Jak się skarżą mieszkańcy
Zaraz po pełni księżyca w ratuszu przybywa skarg od mieszkańców. Do prezydent Warszawy piszą najczęściej o problemach z urzędnikami od spraw lokalowych, strażnikami miejskimi i ZTM.
Rada Warszawy uwzględniła ostatnio dwie skargi mieszkańców, którzy poczuli się zignorowani przez ekipę Hanny Gronkiewicz-Waltz. – Uznając skargi za zasadne, pogroziliśmy pani prezydent palcem. Okazało się, że mieszkańcy nie otrzymali od urzędników odpowiedzi na pisma, a tak być nie powinno – mówi szef komisji rewizyjnej Rady Warszawy Michał Czaykowski (PO).
Takie sytuacje, że radni Platformy ujmują się za warszawiakami, a krytykują swoich urzędników, to rzadkość. Zazwyczaj komisja rewizyjna skargi odrzuca, uznając je za bezzasadne.
Tym razem nikt od prezydent Warszawy nie raczył odpowiedzieć mieszkańcowi Śródmieścia, który pytał, dlaczego w lokalu po kawiarni Nowy Świat nie można urządzić Izby Pamięci Ryszarda Kuklińskiego. – Przesłaliśmy to pismo burmistrzowi Śródmieścia, gdyż sprawa miała charakter lokalny i dotyczyła dzielnicy jako dysponenta obydwu lokali – wyjaśnia Piotr Napłoszek, szef Wydziału Skarg w ratuszu. Jego zdaniem, to burmistrz powinien odpisać. – Ale jeśli Rada Warszawy uznała, że wystąpienie mieszkańca wymaga od nas udzielania odpowiedzi, to taka powinna być napisana – przyznaje naczelnik.
– Czyli poskutkowało. Zatem wniosek dla mieszkańców: warto się skarżyć – cieszą się radni.
A na co do tej pory prezydentowi najczęściej skarżyli się mieszkańcy? – Właśnie na brak odpowiedzi od urzędnika, na złe zachowanie czy niewłaściwe funkcjonowanie samorządowej jednostki, np. straży miejskiej, Zarządu Transportu Miejskiego czy Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami – wylicza Piotr Napłoszek.
Najbardziej obszerne jest chyba spektrum skarg w tematach mieszkaniowych – od tych na brak przydziału lokalu komunalnego, przez brak zgody na wykup, po tzw. ogólny atak na urzędnika. Rekordzista wysłał blisko 50 skarg w tej samej sprawie. Do ratusza wpływa ich średnio tysiąc w ciągu roku.
Co ciekawe, mieszkańcy wykazują większą aktywność w czasie... pełni księżyca. A generalnie piszą też częściej po wyborach, gdy zmienia się władza.
Na przykład w 2006 r. wpłynęły 1544 skargi, w 2007 – 1314, w 2010 już „tylko" 1158. A w tym roku dotąd 910 – z czego na razie tylko 67 odpowiedzi było pozytywnych, 414 – negatywnych, 76 – informacyjnych, a reszta jest jeszcze bez odzewu.
Dla porównania, wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski odnotował w ubiegłym roku napływ 743 pism od niezadowolonych mieszkańców. W tym roku ma ich 223. – Najwięcej pretensji dotyczy pracy samorządów, burmistrzów, prezydentów i rad gmin – informuje rzecznik wojewody Ivetta Biały.
– A ja się cieszę, gdy do urzędu wpływają skargi – deklaruje Piotr Napłoszek. – Gdy mieszkańcy informują o nieprawidłowościach czy złym zachowaniu urzędnika, jest to konkretny sygnał, po którym urząd może się skontrolować i poprawić swoją pracę.
Gorzej, gdy pojawiają się mniej konkretne pisma. W których mieszkańcy np. denerwują się, że „kot sąsiada za głośno tupie", przyznają w liście, że „mają zamontowany podsłuch w uchu" lub wnioskują, by prezydent Miedwiediew zainterweniował w sprawie obsadzenia kwiatami Pałacu Kultury. – Takie tematy się zdarzają. Spowodować, by autor takiego listu był usatysfakcjonowany sposobem załatwienia jego sprawy, praktycznie nie można. Ale na pismo trzeba odpowiedzieć – stwierdza naczelnik.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.