Przygody kandydatów z ulotkami
Plują pod nogi, obrażają, ostentacyjnie drą ulotki, a nawet składają niedwuznaczne propozycje – kandydaci, którzy zdecydowali się osobiście rozdawać materiały wyborcze nie mają z wyborcami łatwego życia. Choć – jak twierdzą – miłych momentów jest więcej.
– Przed wyjściem w teren trzeba uzbroić się w cierpliwość i stalowe nerwy – mówi pani Monika, która roznosiła ulotki wzdłuż głównych ulic swojej dzielnicy. – Jedna z kobiet napluła mi pod nogi, inna próbowała poturbować mnie parasolką. Po trzech dniach zrezygnowałam i postanowiłam poprosić o pomoc kolegów.
Jej koleżanka dała sobie spokój, gdy starszy pan składał jej niedwuznaczne propozycje. – Powiedział, że jeśli się rozbiorę, to zagłosuje na mnie cała jego rodzina – wspomina. – Rozpłakałam się i postanowiłam wysłać ulotki pocztą.
Faszyści, komuniści i złodzieje
Na porządku dziennym jest obrażanie kandydatów, niezależnie od tego, z jakiej partii startują. W zależności od barw politycznych nazywani są faszystami, komunistami, oszołomami albo złodziejami. Jednak, jak mówią, przyjemnych momentów jest więcej.
– Ostatnio rozdawałam swoje ulotki przed kościołem – mówi Anna Fiszer-Nowacka, kandydująca do rady miasta na Woli. – Podszedł do mnie pewien pan, spojrzał na zdjęcie i powiedział: "jaka ładna pani". Zrobiło mi się niesamowicie miło.
Często zdarza się, że wyborcy chcą podyskutować z osobami, które mają ich reprezentować w radzie. – Kilka dni temu spotkałam trzech chłopaków, którzy siedzieli w samochodzie – wspomina Katarzyna Olszewska, która startuje do rady Pragi Południe. – Wypytali mnie o wiele rzeczy, m.in. o całą procedurę i program wyborczy. Rozmawialiśmy dość długo i była to naprawdę miła i rzeczowa dyskusja.
Plakatowanie ponad podziałami
Negocjować kandydaci muszą nie tylko z wyborcami, ale też ze swoją konkurencją. – Tydzień temu kleiłem w nocy plakaty – wspomina Kamil Ciepieńko, starający się o miejsce w radzie Pragi–Północ. – Okazało się, że robi to też jakiś chłopak i się nawzajem zalepiamy. Najpierw zaczęliśmy się wykłócać, ale w końcu uznaliśmy, że to bez sensu i zaczęliśmy plakatować razem, dzieląc się miejscem.
Kandydaci nie dojadają, nie dosypiają, a ich domy i samochody przypominają drukarnie. – Na przednim siedzeniu leżą ulotki, z tyłu plakaty, a na nich olbrzymie wiadro z klejem – mówi Kamil Ciepieńko.
– Każdą wolną chwilę wykorzystuję do tego, żeby porozmawiać z ludźmi – dodaje Katarzyna Olszewska. – Rozmowy są tak miłe, że nie wyobrażam sobie, by to się mogło skończyć.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.