Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Królewski salon stolicy

Janina Blikowska 10-01-2014, ostatnia aktualizacja 13-01-2014 10:58

IIuminacja, dobra pogoda, mnogość kawiarni przyciągają tłumy na Trakt Królewski.

autor: Robert Gardziński
źródło: Fotorzepa

Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście stały się wielkim deptakiem stolicy. W weekendy aż trudno przecisnąć się przez tłum. Razi tylko nowy klub erotyczny naprzeciw kaplicy Res Sacra Miser.

Turyści i warszawiacy podziwiają na Trakcie świąteczną iluminację, wpadają na kawę czy kolację do którejś z niezliczonych knajpek. – Aż miło patrzeć, jak ożyło to serce stolicy – mówi kardynał Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, który kilka dni temu przechadzał się Krakowskim Przedmieściem.

– W końcu ludzie odkryli to miejsce. Powinno być tu ich jeszcze więcej – mówi Marek Luty, mieszkaniec Starego Miasta.  Dodaje, że jest pewny, że gdy miasto odda drugą linię metra,  ludzi będzie jeszcze więcej. – Wysiądą na stacji Nowy Świat i pójdą na pl. Zamkowy – tłumaczy.

Na Trakcie powstało dużo nowych kawiarni, pubów i restauracji. Jednym z nowych lokali jest Pijalnia Wódki i Piwa przy Nowym Świecie.

Bardzo trudno jest się dopchać do baru i kupić cokolwiek. I jest megaścisk, najczęściej trzeba stać na zewnątrz, żeby wypić to, co się ma do wypicia. Ale Pijalnia jest genialna – to cytaty z forów internetowych, na których bywalcy knajp je sobie polecają.

Zarzuty mają jedynie do personelu za barem, który do najmilszych nie należy.

– Warszawiacy chcą przebywać wspólnie w miejskiej przestrzeni – uważa Joanna Erbel, socjolożka

Ożywienie na Trakcie widzą też przedsiębiorcy i urzędnicy. Janusz Lück ze Stowarzyszenia Prywatnych Przedsiębiorców Warszawskiego Traktu Królewskiego uważa, że na Trakt przyciągają warszawiaków i turystów różnorodne atrakcje.

– Lodowisko na Starym Mieście robi swoje. Każdy chce przyjść i zobaczyć, co nowego się dzieje, jak wygląda świąteczne oświetlenie. Jest ono naprawdę wielką atrakcją – uważa Lück.

Przyznaje, że kawiarnie, puby i restauracje ożyły na Trakcie Królewskim. – Zmienili się właściciele, za te biznesy wzięli się profesjonaliści, a nie ludzie, którym się wydawało, że wystarczy lokal otworzyć i on już będzie na siebie zarabiał – tłumaczy.

Jak zauważa Agnieszka Kłąb, rzecznik stołecznego ratusza, urząd nigdy nie narzekał na puste lokale przy Trakcie.  – No, chyba że akurat trwał konkurs na wynajem – zastrzega.

Zauważa inną rzecz. – Znacznie zwiększyło się zainteresowanie lokalami w tym miejscu. Wcześniej do konkursu stawało po kilka osób, a ostatnio nawet 20 – opowiada Agnieszka Kłąb. Jej zdaniem to może być efekt końca kryzysu.

Skąd takie powodzenie Traktu Królewskiego? Zdaniem Joanny Erbel, socjolożki i aktywistki miejskiej, wynika ono z potrzeby ludzi przebywania w miejskiej przestrzeni. – Nie bez znaczenia jest pogoda. Gdyby była ostra zima, ludzie siedzieliby w domach, a nie chodzili na spacery – mówi.

Tak jak Janusz Lück zwraca uwagę na świąteczną dekorację. – Zwłaszcza ta interaktywna na Krakowskim Przedmieściu przyciąga ludzi – wyjaśnia.

Liczy na to, że Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście nie będą jedyną przestrzenią publiczną, która będzie przyciągać warszawiaków: – Takich miejsc powinno powstawać więcej. Choćby na Ząbkowskiej, po praskiej stronie Warszawy. Tam już jest dużo kawiarni.

Pozytywny obraz Traktu Królewskiego jako miejsca przyjaznego warszawiakom i turystom psuje ostatnio nowy klub erotyczny przy ul. Krakowskie Przedmieście 55.

– Ten niebieski szyld bije po oczach – przyznaje Marek Luty. Przeciwko klubowi już protestują księża z pobliskiego kościoła św. Anny i archikatedry św. Jana Chrzciciela, a także kombatanci.

– W tej kamienicy mieściła się przez lata zabytkowa apteka Wendego, upamiętniona akcją żołnierzy Armii Krajowej z batalionu „Parasol", którzy w lipcu 1944 r. zdobyli w niej leki niezbędne dla ratowania życia uczestników powstania – napisał zarząd główny Światowego Związku Żołnierzy AK.

Kombatanci złożyli oficjalną skargę na klub do władz stolicy.

– Przez lata miasto prowadziło politykę, że nie sprzedaje lokali w reprezentacyjnych punktach stolicy. I to zdawało egzamin. Mieliśmy wpływ na to, co w nich działa. Ten klub powstał w prywatnym budynku. Nie mamy wpływu na prowadzoną tam działalność – odpowiada Agnieszka Kłąb.

Dodaje, że urząd może tylko sprawdzić, czy wszystko odbywa się zgodnie z przepisami. W ubiegłym tygodniu w klubie była policja wraz z urzędnikami ze Śródmieścia. Okazało się, że sprzedawany jest tam alkohol bez koncesji.

– Zabezpieczyliśmy dwa samochody różnych trunków  i wszczęliśmy postępowanie w tej sprawie – relacjonuje policjant ze Śródmieścia.

Mówi, że klub ma zgodę na sprzedaż alkoholu na imprezach zamkniętych, jak bankiety czy wesela, a nie dla wszystkich. – Jeszcze w tym miesiącu zapadną decyzje, czy i komu stawiamy zarzuty – mówi oficer policji. Zapowiada, że kontrole w klubie będą się powtarzać. – Jeśli będziemy mieli informację, że jest tam sprzedawany alkohol bez koncesji, zareagujemy – zapowiada policjant.

Agnieszka Kłąb zapowiada, że w klubie pojawi się  m.in. konserwator zabytków. – Już wiemy, że szyld powieszono tam nielegalnie – mówi. Nikt z firmy, do której należy klub, nie wypowiedział się dla nas.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane