Mokotowska gra z przeszłością i kurier na czerwonym rowerku
W “Zaklęciu na »W«” ma osiem lat i próbuje zrozumieć wojnę. W niedzielę 80-letni dziś bohater książki, z autorem Michałem Rusinkiem, spotkają się na powstańczej trasie.
„Zaklęcie na »W«" to już trzeci z serii tytuł, który Muzeum Powstania Warszawskiego kieruje do najmłodszych czytelników. Premierę będzie mieć w niecodziennych okolicznościach – powstańczych realiach, które na Mokotowie przypomni miejska gra „Warszawa: moje miasto".
W finale akcji, o godz. 17.30 w dolnym kościele św. Andrzeja Boboli przy ul. Rakowieckiej, zaplanowano spotkanie z pierwowzorem bohatera – Włodzimierzem Dusiewiczem ps. Dusza oraz autorem książki.
Kanwą „Zaklęcia na »W«"stała się relacja złożona w Archiwum Historii Mówionej MPW. Opowieść o chłopcu, który – nieświadomy powagi zadań, jakie otrzymywał – stał się skutecznym wojennym kurierem. Przenosił tajne informacje ukryte w ślubnych zaproszeniach lub w klaserze ze znaczkami.
Kiedy wybuchło Powstanie, Włodek był już Zawiszakiem.
O wojnie więcej wiedział, ale wciąż nie do końca był świadom jej dalekosiężnych skutków. Zrozumiał je znacznie później. Swoimi przemyśleniami dzielił się jako aktor, nauczyciel, dziennikarz i reżyser filmów dokumentalnych. Do dziś spotyka się z młodzieżą, by opowiadać o przeszłości. Teraz jego historię przedstawił Michał Rusinek.
Autor książek, scenariuszy, tłumacz, wykładowca na UJ, a także sekretarz Wisławy Szymborskiej nie wahał się, gdy zaproponowano mu udział w projekcie MPW.
– To wyzwanie – podkreśla.
– Jak mówić o wojnie, ważnych wydarzeniach historycznych współczesnym dzieciom, wychowanym na grach komputerowych, w których ma się siedem żyć, strzela się nieustannie i im więcej się ustrzeli, tym lepiej? Jednakże nie można im opowiadać, że wtedy życie stanęło. Że wojna była czasem wyjętym z historii – dodaje.
Z wojennych wspomnień Włodzimierza Dusiewicza zaczerpnął zdarzenia, w znaczący sposób dopełniające przekaz książki lub te, które były zamkniętymi anegdotami. Jak historia z duszą – tą konkretną, rozgrzewającą dawne żelazka, która w dramatycznej sytuacji przyniosła mu powstańczy pseudonim.
Autor zapewnia, że przygotowując „Zaklęcie na »W«", sam wielu nowych rzeczy się dowiedział. – Dla kogoś, kto wojny nie przeżył, jest ona abstrakcją. Konkretne są jedynie losy określonych ludzi – mówi.
W opisywaniu przeszłości istotne okazały się szczegóły.
– Wymyśliłem sobie, że w każdym rozdziale pojawi się czerwony element – wspomina.
Zabieg ten ma w książce kluczowe znaczenie. Zarówno w konsekwentnej, wypełniającej każde wolne miejsce ilustracji Joanny Rusinek, jak i w tekście.
Mały bohater uważa, że wojna zabiera światu kolory. Zostają tylko czerń i biel. Przy takim założeniu czerwony rowerek, który pojawia się już w rozdziale otwierającym książkę, nabiera symbolicznego znaczenia.
– Kiedy pan Dusiewicz przeczytał pierwszą wersję tekstu, napisał mi w liście: „W tym czasie nie było czerwonych rowerów, tylko czarne albo szare".
Autor jednak bardzo się upierał. Jak mówi, dla dobra współczesnego czytelnika. By balans między światem czarno-białym i kolorowym został w książce zachowany.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.