Widmo Łukaszenki na stołecznych ulicach
Białoruska Droga Magistralna M1 w Warszawie? Dla Google Maps nie ma nic niemożliwego. Czy zostaliśmy przyłączeni do Związku Białorusi i Moskwy? – pytają internauci.
Ci, którzy chcą na mapie Warszawy w Google Maps znaleźć ul. Ostrobramską, mogą się rozczarować. Według mapy nosi ona nazwę Drogi Magistralnej M1. Aby nikt nie miał wątpliwości, w jakim państwie ta arteria się znajduje, nazwę napisano również po białorusku – cyrylicą.
Co za kuriozum
Okazuje się, że cyrylicą oznaczona jest zarówno cała oś Anin – Trasa Łazienkowska – Al. Jerozolimskie, jak i ciąg Połczyńska – Wolska – Kasprzaka. Jest to odcinek przebiegającej przez Warszawę Drogi Krajowej nr 2.
Warto obejrzeć to kuriozum – napisała w e-mailu do redakcji pani Maria. – Na pewno niejeden zagraniczny turysta jest pewien, że w Polsce mówi się po rosyjsku.
Droga magistralna M1 jest trasą szybkiego ruchu na terenie Białorusi i częścią trasy europejskiej E30. Biegnie od przejścia granicznego na granicy białorusko-rosyjskiej w Orszy, przez Borysów, Mińsk i Baranowicze w kierunku Brześcia i dalej do polskiej drogi krajowej nr 2.
Co ciekawe, taką nazwę wg Google ma cała trasa od granicy Białoruskiej do Łowicza. – Czyli do granicy dawnego zaboru rosyjskiego – mówi rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad Artur Mrugasiewicz. – Wygląda na to, że Google użyło map z czasów rozbiorów. Oczywiście takiej trasy w Polsce nie ma.
Konflikt o Google
Pozostaje mieć nadzieję, że sprawa nie skończy się konfliktem, podobnym do tego, który miał miejsce pół roku temu w Ameryce Srodkowej.
Google Maps pomyliło się wówczas przy zaznaczeniu granicy między Nikaraguą a Kostaryką u ujścia rzeki San Juan. Z powodu błędu terytorium Nikaragui „powiększone” zostało, o wyspę u ujścia rzeki do Morza Karaibskiego.
Jeden z dowódców wysłał więc żołnierzy, by zaznaczyli „skradziony” teren, rozmieszczając na danym obszarze flagi Nikaragui. Doszło do konfliktu.
– Czy my też zostaniemy przyłączeni do Związku Białorusi i Moskwy? – pyta jeden z internautów.
Google uspokaja, że jest to zwykły błąd w sztuce. – Pracujemy nad jego naprawieniem – zapewnia Piotr Zalewski z biura prasowego firmy. – Mamy nadzieję, że problem uda się rozwiązać możliwie szybko.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.