Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Hipopotamica spokojna, dyrekcja w nerwach

rr 30-06-2011, ostatnia aktualizacja 01-07-2011 15:21

Dwie godziny w korku w Niemczech – nerwy. Wyrwała zawiasy w kontenerze – nerwy. W nocy burza – nerwy. Nie je – nerwy. Przyjazd Pelagii okazał się sporym przeżyciem dla szefów zwierzyńca.

autor: Danuta Matloch
źródło: Fotorzepa

Dyrektor Andrzej Kruszewicz od rana dyżurował przy basenie:  hipopotamica wyjechała z Hanoweru, miała 900 kilometrów przejechać w klimatyzowanym kontenerze w ciągu dziesięciu godzin. Ale w Niemczech na autostradzie był korek, stali dwie godziny. Wtedy się trochę zdenerwowała.

– GPS podawał, że może do nas dotrzeć w środę o godz. 20. Ale przez ten korek była dwie godziny później. Kierowcę od dźwigu dało się przekonać, żeby czekał, ale w końcu nie był potrzebny – opowiada szef zoo.

Pierwotnie zwierz miał noc przespać w kontenerze. Dopiero rano dyrektor chciał rozpocząć operację przenoszenia samicy do hipopotamiarni. Ale błyskawicznie te plany zmienił i zdecydował, że Pelagia wyjdzie sama z kontenera jeszcze w nocy. Najpierw nie za bardzo chciała, nawet jak wyszła, to się cofnęła do kontenera i wyrwała z zawiasów klapę. W końcu  opuściła schronienie i zanurzyła się w basenie. Nocy jednak nie przespała, bo była burza. – To wszystko Pelagię zestresowało, nawet jeść nie chce. Mówiłem do niej po niemiecku  „langsam, essen". Ale ona nic nie skumała. A jabłuszka jej dawałem – wzdychał Andrzej Kruszewicz.

Pod basen podjechała wiceszefowa zoo Ewa Zbonikowska. I od razu wołała: – No gdzie ona jest! A za chwilę: –  Ale ładna.

Pelagia ma 26 lat, waży 1,6 tony. Jak na hipopotamicę chucherko. Jej poprzedniczka Aniela, która cztery miesiące temu padła, ważyła w swoich najlepszych latach nawet trzy tony. Pelagia  w 1985 roku urodziła się we Wrocławiu. Stamtąd pojechała do Niemiec. Prowadzący księgę rodowodową europejskich hipopotamów uznał, że świetnie się sprawdzi jako założycielka nowej linii tego gatunku  w Warszawie. Ma jej w tym pomóc pięcioletni samiec Hugo, który waży już nieco ponad tonę. – Zobaczymy, czy się to uda, gdy Pelagia dostanie rui. Miała już szóstkę dzieci. A Hugo dał sobie radę z Anielą, starszą od niego 12 razy, to i z nową samicą powinien – mówił Andrzej Kruszewicz.

O godz. 13 Hugo wszedł do basenu Pelagii. Nerwów już nie było. Zwierzęta tylko się obwąchały. – Jest spokojnie. To dobrze rokuje – cieszyła się Olga Zbonikowska z zoo.

W ostatni weekend na Ratuszowej było 27 tys. zwiedzających. Dzięki Pelagii ta liczba może się zwiększyć. Przetransportowanie grubego zwierza do Warszawy kosztowało trzy tysiące euro. Niemcy zgodzili się pokryć połowę kosztów.

Tymczasem we wrześniu stolica może się spodziewać kolejnego, nietypowego transportu: w celach prokreacyjnych przyjedzie nad Wisłę tygrys. Po spełnieniu swej misji, odjedzie.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane