Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Czy policja biła w czasie akcji

Janina Blikowska, Marek Kozubal 04-08-2008, ostatnia aktualizacja 05-08-2008 18:02

Policjanci potraktowali nas jak bandytów. Wtargnęli do domu, pobili i jeszcze twierdzą, że to my ich zaatakowaliśmy – mówi mieszkaniec Mokotowa.

autor: Michał Walczak
źródło: Fotorzepa

Do interwencji doszło 24 lipca wieczorem w budynku przy ul. Podchorążych. Mieszkanki kamienicy zawiadomiły mokotowską komendę, że ich sąsiadka Marianna K. grozi wysadzeniem domu. Wezwano strażaków, pogotowie gazowe i karetkę.

Celował czy nie

Policjanci, którzy przejechali na miejsce, zapukali do drzwi mieszkania kobiety. Nikt nie otwierał. Funkcjonariusze chcieli wyważyć drzwi, ale wtedy 63-letni Janusz K., były mąż mieszkanki, otworzył. Z oficjalnego komunikatu policji wynika, że mężczyzna celował do nich z pistoletu.On sam inaczej opisuje ten moment: – Po otwarciu drzwi policjanci powalili mnie na podłogę i skuli. Zapytali, gdzie mam broń. Z reklamówki wyjąłem pistolet – wiatrówkę i położyłem na podłodze. Do nikogo nie celowałem, gdybym to zrobił, policjant mógłby mnie zastrzelić.

Inna grupa mundurowych obezwładniła jego byłą żonę. Marianna K. była pijana, krzyczała. Zdaniem policji, z nożem w ręku miała ich zaatakować. To uzasadnia użycie przez nich siły wobec 60-letniej kobiety. – Byłem w sąsiednim pokoju, słyszałem tylko, jak ją bili – mówi pan Janusz. – A jak ją wyprowadzali, to była cała pokrwawiona.

Państwo K. trafili na komendę, a policjanci sprawdzili, czy w mieszkaniu nie ma ładunków wybuchowych. Nic podejrzanego nie znaleźli.Skąd więc wzięła się pogłoska o groźbie wysadzenia budynku? – Od wielu miesięcy trwa tu konflikt sąsiedzki – mówią mieszkańcy kamienicy.

Siniaki na całym ciele

Dwa dni po zajściu prokurator postawił obojgu zarzut napaści na policjantów. Janusz K. wrócił do domu. Marianna K. decyzją sądu trafiła do aresztu.

– Kobieta ma na całym ciele siniaki – mówi ich obrońca Czesław Pokrzywnicki. – Nie ma dostępu do jej dokumentacji medycznej. Leczą ją w szpitalu w areszcie na Rakowieckiej.

Zdaniem Janusza K., mundurowi zachowywali się brutalnie. Po interwencji z mieszkania zniknęło kilka tysięcy złotych. – Zawiadomię prokuraturę o pobiciu, bezprawnym najściu i podejrzeniu kradzieży – zapowiada mecenas. – Poskarżę się też do komendy stołecznej – dodaje.

– Mokotowska prokuratura już wyłączyła z toczącego się postępowania wątek dotyczący ewentualnego przekroczenia uprawnień przez policjantów i pobicia. Chcemy zachować bezstronność, dlatego tą sprawą zajmie się inna prokuratura – informuje Mateusz Martyniuk z prokuratury okręgowej.Co na to policja? Marcin Szyndler, rzecznik komendanta stołecznego mówi: – Poczekamy na wnioski prokuratury.

Z danych policji wynika, że warszawiacy najczęściej skarżą się na stosowanie przemocy w trakcie interwencji, niekulturalne zachowanie oraz opieszałość funkcjonariuszy. Ponad 10 proc. skarg jest zasadnych. Ich efektem jest wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec policjantów. W poprzednim roku sprawę wytoczono dwóm funkcjonariuszom Wydziału Terroru Kryminalnego i zabójstw KSP. Bo nic nie zrobili, by wyjaśnić skargi od obywateli, którym w czasie akcji policjanci zniszczyli mienie.

prof. Zbigniew Hołda z zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, karnista, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego:

Jeżeli w czasie zatrzymania policjant jest zbyt brutalny, to popełnia przestępstwo. Niestety, jako adwokat wielokrotnie spotkałem się z sytuacjami, że próbowano odwrócić rolę i z ofiary zrobić napastnika. Tak działo się w czasie PRL-u. Gdy milicjant kogoś pobił, to z reguły wszczynano postępowanie wobec pobitego, który miał znieważyć milicjanta lub w inny sposób dopuścić się przestępstwa. Dzisiaj także istnieje takie niebezpieczeństwo. Niekiedy, gdy policja nadużyje swoich uprawnień, próbuje nie tylko tuszować sprawę, ale wręcz wskazać pokrzywdzonego jako winnego. Takie przypadki rzetelnie powinna wyjaśnić prokuratura. Z doświadczenia wiem też, że niestety nie zawsze można na to liczyć. Czasami prokurator też bywa stronniczy. Bo jest uwikłany we współpracę z policją.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane