Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Pijani mali pacjenci

Ewa Zwierzchowska 25-03-2011, ostatnia aktualizacja 26-03-2011 09:19

Wiosną lawinowo rośnie liczba pijanych dzieci, które trafiają do szpitali. – Blokują miejsca ciężej chorym i są zagrożeniem dla innych pacjentów oraz personelu – mówią lekarze.

Gdy pijane dziecko trafi do izby przyjęć, szpital zawiadamia jego rodziców, a często także policję
autor: Wójcik Robert
źródło: Fotorzepa
Gdy pijane dziecko trafi do izby przyjęć, szpital zawiadamia jego rodziców, a często także policję

Niemal codziennie karetki przywożą do nas pijanych nieletnich. Kiedyś tacy pacjenci zdarzali się incydentalnie, dziś zaczyna być to normą – alarmuje Małgorzata Stachurska-Turos, dyrektor szpitala dziecięcego przy ul. Niekłańskiej. – Rekordzistą był kilkunastoletni chłopiec, który miał 3,3 promila alkoholu we krwi. Od razu trafił na oddział intensywnej terapii.

Biją i podpalają

Szefowie stołecznych lecznic dla dzieci twierdzą, że pijani stanowią dla nich ogromne obciążenie. – Często są agresywni. Wymagają więc stałego nadzoru personelu, który ma pod opieką także innych, trzeźwych chorych – mówi dr Halina Chełchowska ze szpitala klinicznego przy ul. Działdowskiej.
Zdarza się, że pijani pacjenci wybijają szyby w sali czy wszczynają bójki. Na przykład w lecznicy przy Działdowskiej jeden z trzeźwiejących nastolatków podpalił kosz na śmieci w brudowniku. – Tylko dzięki  uwadze personelu nie doszło do większego pożaru – opowiada dr Chełchowska.

Lekarze przyznają, że nie zawsze mają możliwość oddzielenia pijanych pacjentów od innych. Dlatego w jednej sali czasami leży zamroczony nastolatek i chory czterolatek.

Pijani blokują też miejsce innym chorym. A oddziały i tak już pękają w szwach. – W tej chwili na pediatrii zajętych jest wszystkich 48 łóżek. Gdzie mamy kłaść tych pijanych pacjentów? – pyta Małgorzata Stachurska-Turos.

Dyrektorzy podkreślają też, że na leczenie pijanych dzieci wydają ogromne pieniądze.
– Każdej osobie mierzymy poziom alkoholu. Zlecamy też badania toksykologiczne na obecność narkotyków. Bo często nastolatki mieszają używki – opowiada Stachurska-Turos.

Zestaw testów na obecność alkoholu i różnych narkotyków kosztuje ponad 300 zł. – A tylko w ciągu pierwszych trzech miesięcy tego roku wykonaliśmy ich ponad 12 tys. – mówi dyrektor szpitala przy Niekłańskiej.

Nie radzą sobie

Pijane dzieci rzadko trafiają do izb wytrzeźwień. – Do nas przywożone są tylko osoby od 14. roku życia, i to gdy nie ma przeciwwskazań zdrowotnych. Dzieci są kierowane  do szpitali – opowiada Krzysztof Wojciechowski ze Stołecznego Ośrodka dla Osób Nietrzeźwych przy ul. Kolskiej. Do placówki w 2010 r. trafiło 28 tys. osób, wśród nich było 115 nieletnich.

Zdaniem specjalistów, problem nieletnich uzależnionych od alkoholu narasta. Dlaczego?
– Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Ale zawsze przyczyną jest jakiś kłopot. Na przykład nastolatek żyjący w dysfunkcyjnej rodzinie chce się dowartościować, wzmocnić swoją pozycję, integrować z grupą. To sposób na radzenie sobie ze światem – ocenia Eliza Giędosz, psycholog z Młodzieżowej Poradni Profilaktyki i Terapii Poza Iluzją.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane