Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Zarząd Bemowa nie ma mandatu

Maria Weber 19-02-2015, ostatnia aktualizacja 19-02-2015 10:26

Gdyby dzielnicy nie było, miasto by sobie poradziło. To prezydent Warszawy sprawuje nadzór.

Maksymilian Cherka z Kancelarii Prawnej ECh&W  oraz Wydziału Prawa UW
źródło: materiały prasowe
Maksymilian Cherka z Kancelarii Prawnej ECh&W oraz Wydziału Prawa UW

Rz: Prezydent Warszawy odmówiła przekazania pełnomocnictw zarządowi Bemowa z powodu braku zaufania. Samorząd bemowski orzekł, że narusza uprawnienia funkcjonariusza publicznego. Kto ma rację?

Maksymilian Cherka: To prawo zawarte w ustawie o ustroju m.st. Warszawy z 15 marca 2002 r. powinno decydować o relacji między prezydent Warszawy a dzielnicą. A zgodnie z nim dzielnica, jako jednostka pomocnicza i bez osobowości prawnej, nie ma przypisanych z mocy ustawy zadań i kompetencji. Ona wykonuje zadania poruczone jej przez miasto i jemu przypisane. Gdyby dzielnicy nie było, miasto by sobie poradziło. Ponadto to Rada Warszawy i prezydent miasta sprawuje nadzór nad dzielnicą, co oznacza, że mogą uchylać niezgodne z uchwałami Rady i zarządzeniami prezydenta akty stanowione przez władze dzielnicy. Jeśli źródłem zadań dzielnicy jest miasto, to delegacja pełnomocnictw udzielonych przez prezydenta i dających podstawę wykonania zadań przez dzielnicę musi opierać się na zaufaniu.

Władze Bemowa podkreślają, że zostały wybrane. Gdzie przebiega granica między mandatem od mieszkańców a władzą prezydenta?

Wybór radnych w wolnych wyborach powinien dawać im silniejszy głos w sprawowaniu władzy. Tymczasem ustawa o ustroju stolicy daje całkowitą władzę prezydentowi oraz radzie miasta. To brak spójności przepisów. W 2002 r. gminy wchodzące w skład obligatoryjnego warszawskiego związku gmin zostały przekształcone w dzielnice. Wcześniejszy ustrój miał swoje wady, ale  ustawa z 2002 r. scentralizowała zadania. Nie możemy zakładać, że radni wybrani w wyborach powszechnych posiadają z tego tytułu mandat do  sprawowania władzy w dzielnicy. To pewnie przykra prawda, ale zgodna z konstytucją.

Burmistrz Bemowa oświadczył, że nie będzie przesyłał dokumentów do pani prezydent. Według ratusza narusza ustawę o dyscyplinie finansów publicznych. Co może zrobić prezydent?

Jeśli burmistrz będzie podpisywał dokumenty bez pełnomocnictwa, to nie będą ważne. Co więcej, rada miasta i prezydent mogą uchylić niezgodne z prawem akty władz dzielnicy.

Jeśli zarząd i radni będą się upierać, może nastąpić paraliż dzielnicy?

Tak. Dlatego pani prezydent upełnomocniła inne osoby, aby do tego nie doszło. Jeżeli uznajemy, że dzielnica jest jednostką pomocniczą, to w obrębie miasta można kształtować zasady nadzoru, nawet jeśli wprost nie zapisano ich w ustawie. To miasto decyduje, jak deleguje swoje uprawnienia do dzielnic.

Czy nie należałoby zmienić ustawy o ustroju Warszawy?

Trzeba by znów rozpocząć dyskusję, jak zarządzać metropolią, i zapytać, czy na poziomie stolicy lepiej się sprawdza zarządzanie scentralizowane czy lepsze jest to z obligatoryjnego związku gmin. Osobiście jestem zwolennikiem koncepcji „małych ojczyzn", które szybciej i lepiej rozwiążą problemy na poziomie lokalnym. Wydaje się, że powinniśmy się zdecydować albo na pogłębienie centralizacji, albo na decentralizację. Takie hybrydy jak obecne nie sprzyjają klarowności i przejrzystości relacji jednostki pomocniczej z gminą.

—rozmawiała Maria Weber

Rzeczpospolita

Najczęściej czytane