Banki ziemi pod osiedla już na wyczerpaniu
Największe problemy z uzupełnieniem banku ziemi mają deweloperzy budujący w metropoliach.
Firmy deweloperskie jeszcze nigdy nie budowały tak dużo. Kolejne mieszkania rosną w całej Polsce. – Rekordowa aktywność inwestycyjna deweloperów wyczerpała banki ziemi, które stosunkowo zasobne były jeszcze na początku 2016 roku – ocenia Andrzej Prajsnar, ekspert portalu RynekPierwotny.pl. – Dane NBP wskazują, że w trzecim kwartale 2017 r. przeciętna duża firma deweloperska zatrudniająca ponad 50 osób miała zapas gruntów na mniej niż rok produkcji mieszkań. Największe problemy z uzupełnieniem banku ziemi mają deweloperzy budujący w metropoliach. W najlepszej sytuacji są ci, którzy duże zapasy zgromadzili przed boomem.
Wielka konkurencja
Jak zauważa Prajsnar, z rynku zniknęło już wiele dobrze położonych działek, bez problemów prawnych i planistycznych. – Pozostałe dobre grunty podrożały nawet o kilkadziesiąt procent – mówi. – Sytuacji nie ułatwiają przepisy ograniczające obrót ziemią rolną. Kolejnym problemem jest konkurencja ze strony inwestorów działających w branży hotelowej i biurowej.
Prajsnar szacuje, że w Warszawie i Krakowie roczne tempo wzrostu cen działek pod zabudowę mieszkaniową to zwykle 10–30 proc. Najbardziej atrakcyjne parcele podrożały jednak nawet o 70–80 proc. – Deweloperzy zaczynają więc coraz śmielej spoglądać na tereny pod dużymi miastami. Jest to już widoczne np. w okolicach Krakowa – mówi. – Zjawisko może się nasilać, bo koniunktura na rynku będzie nadal sprzyjać zwyżkom cen miejskich gruntów.
O problemach z działkami mówią sami deweloperzy. Henryk Urbański, prezes spółki Budimex Nieruchomości, zauważa, że wiele gruntów nie ma uregulowanego stanu prawnego, co jest ogromnym problemem. Za wzrost cen po części odpowiadają zaś nowe firmy, które zaczynają działalność deweloperską. – Pomimo braku doświadczenia w tej branży chciałyby skorzystać z dobrej koniunktury i szybko zarobić – mówi Urbański. – Czy jednak potrafią zaoferować klientom bezpieczny produkt? – pyta.
Budimex Nieruchomości wciąż rozbudowuje bank ziemi. – Dla każdej firmy deweloperskiej myślącej o przyszłości jest to działanie podstawowe, a wręcz najważniejsze – podkreśla prezes. – W 2017 roku kupiliśmy działki w Warszawie, Poznaniu, Trójmieście, a także pierwszą parcelę, na ponad 1 tys. mieszkań – we Wrocławiu. Jesteśmy zainteresowani każdą dobrą parcelą w jednym z pięciu miast, w których budujemy. Cena powinna być jednak oparta na racjonalnej i biznesowej kalkulacji.
Działek szuka też Unidevelopment. – Aby zapewnić ciągłość sprzedaży, o nowych inwestycjach musimy myśleć z dużym wyprzedzeniem – mówi Ewa Przeździecka, członek zarządu spółki. – Potrzebujemy więc kolejnych gruntów. Analizujemy na bieżąco dostępną ofertę, ale też bierzemy pod uwagę inne rozwiązania. Unidevelopment nawiązał współpracę z Grupą Wiepofama, zawierając umowę o zastępstwo inwestorskie i komercjalizację osiedla w poznańskiej dzielnicy Jeżyce.
Mali zrezygnują
Ewa Przeździecka przyznaje, że dostępność gruntów pod osiedla w największych aglomeracjach jest coraz bardziej ograniczona, a ceny znacznie wzrosły. – Firmy deweloperskie są w różnym stopniu przygotowane na te wyzwania Większość spółek ma bank ziemi, który pozwala na stabilne prowadzenie działalności w najbliższych latach – zapewnia.
Według Przeździeckiej na ograniczenie podaży mieszkań w większym stopniu niż problemy z gruntami może mieć wpływ przesuwanie terminów rozpoczęcia sprzedaży lokali do czasu ustabilizowania się cen za generalne wykonawstwo.
Mateusz Juroszek, wiceprezes spółki Atal, potwierdza, że wyzwaniem dla deweloperów jest utrzymanie podaży mieszkań na poziomie odpowiadającym popytowi. – Znalezienie atrakcyjnego gruntu nie jest łatwym zadaniem. Ceny działek są coraz wyższe, a dodatkowo brakuje terenów, które są objęte planem zagospodarowania – mówi. – Najwięcej problemów będą miały podmioty, które działają w jednym lub dwóch miastach, w tym szczególnie w Warszawie. Ogólnopolskie firmy potrafią zdywersyfikować działalność, inwestując w różnych aglomeracjach – podkreśla.
Atal ma duży bank ziemi obejmujący siedem aglomeracji. 80–90 proc. działek kupił w poprzednich latach, jeszcze przed dużymi zwyżkami cen. – Bank pozwala nam na dwu-, trzyletnią działalność – ocenia Mateusz Juroszek.
Duże zapasy zgromadził też Murapol. Jak podaje Nikodem Iskra, prezes spółki, jej bank ziemi na koniec 2017 r. obejmował grunty o łącznej wartości ok. 700 mln zł netto. Firma nie odczuwa więc presji, by kupować ziemię po zawyżonych cenach. – A grunty drożeją w szybkim tempie. Przykładowo w Warszawie dostajemy oferty działek na obrzeżach za 1,8 tys. zł za mkw., podczas gdy w ubiegłym roku tylko nieco więcej, bo ok. 2 tys. zł za mkw., płaciliśmy za topowe lokalizacje – podkreśla prezes Iskra. – Ceny na obrzeżach wynosiły zaś 800–900 zł za mkw. Dalsze zwyżki doprowadzą do rezygnacji małych deweloperów z realizacji inwestycji. Staną się one dla nich nieopłacalne.
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: a.gawronska@rp.pl
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.