Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Ludzie skakali z okien

Przemysław Bogusz 06-01-2009, ostatnia aktualizacja 07-01-2009 08:01

Połamane ręce, nogi, uszkodzenia kręgosłupa - takie obrażenia odniosło siedmioro mieszkańców starego drewniaka, który zapalił się w nocy z poniedziałku na wtorek w Otwocku. Budynek spłonął doszczętnie, 30 osób straciło dach nad głową.

autor: Przemysław Bogusz
źródło: Życie Warszawy
autor: Przemysław Bogusz
źródło: Życie Warszawy
autor: Przemysław Bogusz
źródło: Życie Warszawy

- Obudził mnie starszy syn, wyszłam na dwór z drugim synem, w piżamie, na bosaka. Wszystko już stało w ogniu. Było przed czwartą rano - opowiada Maria Grabowska, jedna z 30 osób mieszkających w drewniaku przy ul. Górnej 96. W lokalu na parterze mieszkała z dwoma synami, synową i maleńką, jednomiesięczną wnuczką. Nikt z nich nie ucierpiał, ale widzieli sąsiadów, skaczących z okien na pierwszym piętrze. - Chwała Bogu, nam nic się nie stało, ale straciliśmy wszystko, dorobek całego życia - płacze kobieta.

Świder płonie

Pomocy poszkodowanym najszybciej udzieliła policja. - Przyjechały dwie załogi patrolowe, nawet drogówka. Chłopaki wzięli ludzi do radiowozów i czekali na przyjazd karetek. Niektórzy ranni byli naprawdę w poważnym stanie - podkreśla sierżant Jarosław Sawicki z Komendy Powiatowej Policji w Otwocku. Do otwockich szpitali trafiło siedmioro rannych, w tym piętnastolatka z urazem kręgosłupa po skoku z pierwszego piętra i dwoje młodszych dzieci.

W Świdrze, dzielnicy Otwocka w której wybuchł pożar, podobne tragedie zdarzały się wielokrotnie w ostatnich latach. Płonęły m.in. drewniaki przy ul. Mickiewicza, w najtragiczniejszym w skutkach pożarze zginęły dwie osoby.

Stare, drewniane domy, po wojnie zasiedlono lokatorami i do dziś stanowią znaczną część otwockiego zasobu mieszkań komunalnych. Nawet jeśli znajdzie się dawny właściciel, niespecjalnie przejmuje się stanem budynku. - Właścicielka nie przyjechała nawet na miejsce - żalą się mieszkańcy spalonego drewniaka.

Nikt nie zostanie bez pomocy

Na Górną przyjechali urzędnicy Wydziału Gospodarki Lokalami, był też prezydent Otwocka.

- Na ile będziemy mogli, to pomożemy. Zapewniliśmy im posiłek, mieszkania zastępcze, po 500 zł na osobę błyskawicznej zapomogi. Jutro zbierze się komisja, która przedstawi poszkodowanym propozycje mieszkaniowe - zapewnia prezydent Zbigniew Szczepaniak.

Jak precyzuje Grzegorz Sitek, naczelnik WGL, z zastępczego mieszkania skorzystała jedna rodzina. Pozostali poszkodowani zamieszkali na razie u swych bliskich.

Nie wiadomo jeszcze co było przyczyną pożaru. Zimą do podobnych tragedii dochodzi często na skutek przeciążenia instalacji elektrycznych, kiedy mieszkańcy dogrzewają się w mroźne noce piecykami na prąd. W tym przypadku, jak podkreśla sierżant Sawicki, badane będą różne scenariusze. Strażacy gaszący pożar dowiedzieli się od lokatorów, że ogień pojawił się najpierw na klatce schodowej. - Ludzie mówili, że ktoś im groził. Że wszystko tu w okolicy się pali i ich budynek też może to spotkać - zdradza Krzysztof Tuszowski z Państwowej Straży Pożarnej w Otwocku. Policja nie przesłuchała jeszcze poszkodowanych. Jutro pogorzelisko mają zbadać policyjni eksperci, biegły i prokurator.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane