Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Sprawdzali długo, kolejka przepadła

Janina Blikowska 21-02-2014, ostatnia aktualizacja 24-02-2014 06:55

Ponad godzinę policjanci drogówki kontrolowali kobietę, która śpieszyła się do lekarza. Nie dojechała. Nowy termin badań to maj.

autor: Sławomir Mielnik
źródło: Fotorzepa

Policjanci z drogówki dwa tygodnie temu na ul. Połczyńskiej zatrzymali panią Magdalenę do kontroli, bo uznali, że rozmawiała przez telefon. – Poprawiałam jedynie włosy – zapewnia kobieta. Śpieszyła się na badania, więc zgodziła się przyjąć 200 zł mandat i pięć punktów karnych.

Czas uciekał, a mandatu nie było. Kobieta prosiła policjanta, by się pośpieszył, bo jedzie na ważne badania. Kilka tygodni temu miała wypadek. Wciąż się leczy.

Kiedy po 25 minutach wciąż nie miała mandatu, zdecydowała, by sprawa trafiła jednak do sądu.

– Wiedziałam już, że badania przepadły, więc całą sprawę chciałam wyjaśnić w sądzie – mówi. I dodaje, że wtedy funkcjonariusz nakrzyczał na nią, że tak się nie robi, że jest  niepoważna. Kazał nadal czekać w samochodzie.  Nie było go kolejnych 25 minut. Dał kobiecie  do podpisania pismo do sądu. Nie było wypełnione w całości, nie podano w nim proponowanej kwoty mandatu ani liczby punktów karnych. Po zwróconej uwadze funkcjonariusz je uzupełnił. Gdy je wręczał ponownie, to kazał kobiecie zgłosić się w drogówce za cztery dni o konkretnej godzinie. – Nie pasowała mi. Miałam kolejne badania, więc prosiłam o zmianę godziny – opowiada. Policjant powiedział, że nie ma takiej możliwości, ale stawiennictwo nie jest obowiązkowe. – Wtedy na dokumencie napisałam, że nie mogę stawić się o wyznaczonej porze, bo mam badania, o czym poinformowałam już policjanta – wspomina.

Ten wpis zdenerwował policjanta, który postanowił jeszcze skontrolować auto pani Magdy. – Nie spodobał mu się przedni zderzak. Zatrzymał dowód rejestracyjny – opowiada kobieta.

Dokument miał być zwrócony w ciągu tygodnia przez urząd dzielnicy, po uzupełnieniu badań auta. Kobieta czekała na niego prawie dwa tygodnie. – Policjant zachował się złośliwie. Naraził mnie na straty finansowe. Jestem tym bardzo zdziwiona, bo bardzo cenię pracę policji – napisała pani Magdalena w skardze do komendanta stołecznego. Nie dostała dotąd odpowiedzi. Policja nie chce się wypowiadać na temat tej sprawy do zakończenia postępowania. Robert Opas z KSP przyznaje, że nie ma nigdzie określonego czasu kontroli drogowej. – Na pewno nie wypuścimy kierowcy bez sprawdzenia danych w bazach informatycznych – tłumaczy. Przyznaje, że kierowca może zmienić zdanie na temat mandatu, wtedy policjanci sami kierują wniosek do sądu. – Dokumenty dawane do podpisu powinny być wypełnione, a dowód rejestracyjny odsyłamy do urzędu tego samego dnia, kiedy był zatrzymany – zapewnia policjant.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane