Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

„Gargamele” się mnożą

Monika Górecka-Czuryłło 04-04-2008, ostatnia aktualizacja 06-04-2008 22:12

Czarny Kot pączkuje w oczach. Obok wieżyczek wyrósł ceglany blok. – To nie jedyny „gargamel” w stolicy – mówią architekci.

Hotel "Czarny Kot"
autor: Pasterski Radosław
źródło: Fotorzepa
Hotel "Czarny Kot"

Dobudowaliśmy tylko klatkę przeciwpożarową – zastrzega właścicielka Czarnego Kota Elżbieta Studzińska, gdy pytamy o czteropiętrowy budynek z łukowatymi oknami pod dachem przy Okopowej 65. Nie chce rozmawiać o żadnych pozwoleniach na budowę.

– Właścicielom tego obiektu wystarczy dać zgodę na pomalowanie chodnika, a oni na jej podstawie drugi hotel zbudują – żartuje burmistrz Woli Marek Andruk. Dodaje, że dzielnica nie ma żadnego wpływu na to, co się na jej terenie buduje. – Dowiadujemy się po fakcie, jak są już wydane warunki zabudowy. A tym zajmuje się miasto. Jak coś mi się później nie podoba, to jedynie głowę mogę odwrócić – dodaje.

Czy ceglany budynek jest zbudowany legalnie?

Wolscy urzędnicy twierdzą, że kolejne dobudówki i wieżyczki zazwyczaj były stawiane bez odpowiednich zgód. Teraz większość jest już zalegalizowana.

– Taka jest tendencja. Nadzór budowlany raczej każe uzupełnić dokumentację, czasami nakłada kary. I obiekt zostaje – komentują.Budynek przy Okopowej wyjątkowo kłuje w oczy warszawiaków. „Gargamel”, bo tak go ochrzczono, powstawał etapami od początku lat 90., w miejscu pawilonu gastronomicznego. A miała to być tylko jego rozbudowa. – To straszydło przy Starych Powązkach to jakaś dramatyczna pomyłka – mówi burmistrz Andruk.

Ale są obrońcy „gargamela”.

– Rzuca się w oczy, bo jest w innym gatunku estetycznym, w innym stylu, niż obowiązuje w Warszawie – mówi architekt Marek Budzyński, twórca m.in. Biblioteki Uniwersyteckiej. – Ja wcale nie mam o nim negatywnej opinii. Widziałem gorsze „gargamele” w mieście.

Były naczelny architekt miasta Michał Borowski też rąk nie załamuje. – To właściwie taki śmieszny żart w przestrzeni. Niegroźny – mówi. – Gorsze w tej okolicy są obrzydliwe wieżowce przy Słomińskiego czy choćby Arkadia. Psują miejską przestrzeń.

Nawet dyrektor miejskiego Wydziału Estetyki Tomasz Gamdzyk jest ostrożny w krytykowaniu „gargamela”.

– Razi nie ze względu na architekturę, ale raczej na miejsce, gdzie stoi, naprzeciw zabytkowych Powązek. Na obrzeżach miasta by nawet nie przeszkadzał – ocenia.

Wszyscy natomiast zgodnie twierdzą, że przed „gargamelami” – większymi czy mniejszymi miasto się nie obroni.

– Prawo jest tak liberalne, że w Warszawie można właściwie zbudować wszystko. Przy wydawaniu zgody na obiekt liczy się jego kubatura i funkcja. Estetyka nie ma znaczenia – mówi Borowski.

Architekci przyznają, że jedynym ratunkiem przed dowolną zabudową są miejscowe plany zagospodarowania.

– Można w nich zapisać nawet geometrię dachu i kolor elewacji – mówi Gamdzyk. Ale tylko 20 proc. powierzchni miasta jest objętych planami. Na Woli nie obowiązuje żaden.

Zrób zdjęcie "gargamelowi" w stolicy lub okolicach i wyślij je na adres: redakcjaonline@zw.com.pl. Ze zdjęć Czytelników powstanie galeria na stronie internetowej.

Skomentuj ten tekst

Życie Warszawy

Najczęściej czytane