenty przygotowanego tekstu, gdzie Ojciec opisuje swoją fascynującą, wieloletnią, fotograficzną przygodę w Warszawie:

„Moje pierwsze spotkanie z Warszawą miało miejsce w maju 1945 roku i wywarło na mnie niezatarte, wstrząsające wrażenie... Pozostała mi też w pamięci rozmowa kilku starszych panów, usłyszana na Placu Zamkowym, przy obalonej kolumnie Zygmunta. Dyskutowali nad problemem – czy starczy choćby pięćdziesięciu lat na wywiezienie tego ogromu gruzów, który legł w miejscu, gdzie niegdyś tętniła życiem Warszawa? ... Dalszym celem naszej wędrówki był Dworzec Gdański. W owych dniach wyprawa ta bardziej podobna była do wysokogórskiej wspinaczki, aniżeli do spaceru ulicami stolicy.

Po drodze co parę kroków, jakieś tragiczne ruiny przykuwały dosłownie naszą uwagę. Nie mogłem się opanować. Wielokrotnie zostawałem nieco w tyle i wyjmowałem z torby aparat fotograficzny. Zwolnienie spustu sprawiało mi niewątpliwą ulgę… Dopiero po zamieszkaniu na stałe w Warszawie w początku lat pięćdziesiątych, fotografując dużo, robiłem także zdjęcia widoków Warszawy bez określonego celu; będąc pod urokiem przeczytanej książki prof. Jana Bułhaka „Fotografia Ojczysta”, doceniłem nieprzemijające znaczenie i historyczną wartość tych zdjęć…

Podczas przeglądania już wówczas starych fotografii sprzed lat stwierdziłem, że ten zbiór zdjęć okazyjnie kompletowany pod wpływem wewnętrznego impulsu, zawiera autentyczną historię naszej stolicy. Dopiero patrząc na stare fotografie przekonujemy się, jak ulotna jest pamięć ludzka... Od 1960 roku rozpocząłem planowe inwentaryzowanie stanu miasta w ramach systematycznie kontynuowanych „wędrówek fotografa”...

W tej przeogromnej, niemal syzyfowej pracy, najbardziej przerażała mnie rozległość terytorialna Warszawy i ogrom stale postępujących w niej zmian, wymagających skrupulatnego zanotowania na taśmie filmowej, zwłaszcza gdy cała ta praca pozostawała do wykonania jednemu człowiekowi. Warto także zauważyć, że w moim odczuciu stara rudera na „Bagnie”, czy czynszowy drewniak na „Szmulkach” jest w niektórych przypadkach ważniejszym, bardziej warszawskim zabytkiem, niż niejeden pseudoklasyczny pałacyk. Bo skromne budyneczki skupiały w sobie więcej tętniącego życia, radości i tragedii ludzkich, a przed wszystkim wiele autentycznej historii warszawskiej aniżeli niejeden pawilon pałacowy w podrabianym stylu.

Przecież te okaleczone chałupki, wraz z całym swoim oszpeconym urokiem resztek przedwojennego nastroju i niepowtarzalnego warszawskiego kolorytu – za lat kilka czy kilkanaście – najprawdopodobniej zginą, jak przedwojenne pamiątki z kuferka babci, pachnące naftaliną i wzbudzające autentyczne wzruszenia swoim niezaprzeczalnym świadectwem tamtych, dawnych lat. Za to po pewnym czasie na ich miejscu staną „pod linijkę” nowe osiedla, wprawdzie nowoczesne i czasem wygodne, ale niestety zbyt mocno trącące stereotypowością formy podobne klockom, a intensywnością życia – kopcom termitów. W dodatku takie same na Ursynowie, jak na Jelonkach, Gocławiu czy Moczydle...

Reasumując refleksje autorskie nad przygotowanym materiałem zdjęciowym pragnę, chyba najbardziej przekonywująco wyrazić swoje credo, słowami zaczerpniętymi z prześwietnego wiersza K.I. Gałczyńskiego: lat upłynęło już tyle, wciąż wszystko się wokół nas zmienia, chciałbym te minione chwile ocalić od zapomnienia….

Leopold Józef Pytko, Warszawa, w maju 1995 roku”.

Jerzy Pytko

zyciewarszawy.pl

Najczęściej czytane