Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Ulubiony prezes prezesa

Michał Kolanko 28-01-2019, ostatnia aktualizacja 28-01-2019 00:00

Jarosław Kaczyński ufa Jackowi Kurskiemu. To wystarczy, by szef TVP nie stracił stanowiska nawet w takich okolicznościach jak po tragedii w Gdańsku.

źródło: Forum

Jacek Kurski uwielbia szybką jazdę samochodem. Jego karierę znaczą kolejne artykuły w tabloidach o mandatach i wyczynach na drodze. Ale w ostatnich latach pokazał, że liczy się dla niego też prędkość w gaszeniu pożarów wokół TVP. Jako prezes Telewizji Polskiej przetrwał wszystkie, włącznie z tym ostatnim, gdy po zabójstwie Pawła Adamowicza oburzenie na manipulacje telewizji publicznej sięgnęło zenitu.

Nie wygląda na to, by do wyborów Kurski miał odejść z Woronicza mimo krytyki nie tylko opozycji, ale też polityków z własnego obozu i Pałacu Prezydenckiego. Jak to robi, że może być tak pewny swojego stanowiska?

Niezatapialny

Pytanie to ma być może kluczowe znaczenie dla wyniku wyborów. TVP jest w centrum politycznego sporu po śmierci prezydenta Pawła Adamowicza. Wdowa po zamordowanym prezydencie Gdańska wprost mówi, że jej męża zabiło słowo. – To jest odpowiedzialność TVP. Ja tak uważam. Mowa nienawiści, sposób pokazywania wpłynął na to, że zabójca wybrał Pawła na ofiarę – powiedziała w jednym z pierwszych po tragedii wywiadów. Opozycja domaga się odwołania Jacka Kurskiego, padają ostre słowa o „fabryce i seansach nienawiści", o zatruwaniu debaty publicznej i dzieleniu Polaków. Platforma Obywatelska ogłosiła bojkot telewizji publicznej do czasu odwołania obecnego zarządu.

Sugestia o zmianach personalnych w TVP miała też paść podczas jednej z niedawnych narad kierownictwa PiS. Prób odwołania Jacka Kurskiego było już jednak wiele – wszystkie bezskuteczne.

Aby odwołać szefa TVP, potrzebna jest w teorii decyzja Rady Mediów Narodowych (gdzie PiS ma troje z pięciorga członków), ale w praktyce decyduje jedna osoba – Jarosław Kaczyński. – Do prezesa były pielgrzymki w sprawie dymisji Kurskiego – twierdzi nasze źródło z Nowogrodzkiej. Kaczyński jednak podobno nigdy nie dawał powodu, by sądzić, że poważnie rozważa taki scenariusz.

W grudniu 2017 r. pojawiły się informacje, że odwołania Kurskiego chce nowy premier Mateusz Morawiecki. Jak pisała „Gazeta Wyborcza", szef rządu miał twierdzić, że sposób, w jaki prezes prowadzi TVP, jest dla jego ekipy „obciążeniem". Kolejna fala informacji o tym, że premier ma dość Kurskiego, pojawiła się w czerwcu ubiegłego roku. – Żadnych zmian nie sugerowaliśmy – zapewnia teraz jeden z najważniejszych doradców Morawieckiego.

Najpoważniejszy zamach na swoje stanowisko Kurski przetrwał wcześniej. W sierpniu 2016 r. Rada Mediów Narodowych z inicjatywy Krzysztofa Czabańskiego z PiS doprowadziła do jego odwołania. Ale jak się okazało, działała bez akceptacji lidera PiS.

Nazwano to później „dniem świra" – tak przynajmniej wyzłośliwiały się tabloidy. Kurski został odwołany w głosowaniu ok. godz. 15. Błyskawicznie ruszył na Nowogrodzką i w gabinecie Kaczyńskiego był przed swymi wrogami z Rady Mediów Narodowych. Efekt? Rada ustanowiła Kurskiego p.o. prezesa TVP do czasu rozstrzygnięcia kilka miesięcy później konkursu na to stanowisko. Kurski go wygrał (choć jak pisała „Rzeczpospolita", wiele wskazuje na to, że spóźnił się wtedy ze złożeniem dokumentów konkursowych, które mimo to przyjęto w biurze podawczym; prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, ale decyzję uchylił sąd. Kurski utrzymuje, że papiery złożył w terminie).

– Czabański zaatakował bez przygotowania jednego z najsprawniejszych polityków PiS. Nie miał szans – komentuje nasz rozmówca z parlamentarnego klubu PiS. W obawie przed Kurskim nie chce się wypowiadać pod nazwiskiem. Jest przekonany, iż „tak długo, jak Kurski będzie utrzymywać zaufanie prezesa Kaczyńskiego, nic nie zagraża jego stanowisku w TVP".

On jeden się nie bał

"Plus Minus" rozmawiał z wieloma politykami partii rządzącej, aby wyjaśnić, jak to się dzieje, że Jacek Kurski – kiedyś jeden z liderów Solidarnej Polski bardzo mocno atakującej PiS w trudnym dla partii i dla jej lidera momencie – cieszy się tak dużym zaufaniem Kaczyńskiego. Odpowiedź na to pytanie okazuje się złożona.

– Prezes ceni w nim kilka rzeczy, a on wie, jak rozmawiać z prezesem i jakie argumenty będą skuteczne. To efekt ich wieloletniej znajomości – przekonuje jeden z naszych rozmówców.

Pierwszą z zalet Kurskiego w oczach szefa PiS ma być skuteczność. W 2004 r. Kurski był jednym ze współautorów kampanii wyborczej Ligi Polskich Rodzin do Parlamentu Europejskiego. LPR zdobyło wówczas 10 mandatów, a PiS – 7. Kurski jest też autorem historii o dziadku z Wehrmachtu, która zdaniem działaczy PiS przyczyniła się do pokonania Donalda Tuska w wyborach prezydenckich w 2005 r. „Poważne źródła na Pomorzu mówią, że dziadek Donalda Tuska zgłosił się na ochotnika do Wehrmachtu" – powiedział Kurski w rozmowie z jednym z tygodników.

To, że ze swoimi koncepcjami zawsze potrafił się przebić u prezesa Kaczyńskiego, nie zawsze miało, przynajmniej z punktu widzenia PiS, dobre konsekwencje. W podwójnej kampanii parlamentarnej i prezydenckiej w 2015 r. nie był w sztabie wyborczym, ale kilka razy podrzucał swoje pomysły. W PiS powtarza się, że to m.in. on odpowiadał za strategię Andrzeja Dudy w pierwszej, katastrofalnej dla niego telewizyjnej debacie prezydenckiej z Bronisławem Komorowskim. To Kurski miał wymyślić, żeby Duda zadał prezydentowi pytanie o Jedwabne. W opinii komentatorów to był jeden z najgorszych wtedy pomysłów, który przyczynił się do porażki kandydata PiS w debacie.

Takie wpadki nie są decydujące, bo innych powodów, dla których Jarosław Kaczyński tak ceni Kurskiego, nie brakuje. Wśród nich ten, że w przeciwieństwie do wielu polityków PiS Kurski nie bał się konfrontacji z szefem partii i potrafił mu publicznie mówić to, co myśli. – Gdy był członkiem Komitetu Politycznego PiS, jako jedyny potrafił w tak ostry sposób sprzeciwić się Kaczyńskiemu – wspomina jeden z naszych rozmówców pamiętający te posiedzenia.

Kaczyński doceniać ma też, że Jacek Kurski jako pierwszy przyszedł do PiS po rozłamie i utworzeniu Solidarnej Polski. – To Jarosław Kaczyński bardzo dobrze zapamiętał: że Kurskiego stać było na taki krok – mówi nasz rozmówca z PiS, sam nieprzerwanie będący członkiem partii od jej powstania.

Kurski zyskuje respekt we władzach PiS jeszcze jednym: doskonale wie, jak stworzyć telewizyjny przekaz o sukcesach rządu i o totalnej opozycji skarżącej na Polskę w Brukseli. Jako ekspert od przekazu telewizyjnego dał się zresztą poznać już dużo wcześniej – jako autor kultowego na prawicy filmu „Nocna zmiana" pokazującego kulisy odwołania rządu Jana Olszewskiego podczas kryzysu związanego z esbeckimi teczkami.

Tę skuteczność odnotowuje również opozycja. Jej politycy przyznają, że TVP, zwłaszcza poza dużymi miastami, tam, gdzie dostęp do źródeł informacji jest mniejszy, mocno pracuje na poparcie PiS. I Kurski o tym prezesowi zapewne nieustannie przypomina. Nie ma też problemu z dostępem do ucha Jarosława Kaczyńskiego. A to ma kolosalne znaczenie, co dobrze pokazała historia z próbą odwołania go przez Krzysztofa Czabańskiego.

Po tragedii w Gdańsku pierwszy z apelem do Kaczyńskiego o odwołanie Kurskiego wystąpił prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Ludowcy świetnie zapamiętali, jak działała TVP w trakcie kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi. Dla PSL miało to szczególne znaczenie – ludzie, dla których TVP jest najważniejszym źródłem informacji, to właśnie jego potencjalny elektorat.

W utrzymywaniu się Kurskiego na stanowisku jest jeszcze jeden aspekt. Prezes TVP jako wytrawny polityk doskonale wie, jak ważni są w niej sprawdzeni sojusznicy. Jednym z nich jest Maciej Łopiński, kiedyś bliski współpracownik prezydenta Lecha Kaczyńskiego, później w Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy.

W lutym 2017 r. Łopiński został przewodniczącym rady nadzorczej TVP. A Kurski – jak wynika z relacji świadków – kilkakrotnie przy mniej lub bardziej oficjalnych okazjach dziękował mu za wsparcie. W krytycznych chwilach dla prezesa telewizji Łopiński – który jak Kurski pochodzi z Pomorza – jest dla niego politycznym wsparciem. Łopiński niemal całkowicie zniknął z medialnych radarów, gdy przestał pełnić funkcję w Kancelarii Prezydenta, ale jest nadal bardzo istotną postacią w obozie władzy.

Do nowego rozdania

Wreszcie ostatnia przyczyna, dla której Jacek Kurski utrzymuje swoje stanowisko: liderzy PiS nie widzą nikogo, kto byłby równie skuteczny w zaprzęganiu TVP do powozu „dobrej zmiany". Panuje również przekonanie, że wymiana szefa telewizji nie byłaby zrozumiała dla twardego elektoratu PiS. Aktywni w mediach społecznościowych zwolennicy rządu alergicznie reagują nawet na wymianę dziennikarzy prowadzących ważne programy.

Kaczyński z Kurskiego nie zrezygnuje przynajmniej do chwili, w której polityczne koszty jego utrzymania na Woronicza zaczną przewyższać korzyści. Sami politycy PiS przyznają, że kampania przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi będzie bardzo wyrównana. W pewnym momencie może się okazać, że przyjdzie powalczyć o elektorat centrowy, a nie ten wsłuchany w propagandę telewizji Kurskiego.

Jeśli Kurski utrzyma się na Woronicza do wyborów, i tak nie odetchnie. Nawet jeśli PiS wygra, politycy partii Jarosława Kaczyńskiego zapewne będą potrzebować koalicjanta. To oznacza zgodę na nowy podział stanowisk i zmianę układu sił także w mediach publicznych.

System, który teraz znamy, nie będzie mógł dalej działać. Chyba że Jacek Kurski ponownie przekona Jarosława Kaczyńskiego, że nie ma dla niego alternatywy. ©℗

Jacek Kurski to weteran wielu kampanii wyborczych i sztabów, ekspert w partyjnych rozgrywkach i kampanijnych zagrywkach. Urodził się w Gdańsku, w 1966 r. Z wykształcenia jest ekonomistą, skończył studia na Uniwersytecie Gdańskim, a wcześniej III Liceum Ogólnokształcące im. Bohaterów Westerplatte, jedno z najlepszych w Trójmieście. W szkole był jednym z zaangażowanych w wydawanie w latach 80. opozycyjnej uczniowskiej gazetki „BIT", którą stworzyli m.in. jego starszy brat Jarosław, dziś pierwszy zastępca naczelnego „Gazety Wyborczej", i publicysta Piotr Semka. Jego późniejsza kariera była szybka. W latach 1991–1994 pracował w TVP. Razem z Semką napisał książkę „Lewy czerwcowy", jest autorem filmu dokumentalnego „Nocna zmiana". Zarówno książka, jak i film dotyczą jednego z najważniejszych wydarzeń dla środowiska PiS – odwołania gabinetu Jana Olszewskiego 4 czerwca 1992 r. Kurski był działaczem Solidarności. Po 1989 r. bardzo często zmieniał partyjne barwy. W 1993 r. prowadził kampanię wyborczą Porozumienia Centrum, później był związany z Ruchem Odbudowy Polski i Zjednoczeniem Chrześcijańsko-Narodowym. W 2001 roku w kampanii do Sejmu doszło do wydarzenia, które do dziś wspominają politycy PiS. Kurski odpowiadał za listy AWSP (Akcja Wyborcza Solidarność Prawicy) w Toruniu. Jednak bez wiedzy innych do listy kandydatów obok Jacka Janiszewskiego (byłego ministra rolnictwa) dopisał innego Janiszewskiego – Michała. Ten pierwszy zapowiedział później pozew przeciwko Kurskiemu, który pierwotnie tłumaczył, że zbieżność nazwisk jest przypadkowa, a później dopiero przyznał, że postanowił „skomplikować" sytuację wyborczą ze względu na brak zaufania do Jacka Janiszewskiego. Kurski związał się następnie z PiS, potem z Ligą Polskich Rodzin i ponownie z PiS. W 2005 r. z jego listy dostał się do Sejmu. W kampanii prezydenckiej 2005 r. był autorem historii o „dziadku z Wehrmachtu" Donalda Tuska. To z tego czasu pochodzi anegdota, w której Tusk pyta Lecha Kaczyńskiego „dlaczego trzymasz tego sk... Kurskiego". Kaczyński miał odpowiedzieć: „Może i jest sk..., ale wolę go mieć po swojej stronie". W 2007 r. Kurski ponownie dostał się do Sejmu, w 2009 r. – do Parlamentu Europejskiego. Później jego drogi z PiS ponownie się rozeszły. W 2011 r. wraz ze Zbigniewem Ziobrą założyli Solidarną Polskę. Jednak po bezowocnym starcie do europarlamentu w 2014 r. nastąpiła reintegracja prawicy. Solidarna Polska i środowisko Jarosława Gowina (Polska Razem) podpisały porozumienie z PiS. Po wyborach w 2015 r. Kurski na krótko został wiceszefem resortu kultury, a 7 stycznia 2016 r. objął funkcję prezesa TVP.

Plus Minus

Najczęściej czytane