Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.


Igor 
Janke


mm, szyp 15-10-2009, ostatnia aktualizacja 14-10-2009 16:20

Pojawił się w „ŻW” na początku lat 90. Jego pierwszy tekst był o wygranej w bingo.

autor: Ryszard Waniek
źródło: Fotorzepa

– Przyszedłem do redakcji, która była XIX-wieczna. Mentalnie i organizacyjnie – zatopiona w PRL-u. Śmierdziało, mieliśmy stare, rozpadające się maszyny do pisania. Gruby cieć na tłustym papierze zawsze miał kiełbasę – opowiada Janke. 
Dziennikarze pracowali po kilkanaście godzin dziennie. Od bladego świtu do nocy. – A potem szliśmy 
do kogoś na piwo i rozmawialiśmy o łamaniu gazety. 
Żyliśmy tylko tym. I nie chodziło o pieniądze. 
Ktoś mnie spytał po trzech miesiącach, ile wynosi wierszówka. Nie potrafiłem odpowiedzieć.

Wtedy też zgromadził się tam zespół, który obstawia dziś wszystkie najważniejsze media w Polsce – mówi felietonista „Rzeczpospolitej” i założyciel portalu Salon24. 
Po trzech miesiącach Janke pisał już o prezydencie, 
a po kolejnych sześciu robił wywiady z premierem. 
Na początku lat 90. wszystko nabrało radykalnego przyśpieszenia. Także rozwój gazety.

– Był taki moment, kiedy robiliśmy materiał o wirusie internetowym Gabriel. Tekst na ten temat był na pierwszej stronie. 
A myśmy pisali o tym na maszynach do pisania, które się ciągle psuły. I nagle wskoczyliśmy w XXI wiek. Super wygląd stron, łamanie komputerowe. Praca w „ŻW” to był najbardziej fascynujący czas w moim życiu – podsumowuje.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane