Znów podtopi Białołękę?
Mieszkańcy domów przy Kanale Markowskim boją się, że woda znów wyleje. Wałów od lat nie remontowano, bo nie jest to „teren rolniczy”.
- Obawiamy się, że wały, które nas chronią przed podwyższonymi poziomami wody są niewystarczające, a rzeka stanowi dla nas coraz większe zagrożenie – pisze w liście do Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych mieszkaniec Białołęki Marek Marczuk. - Z niepokojem obserwujemy odcinek wału, gdzie mieszkamy tj. na wysokości ul. Kawki. Widać, że w tym miejscu osunął się i jest niższy. Przy wyższym poziomie wód powstaje w tym miejscu rozlewisko, którego rozmiary za każdym kolejnym razem są coraz większe – ostrzega.
Strach jest uzasadniony, gdyż okoliczni mieszkańcy mają w pamięci wiosenne roztopy, kiedy to zator lodowy spowodował spiętrzenie wody i kilka domów zostało podlanych.
To nie pola
Za wały odpowiada marszałek województwa, który nadzór sprawuje właśnie przez WZMiUW. – Jesteśmy właścicielem budowli i regularnie kosimy wały – wyjaśnia kierownik inspektoratu Warszawa Stanisław Wojciechowski. – Jednak na żadne inwestycje nie mamy pieniędzy. Ten teren nie jest dla nas priorytetem, bo nie jest rolniczy. A to że woda przesiąka pod wałami jest normalne, tym bardziej jak domy stoją pięć metrów od wałów – dodaje.
Spytaliśmy co w tej sprawie zrobiła Białołęka. - Od dwóch lat intensywnie zabiegamy, by o wały zadbano. Ale niestety efektów nie ma – odpowiada rzeczniczka dzielnica Bernadeta Włoch-Nagórny.
Co ciekawe, dzielnica nie ma także prawnej możliwości by zakazać budowy domów w bliskim sąsiedztwie kanału. I choć w 2005 r. przygotowani koncepcję modernizacji wałów, to do dziś zalega ona w urzędniczych szufladach.
Urzędnicy: to paradoks
- Jest to swego rodzaju paradoks – podsumowuje wiceszef Miejskiego Biura Zarządzania Kryzysowego Marek Kujawa. – My naprawdę nic nie możemy zrobić z wałami, bo nam nie podlegają. Ale z drugiej strony mieszkańcy przychodzą do nas, bo przecież mieszkają na terenie Warszawy. Trwają zabiegi by to prezydent miasta, a nie marszałek województwa, była odpowiedzialna za wały wiślane. Ale o Kanale Markowskim w tym wypadku mowy nie ma.
- Nikt się nie poczuwa odpowiedzialnym, a my zostaniemy na lodzie – podsumowuje mieszkający przy kanałku Marczuk. – Jest to typowa spychologia. Jak otworzyć przedszkole czy urządzić festyn, to chętnych jest mnóstwo. Jak podjąć trudne decyzje, to ich brak.
Przeczytaj cały artykuł
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.