Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Znów podtopi Białołękę?

Maciej Miłosz 06-12-2010, ostatnia aktualizacja 07-12-2010 13:22

Mieszkańcy domów przy Kanale Markowskim boją się, że woda znów wyleje. Wałów od lat nie remontowano, bo nie jest to „teren rolniczy”.

Marek Marczuk
autor: Mateusz Dąbrowski
źródło: Fotorzepa
Marek Marczuk

- Obawiamy się, że wały, które nas chronią przed podwyższonymi poziomami wody są niewystarczające, a rzeka stanowi dla nas coraz większe zagrożenie – pisze w liście do Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych mieszkaniec Białołęki Marek Marczuk. - Z niepokojem obserwujemy odcinek wału, gdzie mieszkamy tj. na wysokości ul. Kawki. Widać, że w tym miejscu osunął się i jest niższy. Przy wyższym poziomie wód powstaje w tym miejscu rozlewisko, którego rozmiary za każdym kolejnym razem są coraz większe – ostrzega.

Strach jest uzasadniony, gdyż okoliczni mieszkańcy mają w pamięci wiosenne roztopy, kiedy to zator lodowy spowodował spiętrzenie wody i kilka domów zostało podlanych.

To nie pola

Za wały odpowiada marszałek województwa, który nadzór sprawuje właśnie przez WZMiUW. – Jesteśmy właścicielem budowli i regularnie kosimy wały – wyjaśnia kierownik inspektoratu Warszawa Stanisław Wojciechowski. – Jednak na żadne inwestycje nie mamy pieniędzy. Ten teren nie jest dla nas priorytetem, bo nie jest rolniczy. A to że woda przesiąka pod wałami jest normalne, tym bardziej jak domy stoją pięć metrów od wałów – dodaje.

Spytaliśmy co w tej sprawie zrobiła Białołęka. - Od dwóch lat intensywnie zabiegamy, by o wały zadbano. Ale niestety efektów nie ma – odpowiada rzeczniczka dzielnica Bernadeta Włoch-Nagórny.

Co ciekawe, dzielnica nie ma także prawnej możliwości by zakazać budowy domów w bliskim sąsiedztwie kanału. I choć w 2005 r. przygotowani koncepcję modernizacji wałów, to do dziś zalega ona w urzędniczych szufladach.

Urzędnicy: to paradoks

- Jest to swego rodzaju paradoks – podsumowuje wiceszef Miejskiego Biura Zarządzania Kryzysowego Marek Kujawa. – My naprawdę nic nie możemy zrobić z wałami, bo nam nie podlegają. Ale z drugiej strony mieszkańcy przychodzą do nas, bo przecież mieszkają na terenie Warszawy. Trwają zabiegi by to prezydent miasta, a nie marszałek województwa, była odpowiedzialna za wały wiślane. Ale o Kanale Markowskim w tym wypadku mowy nie ma.

- Nikt się nie poczuwa odpowiedzialnym, a my zostaniemy na lodzie – podsumowuje mieszkający przy kanałku Marczuk. – Jest to typowa spychologia. Jak otworzyć przedszkole czy urządzić festyn, to chętnych jest mnóstwo. Jak podjąć trudne decyzje, to ich brak.

Przeczytaj cały artykuł

zyciewarszawy.pl

Najczęściej czytane