Fuszerka nad al. Niepodległości
Remontowana długimi miesiącami, otwarta z wielotygodniowym opóźnieniem. Po niecałych trzech tygodniach użytkowania kładka nad al. Niepodległości jest w opłakanym stanie.
Nad nowym przejściem przez mokotowską arterię ciąży fatum. Kosztujący 4,5 mln zł remont szedł jak po grudzie, a odbiory opóźniały się. Nie działały windy - wykonawca zapomniał poprosić o przyłącze elektryczne do ich napędu. Początkowo kładki nie zgrano także z przystankami. W połowie lutego otwarto ją wreszcie z wielką pompą. Rzecznik Zarządu Dróg Miejskich Adam Sobieraj przejechał nią nawet w stroju rowerzysty.
Połysk nowości dość szybko jednak zanikł. Jak wykazały oględziny Marcina Włodarskiego z "Raportu na gorąco", fragmenty nawierzchni wyścielającej przejście odpadają. Pojawiły się dziury i zacieki. W jeszcze gorszym stanie są barierki, które rdzewieją w zastraszającym tempie. Mało reprezentacyjnie wyglądają też słupy, utrzymujące całą konstrukcję. Pomalowano je niemal w kratkę, w całą gamę odcieni szarości.
Prowizorka wisi w powietrzu - i to dosłownie - także po zejściu z kładki. Na Polu Mokotowskim po wschodniej stronie al. Niepodległości z jednego z drzew zwisa... kabel elektryczny. W tak niecodzienny sposób podłączono do prądu zasilanie wind.
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.