Spadł Ratownik 12
Stolica została pozbawiona jedynego ratowniczego śmigłowca. W piątek w trakcie ćwiczeń na lotnisku Bemowo rozbiła się Agusta.
- Był huk, coś spadło, a potem, usłyszałam straż, która jechała na sygnale - wspomina Elżbieta Wieszczek, mieszkanka ulicy Księżycowej na Bemowie. Mieszka ona obok lotniska Babice, gdzie w piątek doszło do wypadku śmigłowca pogotowia lotniczego.
- Kilka razy podchodził do lądowania, potem się cofał, tak jakby mu brakowało miejsca do lądowania - wspomina pani Elżbieta.
Do wypadku doszło w piątek po południu. Śmigłowiec Agusta A 109 Power odbywał lot egzaminacyjny. - Pilotowali go dwaj doświadczeni instruktorzy. Latają u nas od czterech lat, zostali wyszkoleni w wojsku - mówi Robert Gałązkowski, dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Piloci ćwiczyli manewr podejścia do lądowania w sytuacji, gdy jeden silnik jest wyłączony. Jeden z nich w trakcie ćwiczeń odnawiał licencję pilota, drugi go egzaminował.
Śmigłowiec usiadł na ziemi, wtedy pilot włączył drugi silnik. - I doszło do rzadko spotykanego zjawiska. Śmigłowiec wpadł w gwałtowne drgania - rezonans. Tak jakby się rozpadał. Jedna z łopat wirnika głównego, uderzyła w belkę ogonową i doszczętnie ją zniszczyła - mówi Leszek Sawicki, zastępca dyrektora LPR.
Dwaj piloci zostali lekko ranni, trafili do szpitala. - Jeden miał tylko zadrapania i po opatrzeniu opuścił szpital, drugi ma uraz głowy, uskarżał się na ból kręgosłupa, pozostanie na obserwacji - informuje Justyna Wojteczek, rzecznik LPR.
W piątek na miejscu wypadku pojawili się członkowie Państwowej Komisji Wypadków Lotniczych. - Efekty pracy poznamy za tydzień - powiedział nam Edmund Klich, przewodniczący komisji.
Komisja sprawdzi m.in. stan techniczny maszyny, pogodę, historię lotu. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że najbardziej prawdopodobna hipoteza dotycząca przyczyn wypadku związana może być z awarią techniczną.
Śmigłowiec Agusta A 109 Power od 2 lipca 2005 roku, jest powietrzną karetką. Oznaczony jest kodem "Ratownik 12". Helikopter przeszedł od 17 kwietnia do 23 czerwca gruntowny przegląd w Belgii. W powietrzu był 2614 godzin. Jest to jedyny śmigłowiec obsługujący Warszawę i okolicę. Nie nadaje się już do eksploatacji.
- Teraz mamy duży kłopot, nie jestem w stanie zabezpieczyć helikoptera tylko dla Warszawy - przyznaje Robert Gałązkowski. Czy to oznacza, że ofiary wypadków nie będą mogły być transportowane drogą lotniczą do szpitali? - Nie. Będą nas wspierały śmigłowce z Kielc, Płocka i Lublina - zapewnia dyrektor pogotowia lotniczego. Czas dotarcia do rannych będzie jednak dłuższy.
Szefostwo LPR przewiduje, że sytuacja może się poprawić dopiero w połowie grudnia. Wtedy do ratowania ludzi może trafił zakupiony przez Ministerstwo Zdrowia Eurocopter EC 135. - Dwie grupy pilotów zostały już przeszkolone, w tej chwili trwa szkolenie trzeciej. Każdy z pilotów musi wylatać co najmniej 30 godzin, dlatego szkolenie trwa długo - dodaje dyrektor Gałązkowski.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.