Cmentarz usiany drogowskazami
O swoich Powązkach, przeskakiwaniu muru oraz drzemiącej w mogiłach sile opowiada aktorka Emilia Krakowska.
O Święcie Zmarłych czytaj w naszym specjalnym raporcie
Na Stare Powązki po raz pierwszy zaprowadziła ją mama. Pani Emilia, wówczas dziesięciolatka, tak zapamiętała swoje wrażenia: – Całe miasto przypominało wtedy wielki cmentarz. Ale uderzające było to, że na Powązkach rodziło się życie. Ludzie z wielką determinacją odbudowywali swoją nekropolię, a tym samym kulturę i tradycję.
Mimo że pani Emilia od lat wspiera działania Waldorffowskiego komitetu zajmującego się renowacją zabytków Powązek, przestrzega przed postrzeganiem cmentarza jako ekspozycji pięknej rzeźby sepulkralnej.
– Trzeba patrzeć szerzej, bo to jest kwestia wychowania, kolejnych pokoleń. Moja mama uczyła mnie historii i architektury na cmentarzach i w kościołach. Mogiły pokazują, jak traktujemy swoich przodków i dziedzictwo.
Aktorka przywołuje czasy zaborów, kiedy cmentarz był jedynym miejscem, gdzie można było stawiać pomniki polskości. Niekoniecznie wykute w kamieniu. Pogrzeby takich twórców jak Ignacy Moniuszko były manifestacjami narodowymi, które ściągały setki tysięcy warszawiaków. – Nie inaczej było w przypadku naszego noblisty Władysława Reymonta, który jako pierwszy został pochowany w Alei Zasłużonych – dodaje
To miejsce nigdy nie było jej obojętne. Pamięta, że jako studentka warszawskiej szkoły teatralnej wraz z kolegami na rozpoczęcie roku akademickiego zawsze jeździła na Powązki Wojskowe, by złożyć kwiaty na grobie patrona uczelni Aleksandra Zelwerowicza.
Z czasami studenckim pani Emilii wiąże się także inna ciekawa historia: – W upalny dzień kolega z socjologii zabrał mnie na spacer na Stare Powązki. Przeszliśmy za Aleję Zasłużonych, gdzie był wysoki mur, na który oboje weszliśmy. Kolega zagrał mi na ambicji i pyta: boisz się skoczyć? Ja na wysokich obcasach, twardo mówię: nie! Wskoczyliśmy w trawę po pas.
I zobaczyliśmy wkoło szczątki ludzi, niepochowanych od wojny. To był cmentarz żydowski.
Teraz, zawsze gdy jest w Warszawie, znajduje czas, by wybrać się na spacer na Powązki. – Przyjeżdżam na ten cmentarz, żeby pożegnać moich cudownych kolegów i profesorów. A z drugiej strony to cały rytuał, lekcja pokory i świadomości, że jesteśmy tu tylko na chwilę – mówi.
W tym roku już po raz 34. kwestarze – a wraz z nimi jak co roku Emilia Krakowska – będą zbierać środki na ratowanie zabytków cmentarza Powązkowskiego. Warszawiacy, co podkreśla, to ludzie wielkiego serca. Zresztą na Powązki przyjeżdża cała Polska. Zaduszkowe kwesty mają długą tradycję.
Proszę sobie wyobrazić – mówi aktorka – że Lipce Reymontowskie do tej pory, a kręciliśmy „Chłopów” kilkadziesiąt lat temu, cały czas są tak związane z twórcami filmu, że niezależnie jak słotne i zimne bywa to święto, przyjeżdżają dziurawym autobusem i zjawiają się na Starych Powązkach.
Kończąc sentymentalną podróż po najpiękniejszym cmentarzu stolicy, dodaje: – Te groby to są drogowskazy, które należą do nas wszystkich.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.