Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

"Zdobyli mój adres i czekali pod domem, by mnie pobić"

mk 11-03-2011, ostatnia aktualizacja 11-03-2011 22:41

Na cztery dni przed derbami, do mojego domu przyszło dwóch mężczyzn, nastraszyło moją ciężarną żonę, a potem zaczaiło się na mnie pod moją klatką. Zaczęli skakać mi po głowie, krzycząc „Jebać KSP”. Tylko dlatego, że kibicowałem Polonii - pisze do nas zastraszony Czytelnik.

źródło: KSP Polonia

Za kulturalny doping na kibica Polonii napadli pseudokibice Legii. Nastraszyli jego ciężarną żonę, a na niego zaczaili się pod blokiem, w którym mieszka, i dotkliwie pobili.

Przeczytaj list od naszego Czytelnika!

Pierwszy raz na stadionie Polonii Warszawa pojawiłem się drugiego marca 2008 roku na pokazowym meczu z Vetrą Wilno. Przez przypadek. Ot, miałem trochę wolnego czasu a przyjaciel-polonista zaproponował taką formę spędzenia wieczoru. Przyznam, że miałem opory.

Od zawsze interesowałem się piłką. Wychowałem się w Aninie – dzielnicy Warszawy, w której niepodzielnie królowała Legia. Wizyta na stadionie jej rywala zdawała mi się być swego rodzaju świętokradztwem. Polonia walczyła wtedy o awans do ekstraklasy, mierząc się z takimi piłkarskimi potęgami jak Pelikan Łowicz czy GKP Gorzów Wielkopolski. Poszedłem na kilka kolejnych meczy. Okazało się, że kibice są jacyś tacy inni: spokojniejsi, bardziej kolorowi. Jedni nosili szaliki z przekreślonym sierpem i młotem, inni z przekreśloną swastyką, a większość po prostu czarno-biało-czerwone, czyli w klubowych barwach. Zero agresji, zero kibolstwa, po prostu przychodzą na mecz. Dziadkowie, dzieci, nastolatkowie, studenci – zwykli ludzie.

Następny sezon zaczął się już w ekstraklasie, bo właściciel klubu wykupił w niej miejsce od rozwiązywanego właśnie Groclinu. W tym sezonie starałem się już bywać na każdym meczu, kupiłem sobie szalik, ba, pojechałem nawet na mecz „przyjaciół” z Korony Kielce do Łęcznej. Na stadion przy Konwiktorskiej przyprowadzałem żonę i przyjaciół, którzy zauroczeni byli akcją „Czarni Kulturalni”. Byłem jednym z jej orędowników. Polegała na prowadzeniu przez kibiców Polonii wyłącznie kulturalnego dopingu. Żadnych wulgaryzmów w stronę kibiców przyjezdnych czy sędziów. Po prostu ideał kibicowania. Raz na rundę (czyli raz wiosną i raz jesienią) jechałem na jakiś mecz wyjazdowy. Byłem w Wodzisławiu Śląskim, w Lubinie, w Kielcach czy w Łodzi. Kibicowanie okazało się być naprawdę fajnym hobby, choć nieco czasochłonnym (w końcu autokarowa wycieczka na drugi koniec Polski trochę trwa).

W międzyczasie Polonia przeżywała (a ja wraz z nią!) wzloty i upadki. Awans do pucharów europejskich czy wygrane u siebie pierwszy raz od pięćdziesięciu lat derby z Legią były wspaniałymi chwilami. Potem jednak przyszła walka o utrzymanie, coraz gorsza gra drużyny i generalny dół. Jednak cały czas chodziło o atmosferę, o rodzinny klimat panujący na trybunach, o frajdę z samego śpiewania „Na mistrza Polski przyszedł czas, to Polonia Warszawa!”.

Kilka dni temu, szóstego marca, odbyły się derby Warszawy. Po raz pierwszy Polonia miała pojawić się razem ze swoimi kibicami na nowym stadionie Legii. Klub dostał 1400 biletów do rozdysponowania między swoich kibiców. Zaczęła się wielka akcja promocyjna, „Wszyscy na Legię!”. Wejściówki rozeszły się jak ciepłe bułeczki, już na kilka tygodni przed meczem stały się towarem deficytowym. Namówiłem przyjaciela, żeby zabrał siostrę, mieliśmy iść jedną wielką grupą, po prostu piłkarskie i kibicowskie derby. Koniec końców Polonia przegrała 0:1, ale co tam, ważne, że byliśmy tam razem i krzyczeliśmy, i śpiewaliśmy co sił. Stop!

Otóż nie. Mój przyjaciel owszem, był, jego siostra też. Ja nie poszedłem, mimo, że miałem wykupiony bilet. Dlaczego? Bo w czwartek, na cztery dni przed derbami, do mojego domu przyszło dwóch mężczyzn, nastraszyło moją ciężarną żonę, a potem zaczaiło się na mnie pod moją klatką. Kiedy, zaalarmowany telefonem mojej lepszej połowy, przyjechałem do domu, zza pleców wyskoczyło mi dwóch facetów, którzy przewrócili mnie na ziemię i zaczęli skakać mi po głowie, krzycząc „Jebać KSP”. Powtórzę, bo może jest to mało jasne: Ktoś zadał sobie trud, żeby dostać mój dokładny adres, a następnie czekać na mnie pod moim domem i mnie pobić. Tylko dlatego, że kibicuję, pardon, kibicowałem, Polonii. Nie należałem do żadnej chuligańskiej bandy kibicowskiej, nie angażowałem się w robienie opraw. Po prostu chodziłem na mecze.

Postanowiłem, że nie mogę iść na derby – muszę pilnować domu. W końcu nie wiedziałem, czy ktoś nie przyjdzie znowu. Może nie będzie mu się chciało czekać aż wrócę i wyżyje się na mojej żonie i nienarodzonym jeszcze dziecku? Ktoś może powiedzieć, że przesadzam. Zgodzę się, pewno przesadzam. Ale czy miałem stuprocentową pewność, że to się nie zdarzy? Czy mogłem założyć, że mojej żonie NA PEWNO nic się nie stanie? I tak stres już ją zżera. Dlatego na derby nie poszedłem.

Dzisiaj jest czwartek, mija tydzień o tamtych wydarzeń, żona wzięła L4, żeby odpocząć i się odprężyć. Wychodząc na spacer, zauważyła, że ściany bloku wokół naszej klatki w nocy zostały obsprayowane napisami „Jebać KSP” i „Tylko Legia!”. Jako jedyne w okolicy. Nie poszła na spacer, wróciła roztrzęsiona i przerażona do domu. Dlatego właśnie piszę ten tekst i oświadczam:

„Drodzy Kibice Legii Warszawa! Wygraliście! Koniec, pozamiatane! Nie będę już chodził na mecze Polonii, szalik odkładam w kąt pawlacza, od tej pory piłka nożna mnie nic a nic nie obchodzi. Nie będę śpiewał, jeździł po Polsce, w ogóle nic nie będę robił. Chylę głowę, przełykam dumę i uznaję Waszą absolutną supremację, czy czego tylko sobie życzycie. Z kibicowaniem zrywam definitywnie”.

Pozdrawiam serdecznie,

Były Kibic Polonii Warszawa,

KubaP

Znasz podobną historię? Podziel się z nami swoją opinią! Wyślij maila na adres czytelnik@zw.com.pl

List od Czytelnika

Najczęściej czytane