Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Emeryt nowym szefem warszawskiej policji

Janina Blikowska, Marek Kozubal 14-04-2008, ostatnia aktualizacja 15-04-2008 22:03

Inspektor Adam Mularz, dotychczasowy szef policji z Gdańska, zostanie komendantem stołecznym. Jest lubiany przez podwładnych, lubi wystawne uroczystości i... chóry.

Przedstawiciele Komendy Głównej Policji nie chcą się wypowiadać o przyszłym nowym szefie warszawskiej policji, ale z naszych informacji wynika, że 44-letni Adam Mularz jest jedynym kandydatem na to stanowisko.

Ma zastąpić Jacka Olkowicza, który w ubiegłym tygodniu złożył dymisję i od 15 maja odchodzi na emeryturę. Przyczyną była utrata zaufania do niego przez komendanta głównego i zła ocena jego pracy.

Całe Podlasie płakało

Adam Mularz od grudnia 2007 r. jest komendantem pomorskiej policji. Przyszedł na to stanowisko z... emerytury. Wcześniej szefował podlaskiej komendzie wojewódzkiej, ale w kwietniu 2007 roku (po czterech latach urzędowania) odwołał go Konrad Kornatowski. W kilka miesięcy potem odszedł ze służby na emeryturę. Był na niej dwa miesiące.

– W tle była polityka. Odwołanie poprzedziły naciski białostockich polityków PiS, którzy zarzucali mu, że awansował w czasach ekipy SLD – zdradza jeden z policjantów.

– Był dobrym funkcjonariuszem, miał wysokie notowania także w Lublinie, gdzie wcześniej pracował – komplementują go jego byli współpracownicy. Na internetowych forach policyjnych po odejściu Mularza z policji można było przeczytać: „Gdy Mularz odchodził, całe Podlasie płakało”, „Kontaktowy, konkretny gliniarz”.

Także jako komendant pomorskiej policji Mularz ma wysokie notowania. Z sondaży przeprowadzonych na zlecenie KGP wynika, że tamtejsi policjanci są bardzo skuteczni w ściganiu przestępców. Wykrywalność przestępstw wynosi 63 proc. to jeden z najwyższych wskaźników w Polsce. Aż 67,8 proc. mieszkańców dobrze ocenia tamtejszą policję.

Wspierał śpiewaków

Oponenci zarzucają mu szybkie awanse za rządów SLD. Gdy w 2007 r. przechodził do pomorskiej policji, „Gazeta Wyborcza” napisała, że na fotel szefa KWP w Białymstoku wprowadzali go minister Zbigniew Sobotko i gen. Tadeusz Kowalczyk – obaj zamieszani w aferę starachowicką. „GW” napisała, że Mularz był świadkiem w ich sprawie, ponieważ w towarzystwie Kowalczyka odwiedził Sobotkę w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Sąd chciał ustalić, czy to wtedy doszło do przecieku o planowanej akcji CBŚ przeciwko starachowickim przestępcom powiązanym z lokalnymi politykami. Mularz nie potwierdził tego przed sądem.

Gdy był komendantem w Białymstoku, lokalne gazety zarzucały mu, że lubował się w wystawnych uroczystościach i defiladach, przykleili mu łatkę „komendanta od przecinania wstęg”. Pisano, że miał wspierać policyjny chór, a śpiewacy mieli otrzymywać za występy większe premie niż za złapanie przestępców na gorącym uczynku.

– Wspierałem chór – przyznaje Mularz.

– A jak było z tymi premiami? – pytamy.

– To były złośliwe opinie – odpowiedział nie wprost komendant Mularz.Białostockie media wytykały mu, że chronił policjantów zamieszanych w fałszowanie policyjnych statystyk.

Jestem zwykłym gliną

Adam Mularz, kandydat na komendanta stołecznego. Od czterech miesięcy komendant pomorskiej policji

ŻW: Ma pan już mapę Warszawy?

Adam Mularz: Warszawę oczywiście znam. Zastrzegam jednak, że na razie nie jestem komendantem stołecznym i nie przeprowadzam się do Warszawy. Na razie to jest kandydatura wirtualna. Ja już czytałem o sobie, że jestem komendantem w Gorzowie, że odchodzę na emeryturę. Kiedy otrzymam rozkaz komendanta głównego o nominacji, wtedy porozmawiamy o szczegółach.

Pana kandydatura trafiła już do warszawskiego ratusza. To jest fakt i oznacza, że jest pan kandydatem na komendanta stołecznego.

Nie będę tego ukrywał, ale to jeszcze nic nie znaczy.

Oponenci zarzucają panu bizantyjski styl rządzenia. Ponoć po przyjściu do Gdańska wymienił pan meble, a w Białymstoku załatwił sztandar dla komendy i wspierał chór. Chórzyści otrzymywali ekstrapremie?

Zapraszam do siebie w Gdańsku. Meble są z lat 70. ubiegłego wieku. Kiedy tam przyszedłem, wymieniłem jedynie telefon. A na pytanie o chór odpowiem tak: trzeba inwestować w szeroko pojętą kulturę, także w policji. W fundowaniu sztandaru nie ma nic nadzwyczajnego, jest on związany z symboliką tej służby.

Pana sukcesy?

Nie będę opowiadał o zakończonych sprawach, bo jest ich dużo. Nie chcę opowiadać o statystykach. Staram się być normalnym, rzeczowym człowiekiem. Jestem zwykłym policjantem, zwykłym gliną. Najbardziej zależy mi na tym, aby ludzie mieli zaufanie do siebie, aby policja była dobrze postrzegana.

rozmawiał Marek Kozubal

Skomentuj artykuł

Życie Warszawy

Najczęściej czytane