Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Foczki krążą po Bałtyku

Robert Rybarczyk 21-06-2011, ostatnia aktualizacja 21-06-2011 12:00

Z Polski do Szwecji, potem do Rosji i na Litwę – foki buszują po Bałtyku w poszukiwaniu smacznych rybek. Z warszawskiego zoo wyjechały trzy sztuki, ale sygnał jest tylko od jednej.

Cyklon, młody, foczy samczyk ze stołecznego zoo, wyznaczył na mapie czarny szlak. Codziennie jest aktualizowany. Czy dwóch pozostałych fok z Warszawy  – Certy i Cekina – nadajnik wreszcie odpowie? Jeśli tak, zobaczymy to wtedy na specjalnej mapie
źródło: Archiwum
Cyklon, młody, foczy samczyk ze stołecznego zoo, wyznaczył na mapie czarny szlak. Codziennie jest aktualizowany. Czy dwóch pozostałych fok z Warszawy – Certy i Cekina – nadajnik wreszcie odpowie? Jeśli tak, zobaczymy to wtedy na specjalnej mapie

To jednak nie znaczy, że nie żyją. Przynajmniej w tym tygodniu nie dotarły do nas informacje, że ktoś je odłowił albo znalazł ich ciała. A o tym szybko byśmy się dowiedzieli – przyznaje Paweł Średziński, rzecznik WWF, organizacji, która pilotowała wypuszczenie zwierząt do morza. Mówi o Cercie i Cekinie.

– Gdy weszły w wodę, sygnał z nadajników był. Potem już nie – przyznaje kierownik Stacji Morskiej w Helu Krzysztof Skóra, z której foki wypuszczono 23 maja.

Przypuszcza, że może to być awaria nadajników, które zwierzęta mają przyklejone do grzbietów. Gdy wcześniej wypuszczano foki do Bałtyku, były przypadki, że po dwóch tygodniach milczenia sygnał powracał.

Nadajniki miały pomóc przez pół roku śledzić trasy fok. Gdy w listopadzie zmienią sierść, urządzenie odpadnie.

Elektroniczne nadajniki sprowadzono ze Stanów Zjednoczonych. – Kosztowały niemało, bo 40 tys. zł. Obserwacja fok w Bałtyku to droga, a do tego skomplikowana operacja – przyznaje Andrzej Kruszewicz, szef warszawskiego zoo.

Nadajnik trzeciej warszawskiej foki – Cypla – sygnał wysyła bez zakłóceń. Jego morskie wycieczki można codziennie śledzić na specjalnej mapie na stronie wwf.pl. Czarny szlak pokazuje, że ostatnio pływał sobie do Karlskrony i Władysławowa.

Inne foki, urodzone na Helu i wypuszczone w tym samym czasie co stołeczne, nadają z Kaliningradu czy nawet Kłajpedy.

– Pływają 50 kilometrów na godzinę. Szukają jedzenia. Potem wychodzą na brzeg, żeby odpocząć – mówi Średziński.

Dodaje, że wczoraj WWF ogłosił akcję poszukiwania jednej z fok urodzonych na Helu – Klifa. – Jeśli go ktoś zobaczy, niech powiadomi Błękitny Patrol WWF lub Stację Morską. Klif wpadł w sieci, które oplotły mu pysk. W wodzie nie możemy mu pomóc. Ale jeśli wyszedłby na plażę, to jest szansa go uratować – apeluje Średziński. Dodaje, że w żadnym wypadku nie należy do Klifa podchodzić, bo zwierzę się spłoszy i da nura do wody.

Na wypuszczenie warszawskich fok do morza wydała zgodę Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Stołeczny ogród ma bowiem w planach likwidację hodowli foki szarej i zastąpienia jej uchatkami. Powód? Fok nad Wisłą rodzi się bardzo dużo, a żadne zoo ich nie chce.

Akcja z przeprowadzką do Bałtyku to pierwszy w historii taki eksperyment, bo do tej pory naukowcy z Wybrzeża obawiali się egzotycznych wirusów u warszawskich zwierząt.

Krzysztof Skóra przyznaje, że nie wie jeszcze, czy to dobry kierunek, by foki z zoo lądowały na Helu. – Nie mamy badań. Dopiero te zwierzęta obserwujemy. Ale to nie był dobry pomysł, by likwidować w Warszawie ich hodowlę – mówi.

– W tym sezonie oddzieliliśmy już samce od samic. Nie będzie młodych fok – odpowiada na to Andrzej Kruszewicz. Obecnie w naszym morzu żyje 23 tys. fok szarych.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane