Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Bohaterowie i wnukowie

Izabela Kraj, Aleksandra Pinkas 01-08-2008, ostatnia aktualizacja 02-08-2008 15:08

O godz. 17 na dźwięk syren warszawscy przechodnie zatrzymali się karnie. Tym gestem wyrazili hołd bohaterom z 1944 r. Obchody znów połączyły pokolenia.

autor: Kamiński Jakub
źródło: Fotorzepa

1 sierpnia należał przede wszystkim do powstańców. Podczas gdy oni niemal biegali z jednej uroczystości na drugą, składając kwiaty przy Grobie Nieznanego Żołnierza, pomnikach i paląc znicze na grobach kolegów, młodzi ludzie upamiętniali powstanie, rywalizując w sporcie. Pokolenia połączył wczoraj... pomnik Małego Powstańca na Podwalu.

Mały Powstaniec, czyli Motek

Małym Powstańcem zwany był Zawiszak Tymoteusz Duchowski ps. Motek. On sam o sobie mówi: „szczur kanałowy”. Podczas powstania miał 16 lat. Jako jednemu z najmniejszych powierzono mu zadanie przekazywania kanałami meldunków i broni między oddziałami.

– Byłem mały, ale zwinny. Takich potrzebowali. Byłem może nietypowym „małym powstańcem”, bo nie wszyscy nadawali się na łączników kanałowych – uśmiecha się. – Nie było łatwo. W kanałach ciemno, ciasno, potrzebne było odpowiednie zabezpieczenie kolan i karku. No i wytrzymałość fizyczna.

Najmłodsi druhowie Szarych Szeregów oprócz przenoszenia meldunków dostarczali mieszkańcom wodę i jedzenie. Roznosili listy poczty harcerskiej, na które czekały rodziny powstańców. Jerzy Czajkowski taką robotę w Szarych Szeregach rozpoczął, gdy miał 12 lat.

– Dwa razy dziennie roznosiliśmy korespondencję albo prasę powstańczą w obrębie Śródmieścia Południowego – wspomina. – A przejście przez Warszawę nie było wtedy proste. Chodziło się przy barykadzie, potem bramą, do piwnicy, w piwnicy był wybity otwór do następnego budynku.

Mały Powstaniec na cokole

Współczesnych 10- i 11-latków spotkaliśmy właśnie przy pomniku Małego Powstańca na Podwalu. Wśród nich byli mali piłkarze ze stołecznych drużyn Polonii, Okęcia, Agrykoli i Legii oraz ich rówieśnicy z Düsseldorfu, Lwowa i Budapesztu. Zawodnicy do niedzieli rozgrywają w stolicy turniej piłkarski z okazji rocznicy powstania.

Polscy 10- i 11-latkowie historię powstania znają z opowieści dziadków i rodziców.

– Moja babcia w 1944 roku miała dziesięć lat. Tyle samo co ja teraz. Była harcerką i roznosiła pocztę powstańczą. Ryzykowała życie, ale w ogóle się nie bała – opowiada Jarek Radzicki. – Dziadka znam tylko z opowieści taty. Zginął w Zielonce, kiedy spieszył z oddziałem na pomoc walczącej stolicy – dodaje wzruszony Maciek Niecka.

Niektórzy o powstaniu uczyli się w szkole. – Pani od historii opowiadała nam, że dzieci podpalały czołgi, rzucając w nie butelkami z benzyną – mówi Mateusz Biernicki.– Roznosiły też pocztę – dodaje Dominik Chrzanowski.

Chłopcy bez wahania przyznają, że tak jak ich dziadkowie wzięliby udział w powstaniu. – To w końcu obowiązek walczyć o ojczyznę – mówi Igor Madziar.

Ich koledzy z Niemiec i Węgier niewiele wiedzą o 1 sierpnia. – Ale tutaj możemy się o nim uzyskać więcej – mówi Ferenc Varge.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane