Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Zdopingować turystów do odkryć

Przemek Dziubłowski 11-12-2008, ostatnia aktualizacja 18-12-2008 22:09

Dwa miliony. Tylu turystów, według statystyk, odwiedziło Warszawę w ubiegłym roku. Z myślą o nich Robert Przepiórski przygotował „Citydoping”, subiektywny przewodnik polecający w pięciu językach 100 niebanalnych miejsc w stolicy.

*Robert Przepiórski przed Magazynem Praga – miejscem, w którym „można kupić polski  i zagraniczny dizajn z najwyższej półki za rozsądną cenę”
autor: Darek Golik
źródło: Fotorzepa
*Robert Przepiórski przed Magazynem Praga – miejscem, w którym „można kupić polski i zagraniczny dizajn z najwyższej półki za rozsądną cenę”

Z mleka bieli okładki wydanego właśnie „Citydopingu” wyłaniają się białe litery układające się w słowa: Warszawa, Warsaw, Warschau, Varsovie, Varsovia. Z zamkniętymi oczyma Polak, Anglik, Niemiec, Francuz i Hiszpan odgadną, co trzymają w rękach. Przewodnik po Warszawie.

Ale wewnątrz nic już nie jest tak oczywiste, bo oto na kolejnych stronach nie widzimy miasta znanego z przetartych szlaków turystycznych, które znaczą Wilanów, Zamek Królewski, Starówka i Powązki. Nic z tego. To miasto żywe, pełne klimatycznych kafejek, klubów i barów, kulturotwórczych galerii i scen teatralnych, a także oryginalnych sklepów.

Znacznie więcej niż 100 takich miejsc udało się ekipie Roberta Przepiórskiego znaleźć bez najmniejszego problemu. Trudności były z ich selekcją.

– Niektóre, mimo naszej sympatii, nie znalazły się tu, bo tak jak choćby Muzeum Powstania Warszawskiego same się świetnie promują i są dobrze znane. Zależało nam na pokazaniu miejsc, którym trudniej się przebić do świadomości turystów czy samych warszawiaków – mówi Przepiórski. – Chcemy zdopingować wszystkich do ich odkrycia – dodaje z uśmiechem.

Walka z nudą

Uśmiech to jego znak rozpoznawczy. Niepoprawny optymista, wszystko – także miasto, w którym urodził się i mieszka od 26 lat – widzi nie w odcieniach szarości, a w intensywnych barwach. Tu skończył Wyższą Szkołę Zarządzania, jest także absolwentem socjologii na UW. Szybko zrozumiał, że w pracy najbardziej ceni niezależność i łączenie przyjemnego z pożytecznym. Dlatego prowadzi własną firmę doradczo-szkoleniową, a w CV może odnotować m.in. działalność w stowarzyszeniu prowadzącym szkolenia połączone z degustacjami alkoholi wysokogatunkowych.

Dlatego też od pięciu lat myślał o tym, jak nawigować zagubionych w Warszawie turystów, którzy nie mieli wówczas jeszcze warszawskiego „Wallpapera”, „Notes. from. Warsaw” czy „Zrób to w Warszawie”. Przy okazji zrozumiał, jak trafne jest powiedzenie do trzech razy sztuka. Szczęśliwie – po perturbacjach związanych z emigracją współpracowników czy brakiem dotacji, w których pokładał niemałe nadzieje – zachęcony przez finansowe wsparcie przyjaciela powrócił do pomysłu. Zebrał ekipę dziesięciu osób i przez pół roku robił wszystko, by zrealizować marzenie o przewodniku po swoim mieście. Za trzecim razem się udało. W dniu, w którym odbierał pierwsze egzemplarze „Citydopingu” z drukarni, obronił też pracę magisterską. Jak czytamy we wstępie, dopingiem dla wydawnictwa był także ranking zamieszczony przez turystyczny portal Tripadvisor. Uznał on Warszawę za drugą – po Brukseli – najnudniejszą europejską stolicę.

– Jeśli nawet ktoś w to uwierzył, wystarczy, że przejdzie przez połowę miejsc polecanych w przewodniku i zmienić zdanie – mówi Przepiórski.

Obcokrajowiec w szoku

W przewodniku, w którym 100 miejsc usystematyzowano w sześciu kategoriach, mieszkańca Warszawy może zaskoczyć dział „citysleeping” polecający miejsca na nocleg.

W tej dziedzinie stolica nie poszła w ilość, ale w jakość – jak najbardziej. Oblegane stołeczne hostele, choć nie tak liczne jak krakowskie, mają konkurencyjne ceny i bezkonkurencyjny standard. Castle Inn, którego okna wychodzą na plac Zamkowy, to przykład wyrafinowanego hotelu z oryginalnymi artystycznymi pomysłami na wnętrza. Niem niej ciekawy jest siostrzany – bo prowadzony przez tych samych właścicieli – Oki Doki. Jedyny problem, że baza ta jest wciąż taka mała.

– Obok najgorętszej sprawy, jaką jest brak jednego określonego centrum, które byłoby ośrodkiem tętniącego życia kulturalno-rozrywkowego, młodym turystom może brakować właśnie większego wyboru „tanich” noclegów– mówi Robert Przepiórski.

Po chwili dodaje, że liczbą punktów informacji turystycznej także nie możemy się poszczycić. Ale wierzy, że będzie lepiej.

Rozmowy z młodymi gośćmi z zagranicy, do których adresuje swoje wydawnictwo, uważa za istotną część pracy. Gdy daje im do ręki „Citydoping”, niektórzy są w szoku, że jest tu tyle interesujących miejsc. A które z nich są jego ulubionymi?

– Na kawę ostatnio wpadam najczęściej do Kafki, którą cenię za niezobowiązujący klimat i świetne doświetlenie, oraz do kawiarni Szczotki Pędzle, wyróżniającej się kameralną i leniwą atmosferą. Boston Port to miejsce, do którego zawsze z wielką chęcią przyjeżdżam na słynną zupę rybną. Nie zawodzę się na kolejnych przedstawieniach Teatru Konsekwentnego w Starej Prochoffni. Na imprezy najczęściej jeżdżę na balangowe podwórko przy ul. 11 Listopada 22, a na zakupy – do Green Establishment, gdzie mogę siedzieć godzinami, rozmawiając z sympatycznymi właścicielkami tego sklepu-pracowni. Mógłbym takich miejsc wymienić naprawdę dużo – odpowiada.

Wśród nich odkryciem może być Mysikrólik – malutki sklepik przy ul. Okólnik z autorską odzieżą i biżuterią młodej projektantki Martyny Czerwińskiej i jej przyjaciół. Albo Fridge, sklep z polską marką naturalnych kosmetyków na światowym poziomie.

Rok na dopingu

Przewodnik urozmaicono alfabetem Warszawy. Zagraniczni turyści dowiedzą się z niego, że Hala Mirowska – zaprojektowany przez Stefana Szyllera najstarszy obiekt handlowy w Warszawie – jest jednym z najbardziej zaniedbanych zabytków wysokiej klasy w Polsce, że imponującą historię miały też bazary Szembeka i Różyckiego, że KDT są widmem Śródmieścia, a wieczorami warto zajrzeć na Dobrą, do Fortu Mokotów, na Górczewską 67 czy 11 Listopada, gdzie działają zagłębia klubowe. Że varsavianista Jerzy Waldorff walczył o Powązki, pomysły artystów z Twożywa można zobaczyć na ścianach bloków, a Vavamuffin sławi imię stolicy dźwiękami reggae. Zbyt wybiórczy ten alfabet, ale przygotowując subiektywny przewodnik, trudno zadowolić wszystkich.

Wydawcy „Citydopingu” obiecują wnikliwie obserwować, co ciekawego pojawia się w mieście i aktualizować propozycje. Przewodnik sprzedają przez stronę internetową (www. citydoping. com), która będzie jego wirtualnym uzupełnieniem, i w miejscach, które opisują.

Robert Przepiórski cieszy się, że jego inicjatywa zaciekawiła polskie instytuty kultury. Prowadzi rozmowy, by w przyszłym roku „Citydoping” znalazł się w wybranych zagranicznych księgarniach.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane