Eldorado w Twierdzy Modlin
Zamiast do muzeum zabytki trafiają w Nowym Dworze w prywatne ręce. W Twierdzy Modlin poszukiwacze mają nawet bezprawne zezwolenia. O wykopaliskach policja nic nie wie.
W Nowym Dworze Mazowieckim jest grupa osób, która żyje z szukania starych przedmiotów i ich sprzedawania. Ostatnio spieniężyli tam schowany w rynnie obraz i XIX-wieczny krzyż prawosławny.
Skarb w rynnie
Płótno znaleźli robotnicy. Rozbierali stare, drewniane, domy na ul. Słowackiego. Na strychu ze starej rynny wyjęli zwinięty obraz. Poszli z nim do lokalnego kolekcjonera. Ten obraz odkupił, a za uzyskane pieniądze robotnicy uraczyli się tanimi winami owocowymi.
Tym kolekcjonerem jest Tomasz Sosiński, radny z Nowego Dworu z listy PO. Przy ul. Przejazd ma antykwariat. Obraz wisi na ścianie, przy wejściu. Duże płótno przedstawia płonącą Warszawę, uciekających ludzi i hitlerowców, którzy im się przyglądają. Być może przedstawia okres po Powstaniu Warszawskim. – Na temat obrazu nic nie powiem. Jest mój i już. Chcę go sprzedać i jest nawet zainteresowanie – mówi radny. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że wycenił on dzieło na 2 tys. zł.
Zapytaliśmy, dlaczego nie oddał go do muzeum? – A dlaczego miałbym to zrobić? Przecież kupiłem od osoby prywatnej – mówi radny.
O płótnie opowiedzieliśmy Janowi Ołdakowskiemu, dyrektorowi Muzeum Powstania Warszawskiego. – Robotnicy nie byli właścicielami obrazu, więc nie powinni go odsprzedawać, ale oddać do muzeum –mówi. Dodaje, że chętnie przyjąłby dzieło. – Dopiero po ekspertyzie można powiedzieć, z jakiego okresu pochodzi. Podobnych płócien namalowano wiele podczas wojny – mówi dyrektor.
Czy obraz pochodzi z pobliskiej Twierdzy Modlin? Tego wykluczyć nie można.
Kopią i sprzedają
Kolejnym przykładem zarabiania na znaleziskach jest ten podany przez proboszcza prawosławnej parafii św. Aleksandry w Stanisławowie Andrzeja Bołbota. – Poproszono mnie o potwierdzenie autentyczności krzyża. Jest mosiężny, z 1896 r. Takie otrzymują księża podczas święceń. I są z nimi do śmierci. Możliwe, że ktoś go wykopał z mogiły. W Twierdzy było wielu prawosławnych księży podczas wojny.
Okazuje się, że krzyżyk wykopał jeden z członków Stowarzyszenia Przyjaciół Muzeum Kampanii Wrześniowej i Twierdzy Modlin. Zabytek znalazł w kaplicy za łaźnią na terenie Twierdzy. Prawdopodobnie krzyż już sprzedał.
Zgodę na podobne poszukiwania na terenie Twierdzy wydaje Szczepan Dąbek, członek komisji rewizyjnej Stowarzyszenia Przyjaciół MKW (formalnie są to „Zaświadczenia o społecznym zaangażowaniu"). To były saper, który ma od konserwatora zabytków pozwolenie na usuwanie z Twierdzy niewypałów i amunicji. Pytamy, czy wie, że zaświadczenia nie mają mocy prawnej? – Tak, ale pomagają członkom stowarzyszenia.
Przyznaje, że wie o kopiących w Twierdzy, którzy sprzedają zabytki, choćby na bazarze na Kole. Sam też je znajdował, ale mówi, że nigdy ich nie sprzedawał, tylko wymieniał z innymi kolekcjonerami.
Zaświadczenia podpisywał także dyrektor Muzeum Kampanii Wrześniowej płk. Władysław Wyruch. Pułkownik jest członkiem zarządu stowarzyszenia. Podpisał dwa papiery dla Dąbka. – Więcej nie chciałem. Dlaczego? Wydawało mi się, że nie są poprawnie wykorzystywane. To nie w porządku, by na ich podstawie kopać w Twierdzy – mówi Wyruch.
Zapowiada, że na najbliższym zebraniu stowarzyszenia będzie głosował za usunięciem Dąbka.
Bezprawie
O zaświadczeniach opowiedzieliśmy Stefanowi Fuglewiczowi z biura mazowieckiego wojewódzkiego konserwatora zabytków. – Poszukiwania na ich podstawie są bezprawne. Taką zgodę może wydać tylko konserwator zabytków – mówi.
Archeolog Małgorzata Cędrowska, która pracuje przy renowacji piwnic pod Muzeum Historycznym Warszawy, dodaje: – Bez takiego pozwolenia po prostu okrada się stanowisko archeologiczne. Nie wolno takich rzeczy robić.
Ile jest podobnych przypadków w Twierdzy? – Do tej pory zgłoszenia do nas nie dotarły – mówi Emilia Krystek, szefowa nowodworskiej prokuratury. Zaś Iwona Jurkiewicz z nowodworskiej policji sprawdziła, że żadnego dochodzenia w sprawie niekontrolowanych wykopów na terenie Twierdzy policjanci nie prowadzą.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.