Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Ratusz oszukał lokatorów

Monika Górecka-Czuryłło 04-05-2008, ostatnia aktualizacja 05-05-2008 22:00

Oddali miastu mieszkania, by wprowadzić się do nowych czynszówek. Ratusz obiecywał, że będzie można je zamieniać. Ale nie można. Ludzie są przypisani do lokalu albo iść na bruk.

ul. Ząbkowska
autor: Rafał Guz
źródło: Fotorzepa
ul. Ząbkowska

Pamiętam to pierwsze oglądanie mieszkań – wspomina jedna z lokatorek czynszówki przy ul. Ząbkowskiej. – Sto metrów powierzchni, ustawne trzy pokoje, tarasy na dachu. I władze miasta, które zachwalały pomysł dla klasy średniej. Obiecywały, że tak jak na Zachodzie mieszkania w miejskich czynszówkach będzie można łatwo zamieniać.

Więźniowie czynszówek

Pomysł, który pojawił się za kadencji prezydenta Marcina Święcickiego, wydawał się prosty. Osoby, których nie było stać na zakup mieszkania, ale miały pieniądze na płacenie komercyjnego czynszu, mogły zamieszkać w nowych, ponad 80-metrowych lokalach zbudowanych przez miasto. Po oddaniu miastu lokali, które dotychczas zajmowały, przystępowały do przetargu. A ich mieszkania były przekazywane osobom z komunalnej kolejki, za czynsz ok. 2,4 zł za mkw. W czynszówkach wynosił on 7,5 – 10 zł.

W latach 1997 – 2002 miasto wybudowało trzy takie kompleksy mieszkaniowe z kilkuset lokalami: dwa na Ząbkowskiej na Pradze i na Marii Kazimiery na Żoliborzu. Teraz ich lokatorzy czują się oszukani.

– Kiedy przekazywałam miastu swoje mieszkanie komunalne, urzędnicy zapewniali mnie, że nowe czynszo-we będę mogła zamienić na większe lub mniejsze – opowiada mieszkanka czynszówki przy ul. Ząbkowskiej Ewa Król. – Teraz powiedziano mi, że to wykluczone. Mogę się jedynie wyprowadzić. Na bruk.

Państwo Królowie, zgodnie z umową, przekazali miastu swoje mieszkanie, 50-metrowe, na Pradze. Inni oddawali nawet lokale spółdzielcze, niektóre bardzo atrakcyjne.

– Pamiętam, jaki przeżyłam szok, gdy rodzina zadeklarowała oddanie 60-metrowego komunalnego mieszkania w centrum przy Wilczej. Gdyby je wykupili z 90-proc. ulgą, a później sprzedali, to zarobiliby majątek – opowiada urzędniczka pracująca wówczas przy rozdziale czynszówek.– To prawda – mówi pani Ewa. – Dziś mogłabym wykupić mieszkanie komunalne, które oddałam, za 10 proc. jego wartości. Potem sprzedałabym je po cenie rynkowej i kupiła większe. A tak nie mam teraz nic.W Biurze Polityki Lokalowej urzędnicy przyznają, że możliwości zamian nie ma.

„Zasiedlenie lokalu może być dokonane jedynie w drodze pisemnego przetargu ograniczonego do osób, które opróżnią dotychczas zajmowany lokal miejski lub własnościowy i przekażą go miastu” – czytamy w odpowiedzi przysłanej nam przez Biuro Polityki Lokalowej.

– Ale przecież ja już jeden lokal oddałam, a ten, w którym mieszkam, też chcę opuścić i przenieść się do większego – irytuje się jedna z lokatorek.

Regulamin zmienny jest

Prezydent Marcin Święcicki, za którego kadencji budowano czynszówki, łapie się za głowę.

– To wypaczenie naszej idei – mówi. – Budowaliśmy domy dla warszawiaków, którzy mogli płacić podwyższony czynsz. Oni oddawali nam mieszkania. W zamian zapewnialiśmy, że w ramach czynszówek będą mogli mieszkania zamieniać.

Urzędnicy są nieubłagani.– Na każdy oddany lokal musielibyśmy zrobić przetarg, wywieszać ogłoszenia, angażować urzędników. A to kosztuje, więc zmieniliśmy regulamin – mówi pracownik Biura Polityki Lokalowej.

Jedynym sposobem położenia kresu urzędniczej „twórczości” jest ustalenie nowych zasad najmu przez Radę Warszawy. W tej kadencji samorządu rada zmiany przepisów nie przewiduje.

Skomentuj ten artykuł

Życie Warszawy

Najczęściej czytane