Komfort dla chorego niekonieczny
– Jest kryzys. Szpitale nie muszą podwyższać standardów – uznała minister zdrowia. – Stracą na tym pacjenci – ostrzega Marek Balicki, dyrektor Szpitala Wolskiego.
W każdej szpitalnej sali miało być mniej łóżek i osobna toaleta. Takie standardy wyznaczył w 2006 roku ówczesny minister zdrowia Zbigniew Religa. Według jego rozporządzenia, szpitale miały podwyższyć komfort leczenia do 2012 r. A placówkom, które do tego czasu nie zdążyłyby przeprowadzić niezbędnych prac remontowych, groziło zamknięcie.
Pani minister zmienia zdanie
Zmieniło się to wczoraj, gdy minister Ewa Kopacz ogłosiła, że złagodzi wymogi.
– W czasach kryzysu trzeba iść na rękę szpitalom. Dla wielu z nich konieczność przystosowania do wymogów byłaby kulą u nogi – uważa Kopacz.
Tymczasem w ciągu kilku lat standard leczenia podniósł się już na większości stołecznych oddziałów położniczych oraz niektórych ginekologicznych. Szpital Bielański, jako jedna z nielicznych pełnoprofilowych lecznic w Warszawie, spełnia niemal wszystkie wymogi ministerstwa. Wydał na to ponad 60 mln zł.
Jednak niektóre szpitale przyznawały wprost: do 2012 r. nie zdążymy. Teraz już nie muszą się spieszyć.
– Jeśli szpital spełnia podstawowe warunki sanitarno-higieniczne i będzie bezpieczny, pozwolimy mu funkcjonować – zapowiada Ewa Kopacz.
Co na to szpitale, które pospieszyły się z pracami?
– Nie żałujemy – mówi prof. Wojciech Zgliczyński, zastępca dyrektora ds. klinicznych w Szpitalu Bielańskim. – Nasi pacjenci na tym tylko zyskali. Jesteśmy w stanie zaproponować im najwyższą jakość usług – mówi. Jednak po remoncie Szpitala Bielańskiego chorzy mają do dyspozycji mniej łóżek. Ich liczba spadła z 712 do 631.
Niemądra polityka czy realne myślenie?
Podobnie stało się w Szpitalu Wolskim, gdzie modernizacja oddziału internistyczno-gastroenterologicznego pociągnęła za sobą utratę jednej trzeciej miejsc na tym oddziale.
– Ale remonty są niezbędne. Przecież chodzi o komfort pacjenta – mówi Marek Balicki, były minister zdrowia i dyrektor Szpitala Wolskiego.Nie zgadza się z decyzją minister Kopacz o zaniechaniu modernizacji.
– To niemądra i krótkowzroczna polityka prowadzona wbrew interesowi pacjentów – ocenia. Uważa, że utrzymywanie w XXI wieku poziomu sprzed 30 lat jest wielkim nieporozumieniem. Balicki ostrzega, że może to pociągnąć za sobą przykre konsekwencje, np. więcej zakażeń szpitalnych.
Jednak Robert Mołdach, ekspert rynku medycznego Konfederacji Pracodawców Polskich, zaznacza, że to dobre posunięcie ze strony Ministerstwa Zdrowia. – Lepiej jest przyznać wcześniej, że przystosowanie do norm do 2012 r. jest nierealne, zamiast czekać do ostatniej chwili – mówi. Już dziś wiadomo, że do 2012 r. nie wszystkie stołeczne szpitale zdołałyby dostosować się do norm. Wymogów nie spełniłyby m.in. szpitale dziecięce przy ul. Litewskiej i Działdowskiej (są nieremontowane od lat) oraz lecznica przy Kopernika, a także szpital im. prof. Orłowskiego przy ul. Czerniakowskiej.
– Dzięki decyzji ministerstwa będziemy mogli funkcjonować jeszcze przez kilka lat, bo na remont nie mamy pieniędzy – mówi Jan Czeczot, dyrektor placówki.
Modernizacja obiektu kosztowałaby około 100 – 120 mln zł.
Dodaj swoją opinię
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.