Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Drogowa ciuciubabka

Konrad Majszyk, Monika Górecka-Czuryłło 20-07-2010, ostatnia aktualizacja 21-07-2010 15:29

Urzędnicy zwlekają z wypłatą pieniędzy za działki przejęte pod węzeł Łopuszańska. – Zgodziłem się na odszkodowanie. Drogowcy zajęli teren, rozpoczęli budowę i... się odwołali. Pieniędzy do dziś nie mam – mówi warszawiak.

autor: Rafał Guz
źródło: Fotorzepa

Mimo upału na skrzyżowaniu przy Łopuszańskiej trwa budowa tunelu, w którym w 2011 roku schowają się Al. Jerozolimskie. W górę pnie się też jedna z dwóch 200-metrowych estakad łączących Al. Jerozolimskie z Łopuszańską. Kierowcy omijają plac budowy rondem o długości 300 metrów.

Jak kasa? Najpierw sąd

Jeszcze rok temu ta warta 160 mln zł inwestycja stała, bo urzędnicy nie przejęli sześciu działek. W końcu wojewoda Jacek Kozłowski w atmosferze sukcesu przejął grunty na mocy specustawy. W czasie procedury odszkodowawczej wyznaczony przez niego rzeczoznawca określał wysokość rekompensat za zajęte pod budowę drogi domy i działki.

Leszek Szeller z ul. Jutrzenki w takich okolicznościach oddał pod węzeł Łopuszańska grunt o powierzchni 7 tys. mkw. Właściciel zgodził się na zaproponowaną wycenę nieruchomości. Wszystko odbyło się niemal podręcznikowo. Jednak minął już ponad rok, a pieniędzy wciąż nie zobaczył.

– Od wyceny wojewody odwołały się władze Warszawy – mówi Leszek Szeller. – Sprawę rozpatrywało następnie Ministerstwo Infrastruktury, które utrzymało w mocy decyzję wojewody. Ale wtedy miasto złożyło skargę do sądu administracyjnego – denerwuje się.

Według mieszkańca, urzędnicy celowo grają na zwłokę.

– Chcą wypłacić pieniądze jak najpóźniej. Liczą też, że uda się uzyskać niższą wycenę i ja będę stratny – mówi Szeller.

– Zwykły mieszkaniec jest zawsze pokrzywdzony. Większość moich sąsiadów też wciąż czeka na pieniądze.

Podobnego przebiegu wypadków spodziewa się mieszkający 500 metrów dalej Roman Gościk, od którego Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przejęła ziemię pod trasę Salomea – Wolica.

– Rzeczoznawca wycenił moją nieruchomość, ale to fikcja. Od urzędnika GDDKiA już usłyszałem, że się od tej decyzji odwołają – twierdzi Gościk.

– Jeśli jednak zgodziłem się na wysokość odszkodowania, sprawa powinna być zakończona. Bo jeśli nie, nie mogę mieć żadnego zaufania do Skarbu Państwa – podkreśla.

Co na to wojewoda, którego wyceny są kwestionowane?

– Takie są zasady. Wycenę mogą zaskarżyć obie strony: zarówno właściciel działki, jak i publiczny inwestor. Ten ostatni wydaje w końcu pieniądze podatników – tłumaczy wojewoda Mazowsza Jacek Kozłowski.

Według wojewody, wyceny są wykonywane właściwie. – Dokonują ich wybrani w przetargach licencjonowani rzeczoznawcy majątkowi. Za niesolidność w tej dziedzinie można stracić uprawnienia zawodowe – mówi Kozłowski.

Celowa gra urzędników?

– Jeśli proces odwołań trwa dłużej niż rok, to wycena traci ważność – przypomina radca prawny Krzysztof Wiktor z kancelarii Wardyński i Wspólnicy. – Zleca się wtedy nową, a ponieważ ceny nieruchomości w ostatnim czasie spadają, właściciel dostanie prawdopodobnie niższe odszkodowanie. Może to być uznane za celowe działanie urzędników.

Specjaliści potwierdzają, że zachowania urzędników od wycen to ich czysta przebiegłość.

– Wolą, żeby to sądy podejmowały decyzje o wysokości odszkodowań. Wtedy mają czyste ręce i mówią, że nie przepłacili – twierdzi szef Warszawskiego Stowarzyszenia Rzeczoznawców Majątkowych Mieczysław Prystupa.

Według Urzędu Wojewódzkiego, w tym roku na Mazowszu doszło do 53 odwołań przy procedurach wywłaszczeniowych i odszkodowawczych (miasto odwołało się raz, a GDDKiA

– 10 razy). W ubiegłym roku odwołań było 133 – w tym osiem miejskich i 28 GDDKiA. Władze Warszawy dziwią się zarzutom o przebiegłość i odwlekanie wypłat.

– Miasto musi dbać o swoje interesy – mówi dyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcin Bajko. – Odwołujemy się od wycen rzeczoznawców tylko wówczas, gdy zdecydowanie odbiegają od wartości rynkowej, którą znamy np. na podstawie własnego operatu.

– Odwołujemy się praktycznie przy każdej inwestycji – mówi z kolei rzeczniczka GDDKiA Małgorzata Tarnowska. – Nie zawsze chodzi jednak o niewłaściwe odszkodowania, ale np. błędnie określone strony postępowania.

Mieszkańcy tęsknią do dawnych przepisów, przy których budowy dróg stanęły.

– Teraz właściciel nie ma pola do dyskusji. Żeby przyspieszyć budowę dróg, właściciel jest pozbawiany automatycznie ziemi w momencie uprawomocnienia się decyzji lokalizacyjnej – mówi Roman Gościk.

– Właściciel nie jest całkowicie bezbronny. Jeśli dostanie zapłatę za grunt np. po dwóch latach w niższej niż wcześniej proponowana kwocie, to ma duże szanse na drodze sądowej występować o odszkodowanie wyrównujące stratę – ocenia prawnik Krzysztof Wiktor.

Dodaj swoją opinię

Takie prawo

Publiczni inwestorzy uzyskali prawo do przejmowania działek wbrew woli właściciela po nowelizacji drogowej specustawy. Wcześniej uparci mieszkańcy latami blokowali budowę potrzebnych tras.

- Rodzina Gmurków uniemożliwiała poszerzenie ul. Powstańców Śląskich od 1987 roku. Pierwsza nieudana próba wywłaszczenia miała miejsce w 1992 roku. Dopiero w 2008 roku ratusz przejął potrzebnych 300 mkw.

- Właściciele autokomisu Bogdan-Car w latach 2004 – 2009 odmawiali opuszczenia działki przy ul. Płowieckiej, bez której Zarząd Miejskich Inwestycji Drogowych nie mógł ruszyć z wartą 125 mln zł budową ostatniego elementu Trasy Siekierkowskiej.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane