Szkoły tracą na wyborach
Przeprowadzenie wyborów w szkole czy przedszkolu to dodatkowe koszty, których nikt nie zwraca – skarżą się szefowie placówek. Jakie koszty? – dziwią się burmistrzowie.
Przez cały dzień pali się światło, trzeba ustawić stół prezydialny, przynieść urny, wywiesić flagi, udostępnić wyborcom toalety – wylicza szefowa jednego z przedszkoli, w którym urządzany był lokal wyborczy. Podobne głosy dochodzą z innych przedszkoli i szkół, ale szefowie placówek pod nazwiskiem rozmawiać nie chcą. – Przecież od dzielnic zależymy, nie możemy się na nie skarżyć – dodają dyrektorzy. Twierdzą, że placówka, w której organizowany jest lokal wyborczy, powinna dostawać dodatkowe pieniądze.
– Zużywamy np. dużo więcej prądu niż podczas normalnego dnia pracy – tłumaczą. – Do rana były liczone głosy, świeciło się światło, gotowała się woda w elektrycznym czajniku. A po wyborach trzeba było dodatkowo posprzątać.
Dyrektor przedszkola przypomina, że budżety placówek oświatowych i tak są skromne. – Każdy dodatkowy wydatek to jego uszczuplenie. Będziemy musieli zaoszczędzić np. na kredkach, książkach, zabawkach – dodają pracownicy.
Władze dzielnic, którym podlegają przedszkola i szkoły, zdziwione są pretensjami.
– Oczywiście zależy, co kto w takim lokalu chce mieć. Ale urządzenie zwykłego lokalu wyborczego nie wiąże się ze specjalnymi kosztami. A i wybory nie odbywają się zbyt często – mówi burmistrz Woli Marek Andruk. Dodaje, że jeśli dyrektor uzasadni poniesione koszty, to dzielnica pieniądze jest mu w stanie zwrócić.
Wiceburmistrz Pragi-Północ Artur Buczyński o protestach przedszkoli czy szkół nie słyszał. – U nas reklamacji nie było – zastrzega. I dodaje, że przecież szkoły mają pieniądze w budżecie na wydatki reprezentacyjne.
– Są one przeznaczane na różne akademie, ale też właśnie na wybory czy inne okazje – mówi Buczyński. I przypomina, że placówki oświatowe często zarabiają dla siebie dodatkowe pieniądze, np. wynajmując salę gimnastyczną czy klasy na dodatkowe lekcje języka obcego.
Skarżącym się dziwią się także koledzy po fachu.
– To jacyś malkontenci – mówi Tomasz Ziewiec, dyrektor wolskiej podstawówki. I przypomina, że urządzenie lokalu wyborczego to żaden problem. Zwłaszcza że zazwyczaj jest on w tym samym miejscu od lat.
– Woźna sprząta, czy to lokal wyborczy, czy zwykła klasa, czy korytarz. Dozorca pilnuje szkoły całą dobę, czy są wybory, czy ich nie ma. A prąd? Nie przesadzajmy. Szkoła to ośrodek społeczny, ogólnodostępna placówka, z której powinni korzystać wszyscy mieszkańcy. To nie prywatny folwark pani dyrektor.
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.