Igor Janke
Pojawił się w „ŻW” na początku lat 90. Jego pierwszy tekst był o wygranej w bingo.
– Przyszedłem do redakcji, która była XIX-wieczna. Mentalnie i organizacyjnie – zatopiona w PRL-u. Śmierdziało, mieliśmy stare, rozpadające się maszyny do pisania. Gruby cieć na tłustym papierze zawsze miał kiełbasę – opowiada Janke. Dziennikarze pracowali po kilkanaście godzin dziennie. Od bladego świtu do nocy. – A potem szliśmy do kogoś na piwo i rozmawialiśmy o łamaniu gazety. Żyliśmy tylko tym. I nie chodziło o pieniądze. Ktoś mnie spytał po trzech miesiącach, ile wynosi wierszówka. Nie potrafiłem odpowiedzieć.
Wtedy też zgromadził się tam zespół, który obstawia dziś wszystkie najważniejsze media w Polsce – mówi felietonista „Rzeczpospolitej” i założyciel portalu Salon24. Po trzech miesiącach Janke pisał już o prezydencie, a po kolejnych sześciu robił wywiady z premierem. Na początku lat 90. wszystko nabrało radykalnego przyśpieszenia. Także rozwój gazety.
– Był taki moment, kiedy robiliśmy materiał o wirusie internetowym Gabriel. Tekst na ten temat był na pierwszej stronie. A myśmy pisali o tym na maszynach do pisania, które się ciągle psuły. I nagle wskoczyliśmy w XXI wiek. Super wygląd stron, łamanie komputerowe. Praca w „ŻW” to był najbardziej fascynujący czas w moim życiu – podsumowuje.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.