Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

W kolejce do zawodu taksówkarza

Izabela Kraj, Maciej Miłosz 03-07-2008, ostatnia aktualizacja 04-07-2008 21:31

Kilkuset mężczyzn ponad dobę stało przed miejskim Biurem Działalności Gospodarczej przy ul. Bohaterów Getta. Powód? Chcieli się zapisać na wrześniowy egzamin taksówkarski.

autor: Dudek Jerzy
źródło: Fotorzepa

– Stoję tu już od środy od czwartej po południu, inni przychodzili jeszcze wcześniej, by zająć miejsce w ogonku. W nocy razem z kolegami rozłożyliśmy koce, przynieśliśmy termosy z kawą. To jakaś paranoja, żeby trzeba było tak długo czekać! – denerwował się Janusz Małecki, przyszły taksówkarz. Zapisał się na egzamin jako 150. osoba.

Wczoraj w kolejce chętnych do prowadzenia taxi stało kilkaset osób. – Jest gorzej niż w PRL-u pod „Emilką” w kolejce po wersalki – ironizowali kierowcy.

Bo to wolny zawód jest

We wrześniu do egzaminu taksówkarskiego może przystąpić tylko 200 osób, dlatego takie tłumy ustawiły się przed urzędem. Ci, którzy nie dostaną się na najbliższy test, będą musieli czekać do grudnia. Ratusz organizuje egzaminy tylko raz na kwartał, a nie wszyscy zdają za pierwszym razem. – Są tacy, którzy podchodzą do tego egzaminu po kilkanaście razy. A każdy kosztuje 220 złotych. Poza topografią miasta trzeba znać prawo pracy i zasady rozliczania z fiskusem. A po co to ostatnie to nie wiem, bo większość z nas zatrudnia księgowe – irytował się Robert Lubański, który właśnie jako jeden z zapisanych na wrzesień „szczęśliwców” wyszedł z urzędu.

Skąd taki pęd do zawodu taksówkarza? – Bo to wygodny, wolny fach. Pracujesz, kiedy chcesz – odpowiadają pretendenci do taksówkarskiej licencji.

Zdanie egzaminu nie uprawnia jednak od razu do jazdy taksówką. Kierowca otrzymuje tylko promesę do otrzymania licencji. A tę dostaje wtedy, gdy jakiś inny taksówkarz umrze, straci dokument lub zrezygnuje z zawodu. Jeśli nic się nie zmieni, to wrześniowi „absolwenci” dostaną je za... cztery lata.

Licencje są limitowane przez Radę Warszawy. – Dziś mamy prawo wydać ich dokładnie 8462. Wszystkie są już rozdysponowane. Miesięcznie odzyskujemy średnio ok. 20 – 25 licencji i na bieżąco je wydajemy. A w kolejce czeka już blisko tysiąc kierowców ze zdanym egzaminem – wyjaśnia Joanna Tymińska, szefowa Biura Działalności Gospodarczej.

Niech reguluje rynek

We wrześniu Rada Warszawy na wniosek urzędników ma zwiększyć limit o 500 licencji. Ale przeciwko temu, w obawie przed zbyt silną konkurencją, protestują związki zawodowe taksówkarzy. Niewykluczone jednak, że od przyszłego roku żadne protesty nie pomogą. Rząd już zastanawia się, czy nie zostawić tych regulacji wyłącznie wolnemu rynkowi i nie znieść całkowicie konieczności ustalania wszelkich limitów przez samorząd. – Rzeczywiście mamy sygnały, że minister finansów przymierza się do uwolnienia rynku i zniesienia puli licencji taksówkowych, punktów sprzedaży alkoholu, a także zakładania kasyn i salonów gier – przyznaje dyrektor Joanna Tymińska. Ale na razie konkretów brak.

Opinie Czytelników

Michał Gałuszka: Z jednej strony miasto chce walczyć z kierowcami świadczącymi usługi tzw. przewóz osób a z drugiej strony tak bardzo utrudnia życie osobom, które chcą zostać uczciwymi taksówkarzami z kasą fiskalną i licencją. Kierowca świadczący usługi transportowe “przewóz osób” nie ma kasy fiskalnej, po zakończonym kursie może nam powiedzieć dowolną kwotę za kurs a my nie będziemy mogli nawet na niego nigdzie naskarżyć. Biuro Działalności Gospodarczej rozłoży ręce i powie, że oni przewozu osób nie nadzorują i że to zgodne z prawem bo przecież kurs wynajętą luksusową limuzyną nie może kosztować tyle co przejażdżka starym Mercedesem. Tej zasady trzymają się kierowcy przewozu osób. Najgorsze jest to, że maskują oni swoje samochody tak aby wyglądały na legalne taksówki. Zamiast napisu TAXI na dachu piszą TANI albo TAKI i mniej zorientowany klient lub co gorsza obcokrajowiec może dać się nabić w butelkę.

Opinie czytelników:

Michał Gałuszka: Z jednej strony miasto chce walczyć z kierowcami świadczącymi usługi "przewóz osób", a z drugiej strony tak bardzo utrudnia życie osobom, które chcą zostać uczciwymi taksówkarzami z kasą fiskalną i licencją. Kierowca świadczący usługi transportowe "przewóz osób" nie ma kasy fiskalnej, po zakończonym kursie może nam powiedzieć dowolną kwotę za kurs, a my nie będziemy mogli nawet na niego nigdzie naskarżyć. Biuro Działalności Gospodarczej rozłoży ręce i powie, że oni przewozu osób nie nadzorują i że to zgodne z prawem bo przecież kurs wynajętą luksusową limuzyną nie może kosztować tyle co przejażdżka starym Mercedesem. Tej zasady trzymają się kierowcy przewozu osób. Najgorsze jest to, że maskują oni swoje samochody tak, aby wyglądały na legalne taksówki. Zamiast napisu TAXI na dachu piszą TANI albo TAKI i mniej zorientowany klient lub co gorsza obcokrajowiec może dać się nabić w butelkę.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane