Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Barska: urazowy korek

Ewa Zwierzchowska 08-02-2010, ostatnia aktualizacja 09-02-2010 14:31

W lecznicy przy ul. Barskiej kończą się miejsca na oddziale urazowym. To efekt zniesienia w mieście ostrych dyżurów.

Szpital na Barskiej
autor: Jerzy Dudek
źródło: Fotorzepa
Szpital na Barskiej

– Codziennie z przerażeniem patrzę na rosnącą liczbę pacjentów – załamuje ręce Mirosława Rutkowska, dyrektorka Wojewódzkiego Szpitala Chirurgii Urazowej św. Anny przy ul. Barskiej. – Nie spodziewaliśmy się tak dużego naporu. Karetki ciągle przywożą nowych chorych. Boję się, co będzie, gdy warszawiacy wrócą z ferii.

Już teraz szpital zatrudnił dodatkowy personel na dyżury i uruchomił nowy gabinet.

– W weekend zabrakło nam czystych narzędzi. Musieliśmy uruchomić sterylizację. Ściągałam pracowników w wolny dzień – mówi Rutkowska.

Od 1 lutego w stolicy obowiązuje nowy system pomocy pacjentom z urazami. Chorzy mogą zgłosić się do wybranego szpitala z oddziałem ortopedyczno-urazowym. Ma on obowiązek udzielić pomocy o każdej porze dnia i nocy.

Władze województwa przekonują, że rozwiązanie się sprawdza. – Zniknęły kolejki. Chorzy nie czekają już kilka godzin na przyjęcie. Są przyjmowani niemal od ręki – zaznacza Jacek Kozłowski, wojewoda mazowiecki.

Ze wstępnych analiz wynika, że najwięcej pacjentów trafia właśnie do szpitala przy ul. Barskiej. – W ciągu siedmiu dni przyjęliśmy na oddział aż 45 osób, 25 już zoperowaliśmy. Łącznie na miejscu opatrzyliśmy ponad 250 pacjentów – wylicza Mirosława Rutkowska. – Wcześniej, gdy ostry dyżur pełniliśmy raz w tygodniu, na oddział trafiało nie więcej niż 15 chorych. – Mamy ostatnie wolne miejsca. Nie wiem, co dalej. Pacjentów urazowych nie możemy kłaść na oddziale ortopedycznym ze względu na ryzyko zakażenia – tłumaczy.

Ostrzega, że lecznica nie udźwignie takiego obciążenia. – Ponosimy ogromne koszty. Kontrakt na świadczenia urazowe skończy się nam już w połowie roku – podkreśla Rutkowska. – Jeśli sytuacja się nie zmieni, będziemy odwoływać planowe przyjęcia – dodaje.

Władze województwa uspokajają. – Część chorych z Barskiej być może przejmie np. Szpital MSWiA przy ul. Wołoskiej – mówi Jacek Kozłowski. Do lecznicy przy Barskiej karetki zwożą bowiem chorych z najcięższymi urazami z czterech dzielnic: Bemowa, Ursusa, Ochoty i Włoch. Większość urazówek obsługuje dwie, np. Szpital Czerniakowski – Dolny Mokotów i Wilanów.

W innych placówkach miejsc na razie nie brakuje.

– Codziennie zgłasza się około 20 pacjentów, z czego dwóch wymaga hospitalizacji. Wcześniej podczas jednego ostrego dyżuru na oddział trafiało ponad 20 pacjentów. To zaburzało wcześniej zaplanowane zabiegi – wyjaśnia Agnieszka Jeziorska, rzeczniczka Szpitala Bródnowskiego. Podobnie jest w Szpitalu MSWiA. – Dziennie mamy 20 pacjentów. Wcześniej było to nawet 140 osób, z czego aż 15 wymagało zatrzymania na oddziale – wyjaśnia Jarosław Buczek, rzecznik placówki.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane