Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Bo prezydent nie udostępniła danych...

Maciej Miłosz 19-01-2011, ostatnia aktualizacja 20-01-2011 11:01

Już ponad półtora roku prezydent nie chce ujawnić kilku kontrahentów ratusza i wyjaśnić, do kogo trafiły publiczne pieniądze. Dziś rusza proces w sprawie dostępu do informacji publicznej.

autor: Dudek Jerzy
źródło: Fotorzepa

Sześć tysięcy złotych za obsługę systemu Elektronicznego Wspomagania Rekrutacji do Szkół Ponadgimnazjalnych. Cztery tysiące za dokonanie analizy socjologicznej „Pikniku naukowego” organizowanego przez Polskie Radio i Centrum Nauki Kopernik. Dziesięć tysięcy za „Współpracę z mediami i organizowanie konferencji w Biurze Edukacji”.

Kto zarobił te pieniądze? Tego nie wiadomo. Mimo że wydał je stołeczny ratusz i że są to środki publiczne, od półtora roku urzędnicy odmawiają udostępnienia tych danych. O sprawie pisaliśmy rok temu w publikacji „Czego nie ujawnia ratusz”. M.in. zacytowaliśmy odpowiedź pracowników Hanny Gronkiewicz-Waltz: „Nie ma powodu, by przyjąć, że sposób wydawania pieniędzy przez jednostki samorządu może być kontrolowany przez poszczególnych obywateli”.

Jednak nie wszystkich takie wyjaśnienie przekonało. – Nie rozumiem, w jakim celu płaci się zewnętrznym wykonawcom dziesięć tysięcy złotych za organizowanie konferencji prasowych, skoro w wydziale prasowym urzędu miasta pracuje kilkanaście osób – tłumaczy radny miejski Jarosław Krajewski (PiS), który najpierw w tej kwestii złożył do prezydent interpelację, później odwoływał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, aż w końcu poszedł do sądu.

– Przypominam, że prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu ze względu na prywatność osoby fizycznej – odpowiada Marcin Ochmański z wydziału prasowego urzędu miasta i podkreśla, że SKO zgodziło się z tą interpretacją prawną.

Inaczej na kwestię patrzy Adam Sawicki z Programu Przeciw Korupcji Fundacji Batorego. – Kto otrzymał wynagrodzenie w urzędzie miasta, wydaje się być informacją, która standardowo powinna być udostępniona – wyjaśnia Sawicki. – Dziwi mnie, że miasto nie upublicznia tego typu danych. Dla zwykłego obywatela, a tym bardziej radnego, powinno to być jawne. Nie powinno dochodzić do sytuacji, w których starając się dotrzeć do tego typu informacji, trzeba iść do sądu – dodaje.

Pierwsza rozprawa w tej kwestii odbędzie się dziś w sądzie rejonowym przy ul. Marszałkowskiej.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane