Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Kataryniarz przed sądem

Janina Blikowska 17-12-2012, ostatnia aktualizacja 17-12-2012 23:56

Papuga sprzedawała losy, ale to jej właściciel – warszawski kataryniarz ze Starówki 
– odpowie za handel bez wymaganych zezwoleń.

autor: Michał Walczak
źródło: Fotorzepa

Dziś przed stołecznym sądem nietypowy proces. Za wykroczenie odpowie Piotr Bot, jedyny warszawski kataryniarz, który od lat wygrywa na Starym Mieście mazurki Chopina, serenady Mozarta, ale również znane warszawskie przeboje, jak „Warszawa da się lubić" czy „Siekiera, motyka".

Kataryniarz ma zgodę z Zarządu Terenów Publicznych na grę i przemieszczanie się po Starym Mieście. Jednak on nie tylko umilał turystom i warszawiakom czas, wygrywając melodie na katarynce, ale też sprzedawał po 2 zł wróżby czy chińskie horoskopy, a za 5 zł można było u niego kupić los. Każdy był pełny. Do wygrania były breloczki i wisiorki. Losy wyciągała zawsze towarzysząca panu Piotrowi papuga. – Bez tych dodatkowych pieniędzy miałbym problem z codziennym utrzymaniem – tłumaczy kataryniarz.

Tymczasem już w kwietniu straż miejska odkryła, że pan Piotr nie ma odpowiednich zezwoleń na handel na Starówce.  – Dlatego został ukarany mandatem – tłumaczy Grzegorz Staniszewski ze straży miejskiej. Dodaje, że jego funkcjonariusze nie złapali kataryniarza na sprzedaży losów, więc nie odpowie on za złamanie przepisów o grach hazardowych. – Gdyby tak było, to odpowiadałby za przestępstwo – tłumaczą strażnicy.

Kataryniarz 300 zł mandatu nie przyjął od funkcjonariuszy. Straż miejska skierowała więc sprawę do sądu. Ten wyznaczył termin rozprawy na 18 grudnia. – Takiej sprawy jeszcze nie mieliśmy – przyznaje Igor Tuleya, rzecznik stołecznych sądów.

Teraz sędziowie mogą uniewinnić kataryniarza – tak jak zrobili to ich koledzy z Poznania, gdzie trafiła sprawa ulicznego grajka. Mogą też nakazać zapłacenie mandatu lub wymierzą panu Piotrowi wyższą grzywnę.

Kataryniarz zapowiada, że stawi się w sądzie w służbowym stroju. Papugi, z którą handluje, nie zabierze.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane