Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Atak na sklepy sportowe

Agnieszka Grotek 21-01-2010, ostatnia aktualizacja 22-01-2010 08:26

Hitem sezonu są sanki i łyżwy. Tuż przed feriami największym zainteresowaniem cieszy się sprzęt narciarski. Nie jest tanio. Koszt całego ekwipunku dla dziecka to około 2 tys. zł.

Wybieramy się z synem na ferie. Szukam dla niego całego ekwipunku. Okazuje się, że będę musiała zapłacić za to więcej niż za pobyt w pensjonacie – mówi Monika Górska, mama sześcioletniego Janka. Choć w sportowych sklepach działy ze sprzętem dla dzieci są niewielkie, to ofertę mają dość bogatą.

–Furorę robią kaski – mówią sprzedawcy. Powód? Od początku lutego dzieci do 15. roku życia mają obowiązek mieć go na głowie podczas jazdy na nartach lub snowboardzie. Koszt wysokiej klasy modelu (z regulowaną wentylacją i miękkimi nausznikami) to ok. 150 zł.

Dzieci mogą wybierać też wśród nart i desek snowboardowych. Za firmowe narty dla juniora zapłacimy ok. 700 zł, a za deskę ok. 400 zł. Pamiętajmy, by ten sprzęt dobierać przede wszystkim do wzrostu pociechy. Do tego buty – kolejne 350 zł.

Na stoku bardzo ważny jest odpowiedni strój. Maluchom najlepiej kupić kombinezon. Najprostszy model to wydatek rzędu 150 zł, a wymyślny i wyższej klasy to już koszt około 500 zł.

Starsze dzieci wolą zestaw: kurtka i spodnie. W sklepach dostępne są modele, które można ze sobą spinać. Koszt całości to ok. 600 zł. Do tego dobieramy rękawice (ok. 100 zł) i bieliznę termiczną (komplet ok. 150 zł).

Ze sklepów znika też tańszy zimowy sprzęt: sanki i łyżwy.

– Z sankami w tym roku jest jakiś kosmos. W ciągu trzech dni w warszawskich sklepach sprzedaliśmy ich tyle, co w ubiegłym roku w miesiąc – mówi Adam Groń z sieci sklepów Intersport.

Największym zainteresowaniem cieszą się najprostsze drewniane modele, które w specjalistycznym sklepie kosztują ok. 80 zł. O około 30 zł taniej można je kupić w hipermarkecie – ale i tutaj trzeba się spieszyć, bo towar szybko znika.

A sprzedawcy ostrzegają: więcej dostaw sanek raczej nie będzie. Dlaczego? – Już jest po sezonie. Towaru nie ma w hurtowniach i u producentów – mówi Adam Groń. I dodaje, że w tym roku sprzętu jest mniej na rynku, bo po uderzeniu kryzysu już nikt nie chciał się zadłużać i produkować więcej towaru, niż potrzeba. Nikt też nie spodziewał się tak śnieżnej zimy. Na zakupy ruszyli również miłośnicy jazdy na łyżwach. W hipermarketach kupimy je już za ok. 70 zł. A w specjalistycznych sklepach za ok. 150 – 300 zł. Maluchom najlepiej kupić łyżwy, które można powiększyć.

Najtaniej wysokiej klasy zimowy sprzęt można kupić na giełdach, np. obok toru łyżwiarskiego na Stegnach przy ul. Inspektowej 1. W ofercie są markowe nowe narty, deski, ubrania sprzedawane przez hurtowników, ale też używane. Warto się tu targować. Giełda czynna jest w soboty i niedziele w godz. 9 – 14.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane