Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Ostatni cichociemni

Izabela Kraj 15-05-2011, ostatnia aktualizacja 16-05-2011 11:18

Z 316 żołnierzy elitarnej grupy spadochroniarzy zrzucanych nad Polską w latach 1941 – 1944 żyje dziś zaledwie kilku. W Polsce – sześciu.

Gen. Stefan „Starba”  Bałuk jako pierwszy obejrzał wystawę poświęconą  cichociemnym w Muzeum  Powstania Warszawskiego
autor: Szymon Łaszewski
źródło: Fotorzepa
Gen. Stefan „Starba” Bałuk jako pierwszy obejrzał wystawę poświęconą cichociemnym w Muzeum Powstania Warszawskiego

W Muzeum Powstania Warszawskiego na zjeździe cichociemnych spotkali się wczoraj powstańcy, kombatanci oraz byli i obecni żołnierze jednostki specjalnej GROM. Pierwszy raz zjazdowi patronował prezydent RP. – Cichociemni to była elita Polski Walczącej. Najlepiej wyszkoleni, najbardziej ofiarni, wszechstronni żołnierze – oceniał doradca prezydenta, historyk Tomasz Nałęcz.

– Z grona słynnych spadochroniarzy żyje dziś w Polsce już tylko sześciu. Życiorys każdego nadawałby się na scenariusz oddzielnego filmu – zwraca uwagę dyrektor MPW Jan Ołdakowski. Wczoraj w muzeum pojawiło się dwóch – major Alojzy Józekowski i gen. Stefan „Starba” Bałuk. Nietrudno było namówić ich na wspomnienia.

– Na pierwszej lekcji technik wywiadowczych usłyszałem: „Pamiętajcie – jeśli przyjdzie taki moment, że oficer wywiadu sięgnie po broń, wtedy kończy się jako oficer wywiadu. Waszą bronią ma być wyłącznie mózg” – przypomina gen. Stefan Bałuk. Podczas szkolenia tzw. STS (Secret Traning Station) w Wielkiej Brytanii przechodził m.in. warsztaty wywiadowcze i techniczne, w tym naukę ślusarki. – Chodziło o sztukę dorabiania kluczy czy otwierania zamków. Każda umiejętność była istotna – wyjaśnia „Starba”.

W kwietniu 1944 r. został zrzucony na spadochronie w okolice Tłuszcza, po czym objął – w konspiracji – służbę w Wydziale Legalizacji Komendy Głównej AK zajmującym się m.in. podrabianiem dokumentów i wywiadem. Przed wybuchem Powstania Warszawskiego sporządził dokumentację fotograficzną niemieckich umocnień w stolicy.

Gen. Bałuk zwraca uwagę, że do dziś są rzeczy, o których nie możne powiedzieć, bo mogłyby one być niebezpieczne dla osób żyjących. Dlatego tak wiele informacji z akcji cichociemnych jest wciąż tajnych.

Z okazji zjazdu Muzeum Powstania i GROM (jednostka kultywuje dziś tradycje cichociemnych) przygotowały wystawę, którą będzie można oglądać do 31 sierpnia – „Wywalcz wolność lub zgiń. Cichociemni – spadochroniarze Armii Krajowej”. Prezentuje ona sylwetki żołnierzy i pamiątki po nich.

– Mamy nadzieję, że nie zdradzamy tam jakichś tajemnic państwowych – uśmiecha się kurator wystawy Piotr Śliwowski z MPW, który wraz z przedstawicielami jednostki specjalnej weryfikował materiały na wystawę. – O tym, że czasem przesadzano z tajemnicą, niech świadczy zdjęcie spadochroniarza w chmurach opatrzone podpisem: „Miejsce i czas zastrzeżone”.

Wśród eksponatów znalazła się m.in. żołnierska koszula, w której kołnierzu zaszywane były ampułki z trucizną. Każdy cichociemny dostawał taką ampułkę na wypadek aresztowania przez gestapo. Wielu nie wytrzymywało tortur.

Na wystawie są też sztylet brytyjskich komandosów, w które cichociemni byli wyposażeni, brytyjski beret wojskowy mjra Bolesława Kontryma „Żmudzina”, nieśmiertelnik ppor. Józefa Wątróbskiego „Jelito” czy aparat nadawczo-odbiorczy produkcji angielskiej używany przez cichociemnych do łączności radiowej.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane