Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Jaś i Małgosia odejdą?

Maciej Miłosz 29-01-2010, ostatnia aktualizacja 30-01-2010 08:51

Kolejny bar z czasów PRL może być zamknięty. – Dług najemcy wynosi ponad 370 tys. zł – twierdzą urzędnicy. A właściciele odpowiadają: To wina dzielnicy. O sprawiedliwość walczą w sądzie.

W latach świetności klienci korzystali nawet  z saturatora.  O warszawskości lokalu świadczy  choćby ołtarzyk ku czci powstańców
autor: Magda Starowieyska
źródło: Fotorzepa
W latach świetności klienci korzystali nawet z saturatora. O warszawskości lokalu świadczy choćby ołtarzyk ku czci powstańców
autor: Magda Starowieyska
źródło: Fotorzepa
autor: Magda Starowieyska
źródło: Fotorzepa

W nętrze Jasia i Małgosi jest gotowe na każdą okazję. Boże Narodzenie? Przez cały rok stoi dorodna choinka. Wielkanoc? Z lady uśmiecha się świąteczny zając. Rocznice państwowe? Są i Piłsudski, i ołtarzyk upamiętniający Powstanie Warszawskie. Nie brakuje odrobiny najnowszej historii Polski. Na długim stole wyłożono prasę. „Czy rządzi nami sobowtór Leszka Millera?” – krzyczy tytuł ze zmiętej okładki „Przekroju”. Większość gazet jest z początku milenium.

Teraz kawiarnia przy al. Jana Pawła 57 jest nieogrzewana, a potencjalni goście mogą wpaść tylko na trzy, cztery godziny w ciągu dnia. Kilka tygodni temu odcięto gaz. Długi przerosły właścicieli.

– Być może wkrótce będziemy musieli zamknąć lokal. Wpadliśmy w tarapaty, ale to wszystko wina urzędników – mówi Wojciech Mierzwiak, który kawiarnię prowadzi z żoną. – W 2003 r. dla działki, na której znajduje się budynek, zostały wydane warunki zabudowy. Urzędnicy twierdzili, że może on zostać wyburzony. A my w tym czasie mieliśmy wspólnika, który był gotów spłacić nasze ówczesne długi. Po deklaracjach urzędu wycofał się – wyjaśnia.

Od tej pory bar kawowy znajduje się na równi pochyłej: nie jest remontowany, brakuje reklamy (oczywiście poza charakterystycznym neonem), a klientów jest coraz mniej. – Mieliśmy kilku kolejnych chętnych, którzy chcieli z nami wejść w spółkę, ale urzędnicy wszystko zablokowali – narzeka Mierzwiak. Co ciekawe, lokal dalej stoi, aktualnych warunków zabudowy nie ma, a władze dzielnicy już nic o wyburzaniu nie mówią.

– Dla nas najważniejsze jest to, że dług najemcy wynosi ponad 370 tys. zł – tłumaczy naczelnik Wydziału Organizacyjnego Dzielnicy Wola Anna Fiszer-Nowacka. – Od 2003 r. prowadzący kawiarnię zajmują lokal bez umowy. Sprawa jest w sądzie, a my bezskutecznie próbujemy go odzyskać. Dlaczego warunki zabudowy są już nieaktualne i lokal nie zostanie zburzony? To teraz wyjaśniamy – odpowiada.

Urzędnicy sprawdzają też, jakim cudem miasto wydało koncesję na sprzedaż alkoholu, skoro twierdzi, że najemca jest w lokalu nielegalnie. – Pewne historyczne byty powinny być chronione, dostawać od miasta jakieś ulgi – komentuje varsavianista Jarosław Zieliński. – Elementy tradycji miasta, które jest jej prawie pozbawione, powinny być szanowane.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane