Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Akta z praskiego sądu leżały w lesie

Janina Blikowska 18-04-2011, ostatnia aktualizacja 19-04-2011 17:18

Ponad 20 tomów sądowych akt nasz fotoreporter znalazł w lesie pod Wyszkowem. Okazało się, że zaginęły już latem zeszłego roku. Wtedy nie powiadomiono policji, ta zajęła się sprawą dopiero teraz.

*Policję do sądowych akt wezwał nasz fotoreporter           W podwyszkowskim lesie były  tomy z praskich sądów (poniżej)
autor: Wójcik Robert
źródło: Fotorzepa
*Policję do sądowych akt wezwał nasz fotoreporter W podwyszkowskim lesie były tomy z praskich sądów (poniżej)
autor: Wójcik Robert
źródło: Fotorzepa

Na sądowe dokumenty Robert Wójcik natknął się w niedzielę po południu w Puszczy Białej niedaleko wsi Knurowiec pod Wyszkowem.


– To były całe teczki z sygnaturami i dokumentami z dwóch praskich sądów, z Wydziału Pracy i Ubezpieczeń – tłumaczy fotoreporter. Dodaje, że akta ktoś musiał podrzucić niewiele wcześniej. – Rano padał deszcz, a dokumenty były w dobrym stanie i suche – dodaje Robert Wójcik, który powiadomił o wszystkim policję.


Na miejsce przyjechali funkcjonariusze z Wyszkowa. Zabrali dokumenty. Wszczęli od razu postępowanie z art. 231 Kodeksu karnego, czyli niedopełnienia obowiązków. – Badają, w jaki sposób akta znalazły się w lesie – mówi Tadeusz Kaczmarek, rzecznik mazowieckiej policji.


Marcin Łochowski, rzecznik praskiego sądu okręgowego, któremu wysłaliśmy zdjęcia dokumentów, twierdzi, że znalezione akta to te same, których brak stwierdzono latem zeszłego roku. Zginęły z VII Wydziału Pracy i Ubezpieczeń Społecznych praskiego sądu. – Braki ujawniono po wizytacji z sądu apelacyjnego – opowiada sędzia Łochowski. Dodaje, że w związku z tą sprawą kierownik sekretariatu stracił stanowisko, a wobec sędziego, który zajmował się postępowaniami z zaginionych akt, wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Zostało umorzone, ale decyzja nie jest prawomocna.  
O braku dokumentów szefostwo praskich sądów nie powiadomiło policji. – Nie ma takiej praktyki. Przy zaginięciu nie można mówić o  celowym działaniu – tłumaczy sędzia Łochowski. Dodaje, że w 95 proc. podobnych przypadków akta zawsze się odnajdywały.


W praskich  sądach rozpoczęto procedurę odtwarzania dokumentów. Zawsze tak się dzieje, gdy zaginą akta, bo bez nich nie można dalej prowadzić postępowań. – To były dokumenty spraw, w których zapadły już prawomocne wyroki, ale bez nich nie można było np. wnieść skargi kasacyjnej – mówi sędzia Łochowski.


Ustawa o ochronie danych osobowych zobowiązuje każdego administratora, także sąd, do dbałości o dokumenty, w których takie dane się znajdują.


– Trzeba każdą sprawę wycieku osobno zbadać i ocenić, w jaki sposób do niego doszło. Może się okazać, że zastosowano wystarczające środki ochrony, a wyciek danych związany był np. z kradzieżą dokumentacji. Właściwą do ustalenia takich faktów są policja lub prokuratura – mówi Małgorzata Kałużyńska-Jasak, rzecznik Generalnego  Inspektora Danych Osobowych.
W ciągu kilku dni policja z Wyszkowa powinna zwrócić akta praskim sądom. Jeśli sędziowie stwierdzą, że są w dobrym stanie, to nie będą dalej odtwarzane.

 

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane