Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Teatr pod Liberatorem

Jacek Cieślak 02-10-2014, ostatnia aktualizacja 02-10-2014 18:15

Muzeum Powstania Warszawskiego jest nie tylko celem pielgrzymek tysięcy zwiedzających, 
ale także ważnym miejscem na polskiej mapie kulturalnej.

„Triumf Woli”  Jana Klaty (2007 r.)
autor: Donat Brykczyński
źródło: reporter
„Triumf Woli” Jana Klaty (2007 r.)

Tegoroczna premiera „Pamiętnika z Powstania Warszawskiego" w reżyserii Krystyny Jandy to kolejne wydarzenie cyklu goszczącego w Sali pod Liberatorem, który współtworzy tradycję teatralnej Warszawy. Wcześniej spektakle przygotowali tu m.in. Jan Klata, Paweł Łysak, Michał Zadara, Krzysztof Garbaczewski, Marcin Liber, Paweł Passini i Radosław Rychcik.

W ubiegłym roku widzowie obejrzeli „Kamienne niebo zamiast gwiazd". Krzysztof Garbaczewski i autor tekstu Marcin Cecko inspirowali się książką Jerzego Krzysztonia, który opowiadał o powstaniu z perspektywy uwięzionych w piwnicy cywilów. Spektakl miał formę instalacji, kojarzącą się raczej z galeriami sztuki współczesnej niż tradycyjnym teatrem. Celem twórców było wprowadzenie widzów w atmosferę osaczenia, izolacji, pokazanie desperackich prób uwolnienia się.

Rok wcześniej w tym samym miejscu „Powstanie" zrealizował Radosław Rychcik, który nadał przedstawieniu formę gry o podobnym przesłaniu do spektaklu Garbaczewskiego. W centralnym punkcie widowiska znalazł się obszar zamkniętego pokoju – rodzaju akwarium, w którym umieszczono dziesięcioro młodych ludzi. Byli jak bohaterowie socjologicznego eksperymentu: porzuceni na pastwę historii. Uwięzieni, jak w matni. Widz miał poczuć, że bohaterowie spektaklu znaleźli się w sytuacji bez wyjścia, co stało się udziałem uczestników i świadków powstania.

Próbowano o powstaniu opowiadać w konwencji baśni podszytej horrorem. Jak Paweł Łysak w roku 2010 w swoim spektaklu „Opowiem Wam bajkę" na podstawie tekstu Pawła Sztarbowskiego z podtytułem „Tylko dla dorosłych". Była to adaptacja bajek Zofii Lorentz i wspomnień dziecięcych świadków powstania, które zgromadzone zostały w muzealnym Archiwum Historii Mówionej. Nałożenie na tragedię powstania perspektywy dziecka sprawiało, że to wydarzenie zaczęliśmy postrzegać w kategorii mitu.

Równie interesujące spojrzenie, od strony kobiet, zaproponował w „Zawiadamiamy Was, że żyjemy" Marcin Liber (2009). Scenariusz spektaklu był kolażem tekstów współczesnych autorek, które w swojej prozie powróciły do tematyki Powstania Warszawskiego. Wśród tytułów znalazły się „Kieszonkowy atlas kobiet" Sylwii Chutnik, „Córka myśliwego" Moniki Powalisz oraz opowiadania „Walizka", „Szajba" i „Żelazna kurtyna" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk.

Reżyser ożywił postacie z czasu Powstania Warszawskiego, akcentując antymartyrologiczne wątki. Całość kończyła piosenka Doroty Masłowskiej z refrenem „Zawiadamiamy Was, że żyjemy": „(...) Zawiadamiamy Was, że żyjemy,/żeśmy cali zdrowi, że pełni sił./Dziękujemy Wam ogromnie za krew oddaną,/bardzo się przydaje nam do żył".

Ciekawe, że również Michał Zadara w spektaklu na wskroś politycznym odwołał się do kobiecości. Sprawę polską w przygotowanej w roku 2011 „Awanturze warszawskiej. Waszyngton – Moskwa – Londyn" symbolizował cichy głos kobiety, której nikt nie słuchał, informujący o kolejnych dniach walk tonącej w gruzach Warszawy. Zadara sięgnął po oryginalne dokumenty z okresu powstania, przede wszystkim po  korespondencję pomiędzy Stalinem, Rooseveltem i Churchillem. Spektakl rozgrywał się symultanicznie w całej przestrzeni muzeum jako chór monologów. Sprawa polska, tak jak to było w historii, ginęła niczym Ikar w wierszu Szymborskiej – niezauważona.

A jeśli komuś jeszcze mało dowodów na to, że Warszawa jest kobietą, powinien przypomnieć sobie spektakl „Hamlet '44" (2008 rok) w reżyserii Pawła Passiniego. Twórca zaproponował rzecz poniekąd oczywistą, ale jak to często w takich przypadkach bywa, nikt przed nim na to nie wpadł. Postanowił hamletowskie „być albo nie być" zderzyć z pytaniem „bić się czy nie bić". W spektaklu, w którym udział wzięli również żyjący uczestnicy powstania, jako pierwsza decyzję o udziale w walkach podjęła Ofelia.

Bodaj najbardziej drastyczny i najmocniejszy był jednak „Triumf Woli" Jana Klaty, określanego w owym czasie (rok 2007) mianem „pierwszego didżeja polskiego teatru". Krwawą historię masakry ludności cywilnej w pierwszych dniach sierpnia 1944 opowiedział reżyser, zestawiając cytaty z listów niemieckich żołnierzy oraz procesowe wypowiedzi ich dowódcy Heinza Reinefartha. Zbrodniarz odpowiedzialny za śmierć 50 tysięcy warszawiaków w listach do rodziny cytował liryki Goethego. A najbardziej szokująca była jego opowieść o niemieckim pułkowniku grającym na fortepianie pośród ruin, do którego Reinefarth dołączył ze skrzypcami.

rp.pl

Najczęściej czytane