Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Tylko sekunda radości

Piotr Żelazny 23-05-2018, ostatnia aktualizacja 23-05-2018 00:00

Nowy trener ma walczyć o grę w Europie i wprowadzać wychowanków.

Dariusz Mioduski, właściciel Legii Warszawa
autor: Kamil Piklikiewicz
źródło: EAST NEWS
Dariusz Mioduski, właściciel Legii Warszawa

– Każde zwycięstwo, każdy punkt, każda bramka były dla nas w tym sezonie trudne – mówi właściciel i prezes Legii Dariusz Mioduski.

Po szefie mistrza Polski w poniedziałkowe południe nie widać było efektów całonocnego świętowania. Z uśmiechem lekkiego zakłopotania tłumaczył: – Cała moja radość sprowadza się do sekundy, wybuchu radości. A po chwili już myślę, co dalej, co trzeba poprawić. Niestety, nie potrafię świętować, co mi już wcześniej zarzucano, i wiem, że to beznadziejne. Ale tak mam, że od razu planuję przyszłość.

A w Legii planować faktycznie jest co. Drużyna, która zdobyła 13. mistrzostwo Polski i brakuje jej już tylko jednego triumfu do wyrównania rekordu Górnika Zabrze i Ruchu Chorzów, mimo że po raz trzeci z rzędu okazała się najlepsza w Polsce, ma swoje bolączki.

Przede wszystkim wciąż nie wiadomo, kto w przyszłym sezonie poprowadzi Legię. Trener Dean Klafurić został zatrudniony po pierwszym meczu rundy finałowej, by ratować, co się da. Z zadania wywiązał się znakomicie, sięgnął po dwa trofea – Puchar Polski i mistrzostwo. Mimo to nie jest przesądzone, że to on przywita zawodników 11 czerwca na pierwszym treningu w nowym sezonie.

Mioduski szuka trenera i wcale tego nie ukrywa. Dodaje jednak, że Klafurić też jest mocną kandydaturą. – Szanse na jego pozostanie w Legii w przyszłym sezonie rosły z każdym kolejnym meczem. Nie chodzi tylko o wynik, chociaż ostateczny rezultat był kluczowy, ale nie jest to jedyne kryterium. Patrzyłem, jak funkcjonował na co dzień, jak reagował ze spokojem i wiedzą, bo to go właśnie wyróżniało i tego właśnie drużyna potrzebowała. Tak jak pisały media, mamy trzech kandydatów, nie ujawnię ich personaliów, ale Klafurić jest w tej trójce i jego szanse się zwiększyły – przyznawał prezes.

Nazwiska, które pojawiały się w mediach i o których szef klubu rozmawiał dość otwarcie w trakcie spotkania z dziennikarzami, to Urs Fischer, który poprowadził szwajcarski FC Basel do dwóch ostatnich tytułów, a także słynny przed laty rumuński piłkarz Georghe Hagi.

Mioduski tłumaczył, że ważną kwestią przy wyborze szkoleniowca na przyszły sezon będzie to, jak odnajdzie się on w długofalowym projekcie Legii, czyli walce o najwyższe krajowe trofea, grze w fazie grupowej europejskich pucharów i jednoczesnym wprowadzaniu młodych zawodników z akademii. Pomysł na ten klub jest znany: Legia ma szkolić zawodników, najlepszych promować we własnym zespole, a następnie sprzedawać na Zachód. Z zyskiem.

– Na razie Klafurić koncentrował się tylko na wyniku sportowym, na tu i teraz. Nie mieliśmy okazji porozmawiać o projekcie długofalowym – mówił Mioduski. – W ciągu dwóch tygodni chcemy ogłosić nazwisko szkoleniowca, który poprowadzi drużynę w przyszłym sezonie.

Legia rozpocznie grę o Ligę Mistrzów, gdy w Rosji trwać będzie jeszcze mundial – 10 lipca zaplanowano pierwsze mecze pierwszej rundy. W Warszawie jedno się nie zmienia, budżet na następny sezon zakłada grę w fazie grupowej Ligi Europy. Oczywiście Legia szturmować będzie Champions League, ale wszyscy zdają sobie sprawę, że droga do gry w elicie znacznie się od przyszłego sezonu wydłuża.

– Awans do Ligi Mistrzów będzie jeszcze trudniejszy niż w ostatnich latach. W ostatniej rundzie można trafić na mistrzów Holandii, Turcji czy Szwajcarii. Dla nas celem pozostaje więc faza grupowa Ligi Europy. Ale budujemy drużynę na przyszłość, nie myślimy wyłącznie o najbliższym sezonie – mówił właściciel.

Nowy trener nie powinien liczyć na wielkie wzmocnienia i transfery. Legia podjęła ryzyko zimą i wtedy sprowadziła dziesięciu nowych piłkarzy. Z myślą o obronie tytułu i już pod kątem wzmocnień przed pucharami. Mioduski zimowy zaciąg ocenia raczej pozytywnie, w przeciwieństwie do letniego.

Prezes powtórzył też deklarację, że 19-letni Sebastian Szymański nie jest na sprzedaż, chociaż można sobie wyobrazić scenariusz, że pojawia się oferta z gatunku tych nie do odrzucenia. Mioduski jednak twierdzi, że chce, aby Szymański został i był prawdziwym liderem zespołu w przyszłym sezonie. By nabrał jeszcze doświadczenia i dopiero bogatszy o nie wyjechał na Zachód, a tam nie przepadł jak poprzedni wychowankowie, który odbili się od mocniejszych klubów (Dominik Furman czy Rafał Wolski).

– Chcę pokazać, że w Legii można doprowadzić zawodnika do takiego poziomu, że sobie od razu na Zachodzie poradzi. Mam nadzieję, że Sebastian w przyszłym sezonie stanie się liderem tego zespołu. Już momentami był i rozwija się bardzo szybko – mówił Mioduski.

Właściciel Legii nie ukrywał, że ten sezon kosztował go mnóstwo nerwów. Wspominał brak awansu do pucharów, zwolnienie Jacka Magiery, szukanie następcy i wybór Romeo Jozaka, którego potem musiał pożegnać. Nie zabrakło też spięć z kibicami, gdy w październiku poniżali piłkarzy na klubowym parkingu. Tych samych piłkarzy, których kilka miesięcy później fetowali po zdobycia tytułu.

Mioduski nie chciał przyznać, że któraś z jego decyzji była zła. – Ostatecznie siedzę tu przed państwem z dwoma zdobytymi trofeami. W momencie gdy zatrudnialiśmy Jozaka, wiedziałem, że potrzebuję bardziej psychologa niż trenera. I Romeo na początku zadania wykonywał bardzo dobrze. Później się nieco pogubił, ale wiedziałem, że ten sezon da się jeszcze uratować, stąd pomysł na Deana Klafuricia.

Lech straci dużo pieniędzy

Poznański klub został ukarany walkowerem, wojewoda zamknął obiekt przy Bułgarskiej na pięć meczów ekstraklasy oraz trzy w europejskich pucharach. Lekko licząc, to dla klubu strata 3-4 milionów złotych. A to nie koniec kar.

Na 24 maja zaplanowano posiedzenie Komisji Ligi, która może wprowadzić dodatkowe kary finansowe, a także postanowić o ukaraniu klubu odjęciem punktów w zakończonych właśnie rozgrywkach. Gdyby komisja zabrała Lechowi 4 pkt (co raczej się nie wydarzy), oznaczałoby to, że Kolejorza zabraknie w grze o europejskie puchary.

Szef Legii Dariusz Mioduski, który sam miał przejścia z kibolami – podczas zeszłorocznej fety skopali człowieka na boisku, w październiku pobili piłkarzy, wcześniej próbowali zaatakować kibiców gości w trakcie meczu Ligi Mistrzów z Borussią Dortmund – twierdzi, że kluby same sobie nie poradzą i musi pomóc państwo. – Ale czy widzimy wolę walki z tym zjawiskiem wśród rządzących – rzucił właściciel Legii, po czym słysząc milczenie, dodał: – No właśnie. Natomiast z pewnością ten rząd ma największe możliwości, by z tym problemem zacząć walczyć. —żzny

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane