Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Dużo porodów i dzieci to też problem

Anna Wittenberg, Agnieszka Sijka 17-03-2008, ostatnia aktualizacja 17-03-2008 21:46

W stolicy już brakuje miejsc dla rodzących kobiet i małych dzieci. Ale sytuacja może być jeszcze gorsza – ostrzegają lekarze.

Raport na temat sytuacji w szpitalach położniczych i pediatrycznych przygotowano na podstawie ankiet rozesłanych do 70 lecznic w Warszawie i województwie. Pytano m.in. o liczbę przyjętych pacjentów, zatrudnionych lekarzy i wyposażenie oddziałów. – Opieka nad ciężarnymi i małymi dziećmi jest niewystarczająca – czytamy we wnioskach z badań.

Warszawianki coraz częściej od swoich lekarzy słyszą to, co pani Monika. – Już w szkole rodzenia mówiono nam o kłopotach z miejscami na porodówkach. Obawiam się, że gdy za kilka tygodni będę rodziła, nie znajdę dla siebie miejsca – mówi Monika Dąbrowska, która spodziewa się córki.

Pożar na pediatrii

Według ekspertów, w stolicy należy zwiększyć także liczbę miejsc na pediatrii. Szczególnie dramatyczna sytuacja jest na Mokotowie, który ma tylko jedną lecznicę z miejscami dla dzieci przy ul. Wołoskiej. W całej stolicy brakuje ok. 50 łóżek dla niemowląt i tyle samo dla dzieci starszych.

Powód? Z szacunków wojewódzkiego konsultanta ds. pediatrii wynika, że w połowie lat 90. z lecznic zniknęło od 50 do 70 proc. łóżek. – Dlatego teraz nie może być mowy o jakimkolwiek ograniczeniu miejsc na oddziałach pediatrycznych – mówi prof. Andrzej Radzikowski ze szpitala przy Działdowskiej. – Przeładowanie w lecznicach dla dzieci sprzyja zakażeniom wewnątrzszpitalnym.

Lekarzy też brak

Spada także liczba lekarzy i pielęgniarek. W 2005 roku w stołecznych szpitalach pracowało 690 położników, a rok później było ich o 84 mniej. Podobnie jest z pediatrami i neonatologami. Tych pierwszych z lecznic odeszło 74, czyli zamiast 926 w placówkach pracuje 852. – Nie ukrywajmy: dużo młodych lekarzy wyjechało także za granicę. Zadając sobie sprawę z tych kłopotów, otworzyliśmy więcej miejsc na specjalizacji z pediatrii – mówi dr hab. n. med. Teresa Jackowska z Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego.

Braki kadry nie pozwalają na zabezpieczenie dyżurów np. na okulistyce, neurologii i laryngologii dziecięcej. Członkowie Towarzystwa Pediatrycznego proponują w tej sytuacji utworzenie konsultacyjnych poradni pediatrycznych. Stworzenie takich przychodni rozładowałoby tłok na oddziałach dla dzieci.

Elżbieta Wierzchowska, dyrektor Biura Polityki Zdrowotnej w ratuszu, twierdzi, że wyniki raportu nie są zaskoczeniem. – Już rozpoczęliśmy rozbudowę istniejących szpitali położniczych. Po zakończeniu modernizacji w Warszawie przybędzie kilkadziesiąt miejsc dla ciężarnych. Tylko w placówce przy Inflanckiej będzie ich 130 – mówi. Drogie wyjście awaryjne

Na razie jednak alternatywą dla publicznych porodówek jest prywatna służba zdrowia. W CM Damiana – jedynym prywatnym szpitalu oferującym taką usługę – trzeba wydać 6,1 tys. zł.

Do ceny należy jednak doliczyć kolejne 500 zł za każdą dobę pobytu w klinice. W wypadku cesarskiego cięcia koszty wzrastają do 8,7 tys. zł. Mniejsze wiążą się z porodem w Domu Narodzin – placówce promującej naturalne metody. Opieka położnej, przyjęcie porodu, pobyt do 24 godz. po porodzie, konsultacja oraz wizyta domowa położnej po porodzie kosztują tam 2,5 tys. zł.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane